Najsilniejsze związki zawodowe kojarzone zawsze były z szeroko rozumianą branżą energetyczną. Waga tego sektora dla gospodarki jest oczywista. Równie oczywiste są jednak niezbędne zmiany związane z odchodzeniem od węgla na rzecz OZE, których związkowcy wydają się nie dostrzegać
Górnictwo, energetyka miały uzwiązkowienie przekraczające 100 proc., co oznacza, że wielu pracowników należało do kilku związków jednocześnie. Siła związków była ogromna, a perspektywa ostrego sporu zbiorowego z potężnym związkiem zmuszała do ustępstw niejeden zarząd energetycznej spółki. Jednak w branży energetycznej rozpoczął się właśnie proces gigantycznej transformacji, która choć zapowiadana od lat, zdaje się być przez związkowców zupełnie niedostrzegana.
W ciągu ostatnich dwóch lat w Polsce zmieniła się perspektywa patrzenia na energetykę i górnictwo. Takie pojęcia jak transformacja energetyczna, zielony ład czy odnawialne źródła energii na stałe weszły do debaty publicznej. Tymczasem wielkie związki zawodowe obecne w sektorze energetycznym sprawiają wrażenie, jakby debata ta była im zupełnie obca.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach na dobre przeminie czas sektora wydobywczego i energetycznego w kształcie jaki dotychczas znamy. Oczywiście wszystkie te procesy odbyły się już w krajach zachodnich z najbardziej spektakularnymi protestami związkowców z epoki premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Jednak związkowcy w Polsce przez lata zdawali się tych tendencji nie dostrzegać ani tego, że spektakularne brytyjskie protesty także nie ocaliły tradycyjnego modelu górnictwa. Można się słusznie obawiać, że ta krótkowzroczność polskich związków będzie ich dużo kosztować. Obecnie bowiem związki nie mają żadnej pozytywnej agendy dla pracowników z sektorów górniczych i energetycznych. Kurczą się także ich zdolności negocjacyjne, gdyż dotychczasowa strategia w negocjacjach – spełnienie wszystkich żądań albo „nic”, kończy się owym „nic”, mimo tego iż rozsądny kompromis mógłby często przynieść korzyści pracownikom.
W przestrzeni publicznej nic nie słychać o tym, by związki miały gotowe jakieś sensowne rozwiązania dla osób obawiających się o swoje miejsca pracy w regionach i firmach, których dotknie transformacja i co najbardziej zaskakujące związki często nie chcą nawet uczestniczyć w opracowywaniu takich rozwiązań. Ich jedynym postulatem jest najczęściej znajome „żeby było tak jak było”, ale tu już nierealne, ponieważ cały świat zmienia swój energetyczny profil. Groźby strajku na nikim nie robią już wrażenia. Bo jak ma ten strajk wyglądać i jakie mają być postulaty? Zaprzestanie wydobycia, gdzie trzeba dopłacać do każdej tony? Wyjście z Unii Europejskiej, żeby nie trzeba było redukować emisji CO2 i inwestować w oze? Otwarcie nowej kopalni, bez względu na koszty, aby tylko sztucznie utrzymać miejsca pracy? Czy takim argumentami można dziś walczyć o dobro pracowników sektora?
Związki zawodowe mają dwa wyjścia – albo aktywnie włączyć się w tworzenie korzystnych dla pracowników rozwiązań osłonowych w dobie nieuniknionej transformacji energetycznej, albo owa transformacja odbędzie się bez żadnego udziału związków zawodowych, które tym samym przeminą wraz z dawnym profilem całego sektora energetycznego.
Źródło: wgospodarce.pl