Jak zauważa Marcin Kędzierski, ekspert Klubu Jagiellońskiego, w sprawie imigrantów koczujących przy polskiej granicy w Usnarzu Górnym nie ma łatwych rozwiązań, a ci, którzy sugerują, aby po prostu ich wpuścić na nasze terytorium, ewidentnie nie przemyśleli konsekwencji takiego kroku
Troska o uchodźców i migrantów nie może opierać się na emocjach, ale musi obejmować racjonalną ocenę sytuacji i przewidywanie wszelkich konsekwencji podjętych lub niepodjętych działań. Sytuacja osób koczujących na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym z pewnością wywołuje skrajne emocje, nie można jednak działać pod ich wpływem. Wśród wielu głosów dotyczących ewentualnego przyjęcia uchodźców przedostających się z Białorusi lub Rosji jako wyjątkowo trzeźwy wyróżnia się wpis Marcina Kędzierskiego z Klubu Jagiellońskiego, który pojawił się wczoraj na jego facebookowym profilu jako uzupełnienie felietonu opublikowanego wcześniej w Dzienniku Polskim.
Jak zauważa Kędzierski, trzeba brać pod uwagę trzy możliwe scenariusze i ich konsekwencje:
Po pierwsze, jeśli przyjmiemy wnioski o azyl na "zielonej granicy" i okaże się, że większość osób nie spełnia kryteriów umożliwiających przyznanie azylu, nie będzie możliwości ich odesłania, bo Białoruś wystąpiła z umowy o readmisji. Jakie będą konsekwencje? "Samo złożenie wniosku po polskiej stronie granicy, niezależnie od późniejszej decyzji, oznacza dostanie się do UE. Komisja Europejska jest wściekła, że łamiemy ustalenia".
Co może się wydarzyć w następnej kolejności? Tego oczywiście nie wiemy, ale całkiem prawdopodobny jest scenariusz narysowany przez Kędzierskiego: "widząc precedens, Rosjanie za pośrednictwem swoich kolei przerzucają na polsko-białoruską granicę dziesiątki tysięcy Afgańczyków. Obecny kryzys humanitarny to nic w porównaniu z tym, co będzie w sytuacji, jak granice zacznie szturmować 100 tys. ludzi. Nie będziemy mogli ich zostawić tam na śmierć. Pozwolić złożyć wniosek=przyjąć do Polski? Wyobraźcie sobie, co się dzieje wtedy w Polsce."
Równie dramatyczny, choć zapewne mniej prawdopodobny jest drugi scenariusz narysowany przez publicystę: "nie przyjmujemy wniosków i nie udzielamy pomocy humanitarnej bez zgody Mińska, ale jacyś aktywiści czy posłowie wbiegają z siatką na białoruską stronę. Białoruska SG otwiera ogień. Poseł ginie.Wyobraźcie sobie, co się dzieje wtedy w Polsce."
Jeszcze bardziej poważne skutki mógłby przynieść trzeci scenariusz wskazany przez Kędzierskiego. Co stałoby się, gdybyśmy nie przyjęli wniosków o azyl, jednak nasze służby udzieliłyby im pomocy bez oficjalnej zgody Mińska? Z pewnością nie pozostałoby to bez reakcji ze strony Białorusi. Nie wiadomo, do czego wtedy posunąłby się reżim Łukaszenki, ale całkiem prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym "Białoruś, wsparta przez Kreml, uznaje to za naruszenie integralności terytorialnej. Zaczynają się manewry rosyjskich wojsk zaraz przy granicy z Polską. Przypadkiem ostrzeliwują polskie wioski przy granicy".