Setna rocznica poświęcenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa to okazja, by „dołożyć do ognia” w parafiach. „Jest w nas takie naturalne lgnięcie do Serca Bożego. Chodzi o to, żeby rozgrzać miłość, którą w sobie mamy” – mówi o. Robert Więcek SJ.
Finałem jubileuszowych obchodów będzie Msza św. 11 czerwca w krakowskiej bazylice NSPJ. Akt poświęcenia ponowi wtedy abp Stanisław Gądecki. Wcześniej jednak przygotowania będą się odbywały w parafiach i rodzinach.
„Powstał zeszyt formacyjny z tekstami, homiliami, nabożeństwami, schematem trzydniowych rekolekcji. Te materiały już powinny docierać do parafii” – mówi o. Robert Więcek SJ.
Wszystko to ma być przygotowaniem do ofiarowania się Sercu Jezusowemu najpierw indywidualnie, potem w rodzinach i wspólnotach, a na koniec, 11 czerwca – jako naród.
„Chcemy, żeby w Wielki Piątek, w ten jedyny, niepowtarzalny w ciągu całego roku dzień, kiedy kontemplujemy mękę Chrystusa, każdy osobiście powierzył się Sercu Bożemu” – mówi o. R. Więcek. Następnym krokiem będzie zawierzenie małżeństw, rodzin i wspólnot w Niedzielę Miłosierdzia.
Przygotowany plan ma się do czego odwoływać, bo kult Najświętszego Serca Pana Jezusa wciąż jest żywy w większości parafii. „To stulecie jest dobrą okazją i szansą, żeby dołożyć trochę do ognia – nie żeby od razu wybuchnęło, ale żeby się rozpaliło i przyciągnęło innych” – mówi o. Robert Więcek SJ.
„Jest w nas takie naturalne lgnięcie do Serca Bożego. Chodzi o to, żeby rozgrzać miłość, którą w sobie mamy, nazwać to po imieniu i nie bać się powiedzieć: Boże Serce, tobie ufamy” – zaznacza jezuita.
Zapytany o fenomen kultu NSPJ, przytacza tekst Benedykta XVI (z czasów, gdy był jeszcze kardynałem), w którym podkreślał on, że kult Serca Jezusa otwiera nas na człowieczeństwo Boga.
„Kult Bożego Serca w sposób jasny i prosty pokazuje nam Jezusa jako Boga, ale równocześnie jako człowieka, który przychodzi do nas, cierpi, oddaje się za nas. W litanii do NSPJ pierwsze wezwania odnoszą się do jego bóstwa, ostatnie zaś – do jego człowieczeństwa. Na nasze czasy potrzebujemy takiej zdrowej równowagi” – tłumaczy o. Więcek.
Podkreśla, że tradycyjna pobożność czeka na odkrycie na nowo w czasach pandemii – niezależnie od wszystkich ograniczeń każdy może uklęknąć w swoim pokoju i odmówić jedną z litanii.
„Nieraz szukamy różnych rzeczy gdzieś na dalekim Wschodzie, a wszystko mamy u siebie – modlitwa serca, modlitwa ciszy, to wszystko u nas jest. Czasem tego nie odkrywamy, bo mówimy, że to «tradycyjne», «stare». A ja myślę, że jak stare, to i jare” – przekonuje kapłan.
„Wystarczy wziąć każdego dnia jedno wezwanie z Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa i pomedytować nad nim 5 czy 10 minut, zobaczyć, co ono do mnie mówi, jak ono mnie wewnętrznie porusza. Ja wiem, że to wymaga czasu i chęci. Łatwiej jest znaleźć gotowca, ale to jak z przygotowanym przez kogoś innego posiłkiem – zjem, posilę się, ale nie mam radości z przygotowania dobrej potrawy” – mówi o. Więcek.
Proponuje, by wykorzystać fakt, że w dobie pandemii więcej czasu spędzamy w domu i „wstać od komputera, wyprostować kręgosłup, pobyć sam na sam ze sobą zamiast denerwować się, że musimy wspólnie spędzić następne 24 godziny”.
„To nam pomoże też w byciu razem. Dlatego ten akt zawierzenia małżeństw, rodzin ma być poprzedzony oddaniem się osobiście Sercu Jezusowemu. Nie chodzi o to, żeby żona zmuszała męża, mąż żonę, rodzice dzieci. Przecież skoro spotkają się dwie, trzy czy cztery osoby, które już same się zawierzyły Bożemu Sercu, to łatwiej będzie nam zrobić to jako wspólnota” – podsumowuje o. Robert Więcek SJ.