Hall broni o. Macieja Ziębę. Na wstępie zderza dwa wydarzenia. Zaczyna od wrocławskich uroczystości pogrzebowych dominikanina, na które 9 stycznia „przybyli działacze opozycji demokratycznej z lat 70. i cały solidarnościowy Wrocław”.
Zaś na mszy pogrzebowej w kościele św. Wojciecha modlili się także: były prezydent Bronisław Komorowski i obecny premier Mateusz Morawiecki – politycy z dwóch biegunów polskiej polityki.
Kilka miesięcy później – zauważa historyk, polityk i publicysta – sprawy mają się już inaczej. „Na początku marca – pisze - wrocławscy dominikanie wydali oświadczenie stwierdzające, że pod koniec ubiegłego wieku w ich duszpasterstwie jeden z zakonników [o. Paweł] dopuścił się ekscesów seksualnych i aktów przemocy wobec uczestników duszpasterstwa, a zakon nie zrobił wszystkiego, aby przynieść pomoc pokrzywdzonym i przywrócić poczucie sprawiedliwości”.
Prowincjałem dominikanów był w tym czasie o. Zięba więc to on znalazł się pod pręgierzem krytyki.
„Klimat, który obecnie panuje w naszym kraju w przestrzeni publicznej, nie sprzyja obiektywnemu badaniu takich spraw jak ta" - ubolewa Hall. Przywołuje tekst Tomasza Lisa z ostatniego „Newsweeka”, w którym napisał on o dwóch ekstremach narzucających ton debacie: "nachalnej ofensywie katolicyzmu w wersji Ordo Iuris" oraz "chrystianofobii i agresywnej ofensywie fanatycznego antykatolicyzmu". "W takim klimacie wielu ludzi nie jest zainteresowanych żmudnym badaniem faktów, ale chce szybko wydać wyrok, który ma rzucić cień na ważną postać polskiego katolicyzmu” - pisze Hall.
Przypomina więc fakty. Prowincjał Maciej Zięba dekretem wydanym w czerwcu 2000 r. zakazał o. Pawłowi sprawowania przez rok sakramentów, skierował go na miesięczną pokutę u kamedułów, nakazał roczną pracę w hospicjum dla dzieci oraz podjęcie terapii i zakazał kontaktów ze środowiskiem wrocławskim. „Przed 20 laty było to wiele” – uważa Hall. I nazywa "błędem" ocenianie, według dzisiejszych kryteriów, zachowań z innej już epoki - "gdy wiedza o nadużyciach seksualnych w Kościele była znacznie mniejsza i nie istniały jeszcze dokumenty ostatnich trzech papieży, zawierające instrukcje, jak postępować w tego typu sprawach". Jednocześnie przyznaje, że najpoważniejszym zarzutem wobec jego przyjaciela jest brak empatii wobec osób pokrzywdzonych. Ale – zaznacza zaraz – „dzieło życia człowieka trzeba oceniać w całości”. Przypomina więc m.in, że o. Zięba już w latach 70. XX wieku „podjął odważną decyzję przeciwstawienia się systemowi komunistycznemu". Przywołuje jego wielką aktywność w ostatniej fazie życia, gdy zmagał się z rakiem - głównie obronę pamięci Jana Pawła II, przeciwko któremu - jak uważał - "prowadzona jest kampania mająca rzucić na tę wielką postać głęboki cień". „Nie mam najmniejszych wątpliwości, że życiowy bilans wypada zdecydowanie na korzyść o. Zięby - podsumowuje Hall.