W języku greckim istnieją dwa słowa na określenie czasu. Jest „chronos”, wskazujący na biegnące godziny, dni, lata, w których mają miejsce określone wydarzenia. Jest i drugie słowo: „kairos”, oznaczające czas specyficzny, wskazujące na określony moment w historii zbawienia. Czas, w którym w sposób szczególny działa Bóg.
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>
Czas epidemii to kairos
W języku greckim istnieją dwa słowa na określenie czasu. Jest „chronos”, wskazujący na biegnące godziny, dni, lata, w których mają miejsce określone wydarzenia. „Chronos” to czas tworzący historię, stąd polskie słowo „chronologia” wydarzeń, czyli wydarzenia ułożone w następstwie czasowym. Jest też w języku greckim drugie słowo: „kairos”, oznaczające czas specyficzny, wskazujące na określony moment w historii zbawienia. Jest to czas, w którym w sposób szczególny działa Bóg.
W dzisiejszej liturgii słowa termin „kairos” pojawia się aż dwukrotnie. W drugim czytaniu z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian słyszymy: „mówię wam, bracia, czas (kairos) jest krótki”. Natomiast w Ewangelii Jezus wypowiada zdanie: „czas (kairos) się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże”. Zacznijmy od bliższego rozważenia słów Pana Jezusa. Przede wszystkim należy stwierdzić, że lepsze byłoby tłumaczenie: „czas został wypełniony”. Forma ta bowiem wyraźniej generuje pytanie: „przez kogo został czas wypełniony?” i od razu naprowadza na Boga jako Tego, który wybrał i ustalił ten właśnie czas. Jest to czas, który we wcześniejszych wersetach Ewangelii Marka został zapowiedziany przez Jana Chrzciciela: czas nadejścia Jezusa-Mesjasza. Słyszymy, że wraz z wypełnieniem się czasu i rozpoczęciem działalności Jezusa przybliża się królestwo Boże. Każde słowo Jezusa, każdy Jego czyn sprawiają, że to królestwo jest budowane pośród ludzi. Najważniejszym aktem tej działalności potwierdzającym nadejście królestwa Bożego było zmartwychwstanie Pana. Ziemskie życie Jezusa było szczególnym czasem działania Boga. Było zatem „kairosem”. Ostateczne ugruntowanie i objawienie się chwały królestwa Bożego nastąpi podczas powtórnego przyjścia Jezusa na końcu czasów. W chwili Jego zmartwychwstania rozpoczął się czas ostateczny, przygotowujący ludzi na powtórne przyjście Mesjasza. Jest to także czas rozumiany jako „kairos”. Wpisuje się on oczywiście w ludzkie pojmowanie czasu „chronos”, liczonego kolejnymi latami tzw. „naszej ery”, kiedyś określanymi jako lata „po narodzeniu Chrystusa”. Nawiasem mówiąc, tamta nomenklatura, mówiąca o latach „po narodzeniu Chrystusa”, choć dotyczyła czasu „chronos”, jednak pośrednio wskazywała na czas w sensie „kairos”. Teraz (gdy mówi się jedynie o „naszej erze”) ludzie już prawie zapominają, że żyją po narodzeniu Chrystusa, a tym bardziej nie zdają sobie sprawy, że żyją przed powtórnym Jego przyjściem.
Na tle tych rozważań warto zatrzymać się nad słowami św. Pawła: „mówię wam, bracia, czas (kairos) jest krótki”. Krótkość czasu, którą wymienia Paweł, dotyczy okresu między zmartwychwstaniem Jezusa, a Jego powtórnym przyjściem. Ktoś powie, że może z perspektywy Pawła „czas był krótki”, bo Apostoł żył de facto w czasie, gdy miało miejsce zmartwychwstanie Jezusa, a przekonanie o rychłym powtórnym przyjściu Pana było u wielu chrześcijan tak silne, że wszystko było takie „krótkie”. Jednak minęło dwa tysiące lat od tamtych wydarzeń i nic się dzieje: końca świata nie widać, powtórnego przyjścia Jezusa też nie. Więc Paweł pewnie pomylił się, zaś nazywanie dwóch tysięcy lat czasami ostatecznymi wydaje się naciągane. To oczywiście czysto ludzka perspektywa, ale wystarczy pomyśleć, że świat istnieje kilkanaście miliardów lat (rozumianych jako „chronos”), a to i tak niewiele wobec wieczności, której kategoriami czasu rozumianego jako „chronos” w ogóle nie da się uchwycić. Przy takim spojrzeniu na czas – dwa tysiące lat od przyjścia Jezusa są naprawdę „krótkim czasem”. Poza tym, przekonanie o rychłości powtórnego przyjścia Jezusa nie było wyrazem egzaltacji św. Pawła. On słusznie zauważył, że „przemija postać tego świata”, widział, że to, co nas otacza ma charakter względny i przemijalny.
Dziś człowiek zdaje się tego nie zauważać. Rodzi się w nim przekonanie, że następuje ciągły postęp cywilizacyjny, który opóźni koniec świata, tak jak wydłuża się średnia wieku człowieka przez rozwój medycyny. Człowiekowi wydaje się, że wręcz przyjdzie taki moment, iż swoimi osiągnięciami pokona śmierć, że to on człowiek doprowadzi do zbudowania królestwa szczęścia i pokoju na ziemi, że w realizacji tych ludzkich zamiarów Bóg i wizja Jego królestwa są niepotrzebne.
W poprzek tego typu marzeń kładą się różnego rodzaju kataklizmy, katastrofy, a także międzyludzkie konflikty, które pokazują, że nie tylko daleko nam do zbudowania „raju na ziemi”, ale że wszystko, co nas otacza jest względne i niepewne. Takie myśli rodzą się w czasie epidemii. I nagle prawdziwe okazują się słowa Pawła, że „przemija postać tego świata”. Nagle, człowiek w swojej własnej egzystencji czuje się zagrożony, nie jest pewny jutra siebie i swoich bliskich, widzi na własne oczy wzrost śmiertelności. Niektórzy podczas epidemii mówią wprost, że „idzie koniec świata”, że to już czasy ostateczne. Czy jest uprawnione takie myślenie? Pan Jezus wielokrotnie w Ewangeliach zapowiadał, że różnego rodzaju kataklizmy będą znakiem zbliżającego się końca świata i Jego powtórnego przyjścia. Więc i na epidemię też tak możemy patrzeć i możemy twierdzić, że żyjemy w czasach ostatecznych. Trzeba jednak pamiętać, że trwają już one dwa tysiące lat, a epidemia nam ten fakt przypomina. W ten sposób czas epidemii staje się „kairosem”, czyli szczególnym czasem przemawiania Boga. Oczywiście, zachowuje ona swój zwykły „chronos”: wiemy, kiedy się rozpoczęła, kiedy było pierwsze stwierdzone zakażenie, kiedy przyszła druga fala, kiedy rozpoczęły się szczepienia. To zwykła ludzka chronologia.
Jeśli jednak epidemia jest czasem „kairos”, to rodzi się pytanie, co chce nam przez nią przekazać Bóg. Odpowiedź płynie i z dzisiejszego drugiego czytania i z Ewangelii. Św. Paweł mówi tak: „trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali”. Św. Paweł przestrzega przed absolutyzowaniem rzeczy, które, choć same w sobie są dobre, jednak nie mają charakteru wiecznego. „Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci”. Małżeństwo jest wartościowe i piękne, ale przynależy do świata doczesnego. W królestwie Bożym bowiem „ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić” (Łk 20,35). „Ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali”. Psychikę, uczucia mamy od Boga, ale nie są decydujące dla naszego życia, zarówno doczesnego, jak i tym bardziej wiecznego. Dlatego warto zachowywać wolność pośród uczuć i emocji, a w życiu kierować się rozumem, szukając prawdy i wybierając dobro. „Ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali”. Sprawy materialne, związane przede wszystkim z pieniędzmi, są ważne dla codziennego życia, jednak mają charakter przemijalny i w chwili śmierci będzie trzeba je wszystkie zostawić. Jednym słowem św. Paweł uczy chrześcijan, by nie ubóstwiali świata, by zachowywali dystans wobec spraw przemijalnych, które nie są kluczowe dla zbawienia. Tego wszystkiego można w sposób szczególny uczyć się w czasie epidemii. Bo epidemia jako „kairos” jest czasem, w którym Bóg pragnie wychowywać człowieka do właściwej hierarchii wartości.
W kontekście przemijalności świata kluczowe stają się słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. To pierwsze wezwanie Jezusa zapisane w Ewangelii Marka. Pokazuje ono, że podstawowym problemem człowieka jest grzech; nie choroba, nie epidemia, ale właśnie grzech. Jezus wypowiada wezwanie do nawrócenia zanim jeszcze kogokolwiek uzdrowił. On przyszedł przede wszystkim po to, by wyprowadzić nas z niewoli grzechu. Greckie słowo „metanoia” i pochodny, użyty w Ewangelii czasownik „metanoein” – oznaczają zmianę myślenia, głęboką i radykalną przemianę dotychczasowego życia. Wraz z wezwaniem do nawrócenia Jezus formułuje apel o wiarę: „wierzcie w Ewangelię”. Wiara w Ewangelię jest kluczem do całego życia. Bo prawda, którą zawiera w sobie Ewangelia jest jedynym pewnikiem w obliczu tak wielu niepewności i znaków zapytania, szczególnie w czasie epidemii. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” – tu nie chodzi o jednorazowy akt, ale o przyjęcie stałej postawy, trwałego działania. Obydwa człony tego wezwania warunkują się nawzajem. Nawrócenie prowadzi do wiary, bo oderwanie się od grzechów daje wolność i otwartość przyjęcia prawdy Bożej, ale i odwrotnie: wiara w Ewangelię daje siłę do nawrócenia z grzechów i ze zbytniego przywiązania do doczesności, która jest przemijalna. „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” – to wezwanie, które Bóg wyjątkowo wyraźnie kieruje w „kairosie” epidemii. W świetle wezwania do nawrócenia można znaleźć jeszcze jedną interpretację słów św. Pawła „czas jest krótki” z Listu do Koryntian. A mianowicie, św. Paweł martwił się, że czas dany przez Boga mieszkańcom Koryntu nie będzie przez nich owocnie wykorzystany, by się nawrócić i przygotować się na zbawienie. To samo zmartwienie mogłoby i dziś rodzić się w sercu Apostoła: czy ludzie zdążą wykorzystać epidemię dla pożytku własnej duszy?