Zaczynam dzień z Ewangelią

Dzieci mają prawo korzystać z Bożego Miłosierdzia. Bóg udziela łaski wszystkim, bez względu na wiek. Dzieci są nawet bardziej otwarte, bo jeszcze ich serca nie pokryły się skorupą grzechu i złych doświadczeń. Chrystus wzywa każdego z nas, niezależnie od liczby lat, aby stał się jak dziecko.

Pełny tekst czytań wraz z komentarzem >>

Dzieci mają prawo korzystać z Bożego Miłosierdzia

„Przynoszono do Jezusa dzieci”. Musiały być to małe dzieci, skoro trzeba było je przynosić. W Ewangelii Łukasza jest mowa o niemowlakach. W każdym razie, były za małe, aby rozumieć Pana Jezusa. Uczniowie są tym poirytowani. Prawdopodobnie dzieci były przynoszone przez matki. Do nauczyciela-faryzeusza nie odważyłyby się podejść, ale ten Nauczyciel jest inny i pozwala, wbrew panującym zwyczajom, aby kobiety słuchały jego nauczania. Idący za Nim Apostołowie też raczej nie mieli uprzedzeń typowych dla faryzeuszy, ale rozgardiasz które czyniły przepychające się mamy z rozkrzyczanymi dziećmi na rękach to dla nich stanowczo za dużo. Po co tutaj dzieci, skoro nic nie mogą jeszcze zrozumieć?

Pan Jezus nie przemawia do dzieci, lecz kładzie na nie ręce, błogosławi. Bóg dotyka całego człowieka, jego ciało i duszę. Pan Jezus nie wpływa tylko na intelekt swych słuchaczy, choć słowo wydaje nam się głównym sposobem Jego działania. Ma sens przynosić do Niego dzieci, które jeszcze nie są zdolne do pojmowania słów i gestów swoim rozumem. Położenie dłoni na główkach maluchów jest zapowiedzią sakramentów, szczególnie sakramentu Eucharystii, w którym Bóg, dotykając naszego ciała, ogarnia wszystko: wolę, rozum, wreszcie duszę nieśmiertelną.

Bóg udziela łaski wszystkim, bez względu na wiek. Dzieci są nawet bardziej otwarte, bo jeszcze ich serca nie pokryły się skorupą grzechu i złych doświadczeń. Dlatego Chrystus wzywa każdego z nas, niezależnie od liczby lat, aby stał się jak dziecko.

Również dziś w Kościele można spotkać uczniów, którzy może bez złej woli, wręcz nieświadomie, nie dopuszczają dzieci do Jezusa, argumentując to brakiem ich wystarczającej dojrzałości. Od wieków wielu chrześcijan odrzuca możliwość chrztu dzieci, tłumacząc, że nie mogą one dobrowolnie przyjąć łaski. Fakt, przyjmują ją mocą decyzji swoich rodziców, którzy również za nie podejmują decyzję jakim językiem będą mówić i w jakich wartościach będą wychowywane. Św. Cyprian pisał w połowie III zezwalając na udzielanie chrztu dzieciom „Nie można wzbraniać miłosierdzia i łaski Bożej żadnemu człowiekowi, który przychodzi na świat (…) niezależnie od budowy i wieku”

Dziś mówi się o podnoszeniu wieku przystępowania do Pierwszej Komunii, a w szczególności Spowiedzi. W katechizacji nie powinno się poruszać tematów „traumatyzujących”, takich jak grzech, odpowiedzialność za swoje uczynki przed Bogiem. Jest prawdą, że kwestie te w katechezie wymagają dużej roztropności, aby nie wytworzyć w dziecku fałszywego obrazu Boga i oprzeć relacji z Nim na strachu. Bywa, że rodzice dla swej wygody ukazują dziecku Boga jako super-policjanta, który wyłapie to czego nie zauważą oni. To błąd i nadużycie. Kapłan spowiadający maluchy musi być jeszcze bardziej cierpliwy niż wobec dorosłych, a także mieć podstawowe pojęcie o psychologii dziecięcej. Jednak unikanie czy prostowanie wypaczeń nie może prowadzić do wypaczenia dużo poważniejszego – nie dopuszczenia dzieci do źródła łaski, do miłosiernego Chrystusa podnoszącego nas z upadku grzechu i dającego siebie w Eucharystii.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama