Ludy starej Europy zmierzają ku wyginięciu? Niska dzietność „białą zarazą” współczesności

„Europa trzebi się sama, wykazując coraz większą niechęć do płodzenia dzieci. Ktoś nazwał to «białą zarazą» w nawiązaniu do «czarnej zarazy» dziesiątkującej swego czasu ludność” – pisze ks. Dariusz Kowalczyk.

W felietonie dla tygodnika „Idziemy” poruszył sprawę demografii. Przytoczył nowe dane dotyczące dzietności w Polsce. 

„W lutym 2022 r. urodziło się w Polsce 23 tys. dzieci. W tym samym czasie zmarło 42 tys. osób. W ciągu roku od marca 2021 r. urodziło się 326 tys. dzieci, a zmarło 510 tys. osób. To najgorsze wskaźniki od II wojny światowej”.

Zwrócił jednak uwagę, że niektórzy nie będą traktować tych wyników jako najgorszych, bo uważają, że na świecie jest za dużo ludzi. 

„Homo sapiens niszczy przyrodę, zużywa wodę, energię, zanieczyszcza środowisko, powoduje globalne ocieplenie. A zatem trzeba ograniczać dzietność” – wskazał profesor. 

Ograniczanie dzietności odbywa się przez propagowanie antykoncepcji i aborcji, promowanie singielstwa, związków homoseksualnych, a zwłaszcza przez szerzenie konsumpcyjnego stylu życia, w którym ludzie nie chcą mieć dzieci. 

Ks. Kowalczyk przytoczył słowa włoskiego genetyka Adriano Buzzati Traversiego, który mówił: „Ludy starej Europy zmierzają ku wyginięciu, tak jak się dzieje z niedźwiedziem brunatnym w Apeninach”.

„Europa trzebi się sama, wykazując coraz większą niechęć do płodzenia dzieci. Ktoś nazwał to «białą zarazą» w nawiązaniu do «czarnej zarazy» dziesiątkującej swego czasu ludność” – pisze ks. Kowalczyk.

Powołał się także na słowa prof. Piotra Szukalskiego, demografa z Uniwersytetu Łódzkiego, który stwierdza:

„Gotowość do rodzenia dzieci w Polsce jest niska, co odzwierciedla zmiany kulturowe, polegające na odchodzeniu od wzorca matki Polki na rzecz Polki pracowniczki, podróżniczki i ogólnie «Polki samowolki». Te zmiany sprawiają, że pewna część kobiet – kilkanaście, a może i 20 proc. – nigdy nie zostanie matką. Natomiast te kobiety, które decydują się na rodzenie dzieci, czynią to zdecydowanie później, niż działo się to w pokoleniu ich matek, a zwłaszcza babek. Na dodatek czynią to mniej chętnie – jeśli rodzą, to jedno, dwoje dzieci. Trzecie i czwarte już bardzo niechętnie”.

Ks. Kowalczyk ocenił, że takie statystyki to „ważny wskaźnik kondycji polskiego społeczeństwa, nie tylko kobiet, ale także mężczyzn”. 

Zwrócił uwagę, że w ostatnich latach rośnie liczba urodzeń dzieci, których matki nie są Polkami. Podał też dane – w 2015 roku było to 0,5 proc. wszystkich urodzeń, ale w 2021 roku wskaźnik podniósł się do 2,7 proc. Zauważył, że większość tych kobiet to Ukrainki, chociaż dane dotyczą czasu sprzed wojny i fali migracji Ukraińców do Polski.

„Trzeba im życzyć, aby jak najszybciej mogły wrócić z dziećmi do swej ojczyzny, by odbudowywać zniszczony kraj. Niemniej w obliczu kryzysu demograficznego w Polsce można zrozumieć skrywaną nadzieję, że wielu Ukraińców pozostanie w naszym kraju” – zakończył o. Kowalczyk. 

Źródło: „Idziemy”

« 1 »

reklama

reklama

reklama