Właściciele katolickiego bloga wygrywają z Google proces o cenzurę. „To będzie precedens”

„Jutro może to spotkać innych, którzy nie mają środków, by pokonać Goliata” – mówi Luigi Casalini. Dziś jednak redaktor włoskiego tradycjonalistycznego bloga triumfuje. W wyniku procesu Google musiał przywrócić stronę zablokowaną za publikację tekstu dotyczącego diakonatu kobiet.

Wyrok wydał sąd w Imperii na północy Włoch. Zgodnie z decyzją sądu, firma Google jako właściciel serwera musiała przywrócić zablokowany w lipcu blog Messainlatino.it. Zapłaci też 7 tys. euro w ramach zwrotu kosztów sądowych. Do sieci nie wrócił jednak tekst, od którego zaczęły się kłopoty bloga.

Blog Messainlatino.it istnieje od lat. Do chwili blokady opublikowano tam ponad 23 tys. postów. Jego autorzy nie są zawodowymi dziennikarzami, ale serwis cieszył się popularnością wśród zwolenników trydenckiej Mszy św. W lipcu zamieszczono tam list amerykańskiego biskupa Josepha Stricklanda, byłego ordynariusza diecezji Tyler (usuniętego z urzędu przez papieża Franciszka w 2023 r.). Bp Strickland odnosił się do kwestii diakonatu kobiet.

Stwierdził, że „chociaż kobiety zawsze zajmowały ważne miejsce w Kościele jako męczennice, mistyczki i święte, ich godność nie wzrasta poprzez naśladowanie męskich ról, lecz poprzez pełne przeżywanie wyjątkowej misji powierzonej im przez Boga”. 11 lipca bez wcześniejszego ostrzeżenia cały blog został zablokowany przez administratora, koncern Google.

Idźcie gdzie indziej

„Otrzymaliśmy jedynie krótki, trzylinijkowy e-mail – anonimowy zresztą – informujący nas o domniemanym naruszeniu polityki Google dotyczącej mowy nienawiści” – mówi Luigi Casalini serwisowi LifeSiteNews. Nie poinformowano, o który tekst chodzi. Do redakcji napisało też kilku hejterów, którzy twierdzili, że zgłaszali blog jako homofobiczny. „Niezależnie od faktycznego znaczenia takich doniesień, niepokojące jest to, że sama interwencja osoby, która nie zgadza się z naszymi poglądami, może wystarczyć do uruchomienia algorytmu cenzury” – podkreśla Casalini.

Jak mówi szef bloga, odwołanie zostało całkowicie zlekceważone przez koncern. Redakcja postanowiła walczyć w sądzie. Początkowo nie było jasne nawet to, kto byłby stroną w procesie. Włoski oddział odesłał blogerów do Dublina, a stamtąd skierowano ich do centrali w Stanach Zjednoczonych. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu w kraju, w którym działał blog. Zainteresowało się nią także kilku deputowanych, którzy interweniowali we włoskim i unijnym parlamencie. Google, jak relacjonuje Casalini, zatrudnił pięciu prawników. Dopiero wtedy firma stwierdziła, że przyczyną cenzury był list dotyczący diakonatu kobiet. Prawnicy twierdzili, że słowo „wyjątkowa” użyte w odniesieniu roli kobiet w Kościele oznacza to samo, co „zredukowana” lub „ograniczona”. Sąd w Imperii przyznał rację blogerom. Nakazał przywrócenie serwisu, choć list, którego dotyczyła sprawa nie wrócił na Messainlatino.it.

„W ciągu trzech miesięcy wygraliśmy sprawę, wybaczcie to być może śmiałe porównanie, ale zacytuję św. Pawła: wbrew nadziei”

– zaznacza szef redakcji.

Potrzebny precedens

Zdaniem Casaliniego wolność słowa w internecie pozostaje jednak zagrożona.

„Jutro może to spotkać innych, którzy nie mają środków, by pokonać Goliata, pomimo jasności – jak sądzę – europejskich przepisów dotyczących obecności w sieci i wolności słowa” – mówi.

„Chciałbym podkreślić fakt, że e-mail był niepodpisany. Oznacza to, że blokada została nałożona przez algorytm, a nie przez prawdziwego recenzenta – dodaje włoski bloger. – Powaga sytuacji polega na tym, że wszystko jest delegowane do algorytmu niezdolnego do rzetelnego osądu, co grozi natychmiastowym usunięciem pracy wykonanej przez prawdziwych ludzi przez wiele lat”. Casalini zaznacza, że nawet po przywróceniu bloga koncern kwestionuje wpis, w którym autor wykazuje niedopuszczalność diakonatu kobiet w świetle dokumentów Soboru Watykańskiego II, Pisma Świętego i Katechizmu Kościoła Katolickiego.

„Praktycznie rzecz biorąc, doktryna katolicka jest zakazana”

– ocenia redaktor Messainlatino.it. I puentuje:

„Katolickim twórcom udzielę precyzyjnej rady: jeśli padniecie ofiarą cenzury, brońcie się i powołujcie się również na nasz wyrok, który stał się ważnym precedensem. Google zostało zobowiązane do pokrycia kosztów sądowych. To minimalna kwota jak na giganta tej wielkości, ale mimo to jest to znaczące zwycięstwo”.

Źródło: lifesitenews.com, messainlatino.it

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama