Pierwsze dwa lata wojny w życiu o. Maksymiliana Kolbego to czas niezwykłych trudów: aresztowanie, obóz w Amtitz, powrót do zrujnowanego przez Niemców klasztoru i mozolna praca nad odbudową życia zakonnego i apostolstwa
Wybuch drugiej wojny światowej we wrześniu 1939 r. przyniósł zasadnicze zmiany w życiu o. Maksymiliana Kolbe i Niepokalanowa, który znajdował się około 40km od Warszawy. Wkrótce po zajęciu przez okupantów stolicy wiadomo było, że należy się ich spodziewać także w Niepokalanowie. Rycerz Niepokalanej znany był ze swej linii redakcyjnej sprzeciwiającej się zarówno komunizmowi, jak i nazizmowi. Tego z pewnością nie przeoczyli najeźdźcy, dlatego też Maksymilian zdecydował, że bracia powinni opuścić Niepokalanów. Niektórym kazał próbować dotrzeć do domów rodzinnych, innym polecił szukać schronienia w różnych klasztorach franciszkańskich. Zostało tylko sześćdziesięciu zakonników, w tym pięciu kapłanów.
W pobliżu klasztoru spadały bomby, w samym zaś klasztorze pojawiali się niemieccy żołnierze, grabiący co się dało - żywność, a nawet krucyfiksy i figury Matki Bożej. Bracia patrzyli, jak niszczone są owoce ich wieloletniej pracy. Przed 19 września do Niepokalanowa wjechała policja niemiecka. Zakonnikom nakazano zebrać się na placu, a następnie załadowano ich do ciężarówek. Nie pozwolono im nawet powrócić do swoich pomieszczeń sypialnych po dodatkowe ubrania czy artykuły codziennego użytku. Dwudziestu braci nie było obecnych przy aresztowaniu, gdyż przebywali w ambulatorium z powodu ran odniesionych podczas bombardowania. Pozostałych ciężarówki wywiozły w kierunku granicy niemieckiej.
Celem był niemiecki obóz koncentracyjny o nazwie Amtitz (Stalag IIIB, Gębice). Był to obóz przejściowy, utworzony latem 1939, w którym osadzono żołnierzy wziętych do niewoli w czasie kampanii wrześniowej oraz pewną liczbę cywilów. 24 września do obozu dotarła grupa 600 osób, w której znajdowało się 100 duchownych, między innymi – bracia z Niepokalanowa. W październiku w obozie przebywało już ponad 25 tysięcy więźniów. Warunki były wyjątkowo złe, a traktowanie więźniów – okrutne. Musieli oni znosić głód i cierpienia związane ze spaniem pod gołym niebem, tortury i karne ćwiczenia. Ci, którzy byli z Ojcem Maksymilianem w Amtitz, opowiadają, jak dodawał im odwagi swoim pogodzeniem się z tą trudną sytuacją, jak pomimo wszelkich trudności i upokorzeń uśmiechał się do nich po ojcowsku.
Po aresztowaniu braci z Niepokalanowa, armia niemiecka pomaszerowała na wschód, a klasztor został zamieniony na szpital. Część braci, którzy wyjechali przed aresztowaniem, wróciła do Niepokalanowa, gdzie pomagali rannym. Niemcy sprawowali nadzór nad tymczasowym szpitalem, ale nie dbali o niego – rabowane były magazyny, z których znikała żywność, odzież, papier, materiały budowlane. Wkrótce zabrakło wszystkiego. Bracia jednak pozostali i powoli do klasztoru zaczęło powracać życie. W grudniu zwolniono także z obozu Maksymiliana i tych braci, którzy zostali z nim wywiezieni, tak że udało im się wrócić do klasztoru przed 8 grudnia, świętem Niepokalanego Poczęcia Maryi.
Zniszczenia były olbrzymie. Znikła nawet figura Matki Bożej, która stała przy bramie Niepokalanowa. Szybko jednak wzięto się do pracy. Kaplica została doprowadzona do stanu używalności, aby można było wznowić wieczystą adorację Najświętszego Sakramentu. W gruzach znaleziono figurę Matki Bożej, którą ustawiono przy wejściu. To były dla Maksymiliana priorytety – i tym zajął się, gdy tylko wrócił do klasztoru. W kolejnych dniach bracia zajęli się odbudową i uprzątnięciem miejsc służących do codziennego życia i pracy: stolarni, mleczarni, warsztatu. Ostatecznie do klasztoru wróciło około trzystu braci. Pozostali nie mogli, ponieważ byli poszukiwani przez gestapo jako osoby szczególnie podejrzane ze względu na ważne stanowiska, jakie zajmowali przy wydawaniu recenzji i gazet.
Przed końcem grudnia Niepokalanów został przekształcony w obóz koncentracyjny; trafiło tam około 2 tys. więźniów. To powiększyło jeszcze trudy i niedostatki. Była to jednak także doskonała okazja do apostolstwa i świadczenia posługi miłosierdzia. Bracia opiekowali się chorymi, ojcowie pełnili funkcję kapelanów. Posługa kapłańska, której o. Maksymilian poświęcił się w tych dniach, przypominała mu to, co robił wcześniej w Zakopanem. Był bardzo wrażliwy na cierpienia chorych, sam też chorował od wielu lat. Zasadniczym powodem troski nie było jednak własne cierpienie, ale głębokie przekonanie, że „chorzy ciężko pracują dla sprawy Niepokalanej. O. Kolbe widział, jak łatwo jest popaść w pychę z powodu własnych osiągnięć, będących owocem dobrego zdrowia; choroba natomiast przycina tę pychę, ucząc człowieka zależności od Boga we wszystkich sprawach. Mawiał też, że jeśli chorzy mogą tyle zrobić dla Niepokalanowa przez swoją cierpliwość, pokorę i wytrwałość, to o ileż bardziej „pracują ci, których zabrała śmierć? Po dostaniu się do nieba zrozumiemy to lepiej, bo tam pracuje się obiema rękami; natomiast tu na ziemi musimy jedną ręką podpierać się, by nie upaść, a więc możemy pracować tylko jedną ręką”.
Bracia zaczęli reorganizować życie swojej wspólnoty, nie zważając na to, że byli pilnie strzeżeni przez Niemców. Pocztą pantoflową o. Maksymilian był na bieżąco informowany o miejscu pobytu i warunkach życia braci odłączonych od Niepokalanowa. System ten pomagał w zachowaniu ideałów zakonnych. Ojciec Maksymilian pisał liczne listy, przesiąknięte żarliwością. Zachęcał nieobecnych braci do kontynuowania działalności misyjnej, polegającej na zdobywaniu serc dla Niepokalanej, nawet w tych trudnych warunkach i przypominał, że mogą owocnie ofiarować swoje cierpienia w tym celu. Maksymilian, jako gwardian swoich braci, ostrzegał ich przed niebezpieczeństwami, jakie mogą na nich czyhać z powodu życia poza klasztorem. Pocieszał ich jednak obietnicą, że jeśli nie będą zdani na własną wolę, pozostaną ludźmi modlitwy i wiary, a także będą w pełni przestrzegać swoich ślubów, to z pewnością otrzymają specjalną łaskę, która pozwoli im przezwyciężyć oziębłość.
W miarę upływu miesięcy powracali kolejni bracia. Wkrótce w Niepokalanowie mieszkało 600 osób z pierwotnej wspólnoty. Na początku 1940 roku o. Maksymilian przyjął nawet nowych członków do nowicjatu. Udało się podjąć wykłady seminaryjne. Zasugerowano mu także, że może uda się uzyskać pozwolenie na wydawanie „Rycerza. Pomysł ten spodobał się, Maksymilian wystąpił więc o stosowne pozwolenie i zostało ono udzielone. W ten sposób w święto Niepokalanego Poczęcia, w 1940 roku, ukazał się pierwszy i jedyny numer w czasie wojny. W nim o. Kolbe opublikował swój ostatni artykuł.
Była to jego ostatnia wola i testament dla Rycerstwa Niepokalanej w całej Polsce. Warto przytoczyć go w całości, wyraża bowiem w zwięzły sposób jego własną postawę duchową, którą pragnął przekazać swoim braciom i członkom Rycerstwa Niepokalanej. Była to postawa całkowitego zawierzenia Bogu przez Maryję i przekonanie, że cokolwiek spotyka nas w życiu, nie dzieje się bez woli kochającego nas Boga i ostatecznie służy naszemu dobru. Można powiedzieć, że Maksymilian przeczuwał, co może zdarzyć się w bliskiej przyszłości i tym mocniej starał się przylgnąć do woli Bożej, z pełnym zaufaniem i oddaniem.
Zbliża się znowu dzień 8 grudnia, dzień święta Niepokalanie Poczętej.
W każde święto Matki Bożej instynktownie odczuwają to dusze, że sumienie oczyścić trzeba, a bardziej jeszcze w dzień Niepokalanego Poczęcia.
Kto może przystępuje wtedy do Sakramentu Pokuty, a komu okoliczności na to nie pozwalają, stara się przynajmniej obmyć swą duszę żalem doskonałym, żalem kochającego dziecka, które nie tyle myśli o karze czy nagrodzie, ile raczej przeprasza Ojca i Matkę, że im przykrość sprawiło.
I słuszne jest to pragnienie oczyszczenia sumienia w dzień Tej, której sumienie nigdy zmazą skalane nie było.
Dusze, co Ją bliżej znają i goręcej kochają, starają się usilnie, by sumienie swoje coraz czystszym i coraz delikatniejszym uczynić, by w ten sposób coraz bardziej do Niej się upodobnić, Jej się podobać, przyjemność Jej sprawić.
Co jest złem, które kala sumienie?
Jeżeli cnotą jest miłość Boża i to wszystko, co z tej miłości pochodzi, to złem będzie wszystko, co tej miłości się sprzeciwia. Tego więc coraz bardziej chroni się dusza pragnąca coraz więcej stawać się nieskalaną na wzór swej umiłowanej i Pani, i Matki duchowej.
Dusze w szczególniejszy sposób Jej oddane odnawiają w tym dniu swoje ofiarowanie się Jej, stąd też i członkowie Milicji Niepokalanej swój akt poświęcenia po spowiedzi i Komunii św. powtarzają i za to odnowienie zyskują odpust zupełny, to jest odpuszczenie wszystkich kar, które po odpuszczeniu winy jeszcze się należą czy na tej ziemi, czy też po śmierci w czyśćcu.
W dniu Niepokalanej po oczyszczeniu swego sumienia, po odnowieniu aktu poświęcenia, po uzyskaniu odpuszczenia kar, łatwiej dusza przychodzi do pokoju wewnętrznego, a nawet i wesela, świadoma, że żadne krzyże ani wewnętrzne, ani zewnętrzne spotkać jej nie mogą bez wiedzy i zezwolenia Bożego, zezwolenia naprawdę kochającego Ojca w niebie, który tylko to dopuszcza, co się przyczynia do dobra dusz na całą wieczność.
Owocem więc tego święta to większa, coraz większa czystość sumienia, pokój coraz to głębszy, pokój w zdaniu się na Opatrzność Bożą i coraz to większa gotowość do coraz to lepszego spełniania swoich obowiązków, by przez to okazać miłość Matce duchowej i Ojcu w niebie.
M[aksymilian] K[olbe]
[źródło: https://pisma.niepokalanow.pl/1216-na-swieto-niepokalanej]
Nieco ponad dwa miesiące później, 17 lutego 1941 Gestapo po raz kolejny pojawiło się w klasztorze, aresztując pięciu spośród sześciu mieszkającym w nich kapłanów, wśród nich – o. Maksymiliana. To był początek jego ostatniej drogi – ku obozowi w Auschwitz i męczeńskiej śmierci.
Materiał powstał w ramach projektu „Polska energia zmienia świat” dzięki wsparciu Partnerów: Fundacji PGE, Fundacji PZU, dofinansowaniu ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Narodowego; Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Funduszu Patriotycznego oraz Sponsorów ENEA S.A. , KGHM Polska Miedź. Mecenasem Projektu jest Tauron Wytwarzanie S.A. Partnerem medialnym jest telewizja EWTN.