Namugongo – to tam bije serce duchowe Afryki. Tam znajduje się Sanktuarium Męczenników – Karola Lwangi i Towarzyszy, a dokładniej 21 mężczyzn, którzy 3 czerwca 1886 roku oddali życie za wiarę.
Przebijano ich włóczniami, poszczególne partie ciała powoli palono na stosie, obcinano ręce oraz nogi. Okaleczonych zostawiano, by skonali z wyczerpania, innym wyrzynano fragmenty ciała. Katowanych i zakrwawionych pozostawiano wygłodniałym psom. Po śmierci ciała męczenników stawały się pokarmem dla ptaków.
Wydawać by się mogło, że opis dotyczy prześladowań chrześcijan w odległej przeszłości, jednak te wydarzenia miały miejsce zaledwie 150 lat temu w głębi Afryki – w Ugandzie, zwanej niegdyś Bugandą. Skazańcy na miejsce kaźni wędrowali trzy dni, skuci w żelazne kajdany, które raniły ich ciała. Wielu z nich nie wytrzymywało katuszy i konali po drodze.
Obecnie w tym miejscu bije serce duchowe Afryki, gdzie znajdują się dwa sanktuaria: katolickie i anglikańskie. Zostały wzniesione po to, aby upamiętnić te wydarzenia, związane z kanonizowanymi w 1964 roku Karolem Lwangą i towarzyszami, pierwszymi świętymi Czarnego Lądu.
Właśnie 3 czerwca 1886 roku we wspomnianym powyżej Namugongo zapłonął stos, gdzie znajdowali się mężczyźni owinięci w trzcinowe maty. Umierali oni w męczarniach, a pogrzebano ich pod resztkami stosu.
Chrześcijaństwo w Ugandzie
Dotarło tam dość późno. Początkowo pojawili się tam anglikanie, a następnie katolicy. Pod koniec lat siedemdziesiątych XIX w. przybyli Ojcowie Biali (dziś to Zgromadzenie Misjonarzy Afryki). Niestety po pewnym czasie misjonarzy dotknęły najpierw represje, a później krwawe prześladowania. Król Mwanga, którego poprzednik wybrał islam, bo trudno było mu się rozstać z wieloma żonami, okazał się człowiekiem, nakazującym zadawać cierpienie albo zabijać. Nie chciał on bowiem szerzyć chrześcijaństwa. Wiązało się ono z określonymi normami moralnymi, które zmuszały władcę do zmiany stylu życia. Król musiałby odstąpić od różnorodnych, niezgodnych z nauką Kościoła praktyk – w tym również homoseksualnych.
Walka z chrześcijaństwem
Dotykała nie tylko duchownych. Okrucieństwa przeniosły się na podwładnych w królewskim w pałacu. Wśród nich był również wódz jednego z plemion, Karol Lwanga, pełniący funkcję przełożonego paziów.
Urodził się on w 1860 roku. Chcąc spotkać misjonarzy, o których pracy słyszał, dotarł do stolicy. Został ochrzczony w 1885 r. i to on właśnie przewodził grupie młodych chrześcijan na dworze. W więzieniu, do którego trafił, nawracał, a nawet ochrzcił kilku współwięźniów. Za odwagę powiedzenia królowi: „Niemożliwe jest nie wyznać tego, w co z całego serca się wierzy” trafił na stos. Jego ciało palono powoli, od stóp, a on dziękował Bogu za męczeństwo. Przed śmiercią zawołał do tych, którzy w tym dniu mieli wraz z nim oddać życie za wiarę: „Za parę chwil spotkamy się w raju”. Do końca podtrzymywał swoich współtowarzyszy na duchu – między innymi dziewiętnastu paziów, wśród których byli zaledwie dwunastoletni chłopcy.
Do swojego oprawcy Lwanga powiedział: „Wierzysz, że dręczysz mnie ogniem, podczas gdy to, co robisz, jest obmywaniem moich nóg źródlaną wodą. Pomyśl raczej o sobie: żeby Bóg, którego obrażasz, nie wrzucił cię w ogień piekielny”. Kiedy płomienie sięgały już serca, chwilę przed śmiercią, Karol wyszeptał: „Boże mój, Boże mój”.
W latach 1885-1887 śmierć poniosło ok. 150 katolików i 40 anglikanów.
Początki Kościoła w Ugandzie charakteryzowały się okrucieństwem i prześladowaniami. Dziś afrykańskie państwo jest w ponad 80% chrześcijańskie, z czego katolicy stanowią tam ok. 40% wierzących.
Brewiarz, Modlitwa w drodze