Dziecko jest owocem miłości, jak też decyzji. Potomstwo to pewnego rodzaju miara miłości, ale też konkretnego rozeznania swojej sytuacji, by świadomie przyjąć odpowiedzialność za dziecko – powiedział ks. Robert Wielądek. Dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin KEP w rozmowie z KAI wyjaśnia, czy świadome nieposiadanie dzieci przez małżonków to grzech.
Anna Rasińska (KAI): Podczas ceremonii ślubnej kapłan zadaje małżeństwu kilka pytań. Jedno z nich brzmi: „Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg was obdarzy?”. Para ma wówczas odpowiedzieć: „Chcemy”. Co jeśli nie jest to zgodne z prawdą? Czy świadome nieposiadanie dzieci przez małżonków to grzech?
W istotę sakramentu małżeństwa wpisana jest otwartość na życie, która jest również potrzebna dla stwierdzenia jego ważności. Sam sakrament z góry zakłada, że przyjmują go osoby stojące w prawdzie wobec Boga. Małżeństwo osób, które świadomie skłamały, jest nieważne.
Wszyscy dobrze wiemy, że na kłamstwie nie da się zbudować nic trwałego. Jeżeli para od początku wchodzi w przestrzeń życia sakramentalnego, budując swoją przyszłość na kłamstwie, trudno, aby taki związek rozwijał się w sposób wartościowy. Jeśli ktoś przygotowywał się do sakramentu małżeństwa, wie, jakie są jego założenia. Pytanie o dzieci pojawia się także w protokole, który każda para musi spisać. Nie ma możliwości, żeby ktoś wstąpił w związek małżeński nieświadomy tego założenia.
Pytanie pozostaje inne – na ile ktoś poważnie traktuje kwestie życia sakramentalnego. Choć myślę, że w dzisiejszych czasach związków zawieranych z tradycji czy przymusu jest coraz mniej.
KAI: Załóżmy, że para szczerze chciała mieć dzieci, ale zmieniła zdanie. Swoją decyzję motywuje czasami troską o ekologię. Intencje tej pary są szczere. Przykładowo, chcą żeby ich dziecko ominęły dotkliwe skutki przewidywanej przez niektórych katastrofy klimatycznej.
Warto zauważyć, że w historii świata, nawet tej najnowszej, mieliśmy już wiele podobnych prognoz. Proroków, wieszczących rychły koniec świata lub inną katastrofę.
Oczywiście nie jest tak, że problem związany z ekologią nie istnieje. Papież Franciszek pisze, że troska o świat stworzony jest ważna, podkreśla piękno stworzonego świata, o który należy dbać.
Warto jednak zacząć od własnego rachunku sumienia w tej kwestii. Nie możemy bagatelizować spraw związanych z ekologią, ale moim zdaniem nie powinniśmy przekładać tego na kwestie posiadania dzieci, na otwartość na życie. Jestem przekonany, że jeżeli popatrzymy na nasze życie z wiarą, mamy świadomość, że Pan Bóg się o nas troszczy w każdej sytuacji.
KAI: A co jeśli ktoś panicznie boi się wojny, wręcz zmaga się ze stanami lękowymi, spowodowanymi ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie. Wybuch wojny za naszą wschodnią granicą zachwiał poczuciem bezpieczeństwa wielu rodzin. Co jeśli para nie chce mieć dzieci w obawie przed eskalacją tego konfliktu?
Dziecko jest owocem miłości. Pismo Święte mówi, że tam, gdzie jest miłość, znika lęk.
Proszę zauważyć, że pokolenie naszych dziadków czy pradziadków rodziło się w czasach krwawej wojny obejmującej terytorium naszego kraju. Niepokój w świecie zawsze był.
Oczywiście z cudzym lękiem się nie dyskutuje, uważam, że pojawia się tu przestrzeń dla duchownych czy świeckich, którzy powinni pomoc oswoić ten lęk, pomóc odnaleźć jego źródło, towarzyszyć i być z nimi.
KAI: Wychowanie dzieci wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Co jeśli małżeństwo świadomie gospodaruje swoimi finansami i nie decyduje się na powiększenie rodziny, ponieważ po prostu nie ma na to pieniędzy?
Takie sytuacje oczywiście też istnieją. Każda para musi stanąć przed Bogiem i zadać sobie pytanie, na ile brak otwartości na życie jest uzasadniony, a na ile jest wynikiem naszego egoizmu.
Dziecko jest owocem miłości, jak też decyzji. Oczywiście jako ksiądz nie stanę nad konkretną parą i nie będę im nakazywać, co mają robić. Uważam jednak, że potomstwo to pewnego rodzaju miara miłości, ale też konkretnego rozeznania swojej sytuacji, by świadomie przyjąć odpowiedzialność za dziecko. Choć osoby głęboko wierzące mówią często: „Dał Bóg dziecko, da i na dziecko” – to jest realne doświadczenie tych par, osób, które idą przez życie z prawdziwą wiarą.
Wydaje mi się też, że oczekiwania wobec rodziców są dziś naprawdę bardzo zawyżone. Planując potomstwo na wstępie pojawia się myślenie o najlepszej szkole, wielu zajęciach dodatkowych. Oczywiście inną kwestią jest zadbanie o podstawowe potrzeby dziecka (jedzenie, ubrania itp.), ale należy także zauważyć problem wielu małżeństw, które borykają się z problemem spłaty kredytu czy choćby uzyskania go.
KAI: Uważa Ksiądz, że za mocno powiązaliśmy kwestie posiadania dzieci z finansami?
To bardzo złożona sytuacja, z jednej strony mamy rodziny, które zastanawiają się, jak zaplanować budżet rodziny, nie brak rodziców, którzy przeakcentowali znacznie „mieć” nad „być”. Myślę, że w końcu ta bańka pęknie i wszyscy zobaczą, że tak się nie da, że takie życie nie daje zaspokojenia ani prawdziwego szczęścia. Przestrzeń rodzicielstwa ma być przestrzenią radości, a staje się przestrzenią uciemiężenia. W dodatku takiego, które ludzie sami na siebie nakładają, stawiając sobie przesadne wymagania.
Moje pokolenie czerpało radość ze wspólnych zabaw z rówieśnikami. Dziś młodzież często ma wszystko, a jednak brakuje im radości z życia, prawdziwych relacji, nie potrafią docenić tego, co mają.
Patrząc na to, ile dziś osób nie chce mieć dzieci, dochodzę do wniosku, że to może być po części pokłosie tego, iż rodzice napisali sobie taki scenariusz na swoje rodzicielstwo, że sami już nie chcą w nim uczestniczyć i wcale się temu nie dziwię. Przygniata ich presja, mają poczucie, że muszą stać się ekspertami w każdej dziedzinie.
KAI: A co z przyczynami typowo zdrowotnymi? Niektóre choroby przewlekłe stanowią zagrożenie dla kobiet w okresie ciąży. Co jeśli kobieta cierpi na podobną przypadłość i zwyczajnie boi się, że ciąża może się dla niej źle skończyć? Albo w chwili wstąpienia w związek małżeński jest już w wieku, w którym ryzyko wad genetycznych u dziecka wzrasta?
Faktycznie, jest to coraz częstszy problem. Pewna pani profesor z KUL-u podała, że w Polsce mamy ponad 1,5 mln par doświadczających problemów zdrowotnych. Nie ma tu łatwych ani szybkich odpowiedzi. Tego typy dylematy domagają się od nas szczególnego duszpasterstwa rodzin, o którym mówi papież Franciszek. Towarzyszenia takim parom, bycia z nimi w ich problemach, rozmowy z nimi, odkrywania motywacji, potwierdzenia pewnych dylematów. Ile małżeństw, tyle historii, nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie.
Tu podobnie, ważne jest stanięcie w prawdzie przed Panem Bogiem i rozeznanie co nami kieruje – miłość, lęk, nasz egoizm? Taka para nie musi się nikomu tłumaczyć. Papież Franciszek pisze w adhortacji „Amoris laetitia”, że woda, która się zastoi, zaczyna się psuć, tak samo miłość, która nie doświadcza rozwoju. Pytanie polega na tym, co jest dla nas tym rozwojem? Dla jednych będzie to otwarcie na życie, dla innych chociażby rozwój relacji małżeńskiej. Nie ma jednej odpowiedzi, która będzie pasowała do każdej sytuacji.
KAI: Czy jeśli takie pary chcą żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła, są skazane na tzw. białe małżeństwo?
Nie, jeśli są to ludzie, którzy z wiarą podchodzą do tej przestrzeni, prowadzą życie sakramentalne, to nie jest nakaz czy wymóg. Wejście w relację z Jezusem jest wyborem oraz przyjęciem etyki moralnej, którą oferuje Kościół. Kościół mówi, że jeżeli na danym etapie rozeznaję, iż nie jestem otwarty na życie, to podejmuję bliskość małżeńską w dni niepłodne. W ten sposób odpowiedzialnie podchodzimy do swojego małżeństwa.
KAI: Czy takim parom pozostaje NPR? A jeśli strach przed ciążą jest na tyle duży, że uniemożliwia fizyczne zbliżenie małżonków, co powoduje również ich oddalenie na poziomie duchowym.
Dla mnie to pytanie o to, czy ci ludzie faktycznie zagłębili się w naukę metod rozpoznawania płodności. Najczęściej podobny lęk cechuje osoby, które ich nigdy dobrze nie poznały. W tego typu doświadczeniach pomóc mogą poradnie życia rodziny, które można znaleźć przy niektórych parafiach.
Warto natomiast przyjrzeć się źródłom tego lęku. Tu również potrzeba rozeznania i indywidualnego towarzyszenia, kierownika duchowego. Ile małżeństw tyle dróg do Pana Boga. Papież Franciszek w „Amoris laetitia” przypomina, że zadaniem duchownych nie jest zastępowanie ludziom sumienia, ale pomoc w jego kształtowaniu. Możemy natomiast pewne rzeczy zobiektywizować, ale konkretna para, kierując się nauką Kościoła, w swoim sumieniu musi odczytać, jaka jest najlepsza dla nich droga.
Wiem, że moje odpowiedzi są nieostre, ale muszę zaznaczyć, że ta ostrość pojawia się po zaznajomieniu się z problemami konkretnej pary.
KAI: Wydaje mi się, że księży, którzy z uwagą przyjrzą się problemom konkretnej pary i postarają się dogłębnie przeanalizować sytuację, nie jest wielu. Gdzie można znaleźć takiego duchownego?
Tak naprawdę każdy ksiądz powinien to robić, choć oczywiście ubolewam nad tym, że nie zawsze tak jest. Natomiast, jeżeli ktoś chce w sposób świadomy podejść do wiary i spowiedzi, powinien znaleźć swojego przewodnika duchowego, czasami również kierownika duchowego. Mam świadomość, że jest to trudne. Z pewnością w tej przestrzeni jest wiele do poprawy. Jednak jeśli ludzie potrafią znaleźć lekarza specjalistę i jechać do niego na drugi koniec Polski... Oczywiście duchowni powinni uczyć się towarzyszyć wiernym i jest to jedno z pilniejszych dziś zadań w formacji zarówno osób duchownych, jak i świeckich.
Anna Rasińska / Warszawa