„To, co się dzieje wokół papieża, kard. Adama Sapiehy, Benedykta XVI czy Matki Teresy w polskich i zagranicznych mediach, nie dzieje się bez powodu. To zamierzony, frontalny atak na niepodważalne filary Kościoła” – mówi kard. Kazimierz Nycz.
Kard. Nycz odnosząc się w rozmowie z red. Marcinem Makowskim dla catolico.pl, serwisu analitycznego Stacji7, do oskarżeń związanych z tuszowaniem pedofilii przez Jana Pawła II powiedział, że „znając Wojtyłę i jego widzenie człowieka – a to nie był personalista tylko od strony etycznej, ale również praktycznej – dla niego godność jednostki była kluczowa".
„Posądzanie go o intencjonalne zaniedbania jest moim zdaniem nieprawdopodobne.Tak się składa, że na początku kapłaństwa słyszałem o osobach, o których film czy książka holenderskiego dziennikarza Maxima Culpa próbują opowiadać” – mówi metropolita warszawski, dodając, że wiedział o istnieniu Sadusia, Surgenta i Lorenca.
„Nie zapominajmy jednak, o jakich czasach mówimy. Komuniści represjonowali Kościół, a aparat bezpieczeństwa robił wszystko, aby mu zaszkodzić. Gdy można było uderzyć w biskupa – choćby plotkami – robiono to bez zawahania” – dodaje. Kard. Nycz podkreślił, że „nie twierdzi, że wszystkie przypadki były zmyślone”, ale „do każdego doniesienia i oskarżenia trzeba było podchodzić ostrożnie”.
„Wiemy już dzięki pracy wielu historyków, że nie można się z materiałami wytworzonymi przez Wydział IV Służby Bezpieczeństwa nie liczyć, bo niektóre zawarte w nich informacje są ważnym świadectwem epoki, ale z drugiej strony nie można traktować ich jak prawdy objawionej. Jeżeli połączymy tę wiedzę, kontekst historyczny oraz prześledzimy życiorysy osób, na których opiera się autor dokumentu oraz książki, powstają potężne znaki zapytania dotyczące wiarygodności ich przekazu” – podkreśla kard. Nycz.
Zapytany o możliwość otwarcia archiwów kościelnych oraz o odmowy, z jakimi spotykają się dziennikarze, kard. Nycz wyjaśnił, że istnieje „klauzula czasu, która zakłada upublicznienie dokumentów po 50 latach od ich sporządzenia”. „Jeżeli ktoś chce przyjść do mnie do archiwum i grzebać na przykład w teczkach kard. Glempa, gdzie wiele opisywanych osób nadal żyje – nie mogę mu w oparciu o obowiązujące prawo tych dokumentów udostępnić. To nie ma nic wspólnego ze złą wolą” – podkreśla metropolita warszawski.
Kard. Nycz zapytany o to, jak rozumieć wypowiedź papieża Franciszka że „(...) na wszystko należy patrzeć z perspektywy czasów, w jakich to się działo". „Anachronizmy zawsze są szkodliwe. W tamtych czasach wszystko tuszowano. Nawet skandal w Bostonie, wszystko tuszowano”, mówi: „Ja odebrałem wypowiedź papieża w kontekście ahistoryczności oskarżeń. Czasy były inne i nie wolno ich oceniać tylko przez pryzmat naszej dzisiejszej wiedzy. Nie można przykładać teraźniejszej miary do czegoś, co działo się ponad pół wieku temu”.
Nie zgodził się jednak ze stwierdzeniem, że „wszyscy tuszowali”. „Tamto pokolenie, w moim odczuciu, w miarę możliwości starało się robić dużo. 60, 70 lat temu, gdy rozpoczynałem świadome życie, naprawdę nikt – w Kościele i poza nim – nie przypuszczał nawet, że skala tego grzechu jest aż tak duża. To człowiekowi przez głowę nie przechodziło” - podkreśla kard. Nycz.
Zapytany o to, co się dzieje od strony społecznej i politycznej wokół Jana Pawła II, kard. Nycz przypomniał apel Konferencji Episkopatu Polski, że „nie należy Jana Pawła II i tzw. obrony papieża mieszać z polityką”. „Nie można robić z niego narzędzia do osiągania własnych celów politycznych” – mówi. „Natomiast to, co się dzieje wokół papieża, kard. Adama Sapiehy, Benedykta XVI czy Matki Teresy w polskich i zagranicznych mediach, nie dzieje się bez powodu. To zamierzony, frontalny atak na niepodważalne filary Kościoła” – podkreśla kard. Nycz.
Odnosząc się do sondaży, z których wynika, że Polacy nie zmienili swojego zdania o Janie Pawle II i nadal pozostaje dla nich autorytetem, kard. Nycz powiedział: „Społeczeństwo nie poparło nagonki wobec papieża. Atak na niego nie zmieniło, a nawet utwierdziło przekonanie większości Polaków o jego świętości". Kard. Nycz zapytany o odchodzenie młodych ludzi z Kościoła powiedział, że „Kościół musi być tam, gdzie są ludzie i nie uważać żadnej przestrzeni za niegodną mówienia o Dobrej Nowinie", dlatego pytanie brzmi: nie czy być w internecie, tylko jak być? Z czym iść? Co do niego wnosić?”.
„Jeżeli mamy iść na Tik Toka i Twittera tylko po to, aby zaistnieć po celebrycku, upodabniając się do wszystkiego, co się tam znajduje – to nie ma sensu. Natomiast pójście po to, aby zanieść tam słowo Boga, to odwieczny dylemat. Mieli go pierwsi apostołowie, zwłaszcza św. Paweł, który przekonywał resztę, że trzeba ewangelizować pogan. Spotykać się z greckimi filozofami. Nie uciekać od świata. Ciekawy jest jednak wątek naśladowania, albo odprawiania liturgii w grach...” – odpowiada na to pytanie metropolita warszawski.