Apele o powołanie komisji w sprawie nadużyć seksualnych duchownych nie mają na celu wyjaśnienia problemu, ale stałe grillowanie Kościoła. Innymi słowy, nie chodzi o to, aby „złapać króliczka, ale aby gonić go” – zauważa o. Dariusz Kowalczyk SJ
Powoływanie komisji staje się nieraz metodą na zamaskowanie rzeczywistych intencji i zastąpienie rzetelnego śledztwa medialnym grillowaniem oskarżonych, którym nie daje się prawa do obrony – zauważa o. Dariusz Kowalczyk w najnowszym „Idziemy”. Oczywiście zdarzają się komisje, w których zasiadają fachowcy, którzy porządnie wykonują swoją robotę, ale nie jest to bynajmniej regułą. W dobrze funkcjonującym państwie istnieją instytucje takie jak policja, prokuratura i sądy, które w pierwszej kolejności powinny zajmować się tropieniem przestępstw i nie ma powodu, aby wyręczały ich w tym komisje.
Postulaty powoływania komisji, która miałaby badać przypadki seksualnego molestowania nieletnich przez duchownych katolickich zawierają w sobie ukrytą intencję – stwierdza jezuita. „Im więcej komisji już powstało, im więcej dokumentów wydano i im więcej procedur wdrożono, tym większy jest krzyk, aby powstawały kolejne zespoły, by jeszcze głębiej zbadać tzw. pedofilię w Kościele. Bo nie chodzi tutaj o to, by złapać króliczka, ale by gonić go, a w ten sposób dalej łączyć pedofilię z Kościołem – i tylko z Kościołem”.
Tak właśnie wyglądało to we Francji, gdzie stosowna komisja miała przebadać przypadki wykorzystywania nieletnich w środowisku kościelnym na przestrzeni minionych 70 lat. Raport będący wynikiem dwuipółletnich prac jest swoistym kuriozum: „ostateczną liczbę ofiar ustalano na podstawie sondażu Instytutu Badania Opinii i Marketingu we Francji. Wyszło, że w ciągu 70 lat ofiarą molestowania w środowisku kościelnym padło 330 tys. nieletnich”. Warto powtórzyć: winę ustalono na podstawie sondażu! Nie badano wnikliwie zgłoszeń, ale oparto się na pewnej liczbie przypadków, które następnie ekstrapolowano, rozciągając je metodami statystycznymi na cały francuski Kościół. Nie wiadomo, ile z oskarżeń było fałszywych, a sami oskarżeni – często już nieżyjący – nie mogli się bronić. Podobnie było w Portugalii, gdzie sporządzony przez komisję raport, „który donosił o prawie 5 tys. rzekomych przypadków molestowania, tyle że prokuratura przyjęła do rozpatrzenia…
Co byłoby, gdyby ktoś zechciał powołać analogiczne komisje dotyczące, na przykład, szkolnictwa? „Do komisji każdy mógłby napisać list, e-mail, by zgłosić jakiś przypadek sprzed 20, 30 czy 60 lat. A komisja wszystko by policzyła i by jej wyszło, ile to setek tysięcy osób czuło się w szkole w jakiś sposób molestowanych. Czyż w tym przypadku większość mediów i opinii publicznej nie podniosłaby alarmu, że taka «lustracja» to jakiś obłąkańczy atak na szkołę i nauczycieli i próba destabilizacji życia społecznego?”
Rzetelna analiza nie może opierać się wyłącznie na jednostronnych relacjach. Nie bagatelizując problemu molestowania seksualnego, każdy przypadek trzeba rozważać indywidualnie, weryfikując doniesienia, ustalając fakty i dając oskarżonemu prawo do obrony. To powinno być oczywiste w państwie, w którym obowiązuje kultura prawa. Jednak, jak podkreśla o. Kowalczyk, nie o prawo i o prawdę tutaj chodzi. Chodzi o medialną nagonkę: „Media rzucają się bez żadnych hamulców na każdy przypadek, który dotyczy księdza. Coraz więcej fałszywych oskarżeń. Czy w tej sytuacji kolejne komisje okołokościelne są rzeczywiście potrzebne, by ukarać przestępców i chronić dzieci przed molestowaniem, czy też może przyczynią się one jedynie do podsycania celowego zamętu pod hasłami «Kościół nie radzi sobie z pedofilią» i «Czy Jan Paweł II nie bronił pedofilów?»”.
Zdaniem o. Kowalczyka kolejne apele o powoływanie komisji nie mają na celu wyjaśnienia prawdy – ale medialne grzanie tematu. Ustaleniem faktów i ukaraniem winnych powinny się zająć sądy – zarówno państwowe, jak i kościelne. Instytucje te wspomagać mogą kompetentni historycy, badający archiwa kościelne. Niekoniecznie jednak potrzebne są kolejne komisje, „by dać żer tym, którzy obłudnie tworzą «never ending story» o Kościele, który ma się kajać i przepraszać”.