Kompleks Herostratesa

Prowadząc prace przy procesie beatyfikacyjnym papieża Polaka, kierowałem się zasadą: „Działać szybko, ale dobrze”. Taką drogę wskazał mi Benedykt XVI, co odczytałem jako zachętę do unikania niepotrzebnych opóźnień.

Jedyną dyspensą było zwolnienie z 5-letniego okresu oczekiwania na rozpoczęcie procesu. Wszystkie inne normy przewidziane przez prawo kanoniczne zostały zachowane pomimo nacisków ze strony różnych grup świeckich i duchownych, aby od nich odstąpić i ogłosić Jana Pawła II świętym przez aklamację Ludu Bożego.

Przygotowując się do rozpoczęcia procesu, poprosiłem o zorganizowanie spotkania z grupą ekspertów, która miała mi pomóc we wskazaniu płaszczyzn badań, jakie należało podjąć. W jej skład weszły osoby ze świata nauki, polityki oraz mediów. Były to zarówno osoby świeckie, jak i duchownie. Wśród zasugerowanych przeze mnie tematów znajdowały się także kwestie związane z osobą założyciela Legionistów Chrystusa Marciala Maciela Degollady i reakcją Jana Pawła II na sygnały o nadużyciach, do których dochodziło w Kościele amerykańskim. Nikt z uczestników spotkania nie dostrzegał nieprawidłowości w podejściu papieża do kwestii nadużyć seksualnych. Podkreślano jednak konieczność przeprowadzenia badań źródłowych, aby nie było wątpliwości co do uczciwości Jana Pawła II w tej sprawie. Pomimo pewnych trudności metodologicznych w pracach komisji historycznej temat ten został podjęty. Trudności polegały na braku bezpośredniego dostępu do zbiorów archiwum watykańskiego, zawierających dokumenty z ostatnich lat. Były one objęte klauzulą tajności – i nie jest to żaden ewenement. Kolejne zbiory udostępniane są dopiero po upływie okresu przewidzianego przez prawo. Biorąc to pod uwagę, komisja historyczna sformułowała listę pytań, które zostały przekazane Kongregacji ds. Świętych, a ta skierowała je do odpowiednich organów Stolicy Apostolskiej z prośbą o przeprowadzenie kwerendy. Zaprzysiężeni archiwiści, kompetentni w jej dokonywaniu, zostali zaangażowani w przygotowanie odpowiedzi na postawione pytania. Były wśród nich także te dotyczące stosunku Jana Pawła II do zjawiska pedofilii w Kościele amerykańskim oraz te związane z postacią Maciela Degollady. Odpowiedzi, które otrzymaliśmy, potwierdziły przekonanie, że Jan Paweł II jest człowiekiem, który pozostaje poza jakimikolwiek podejrzeniami dotyczącymi matactwa lub zaniechania w tej dziedzinie. Papież Polak był bardzo wrażliwy na te sprawy. Jeden z biskupów pomocniczych diecezji rzymskiej opowiadał mi o spotkaniu Ojca Świętego z kardynałem wikariuszem, podczas którego padło oskarżenie wobec pewnego kapłana. Reakcja papieża była natychmiastowa: „Jeśli to jest prawda, ten człowiek nie powinien być kapłanem!”. Zarządzono dogłębne zbadanie sprawy. Myślę, że sytuacja ta dobrze ilustruje, jaka była reakcja Jana Pawła II na takie przestępstwa.

W przypadku Ojca Świętego mamy do czynienia z wielką transparencją. Jeżeli w uczciwy sposób spojrzymy na jego wypowiedzi i działania, to zauważymy, że donioślejszego głosu na temat potrzeby oczyszczenia Kościoła z przestępstw na tle pedofilskim niż głos Jana Pawła II za jego czasów nie było. A głos ten pojawił się już w 1993 r. w przemówieniu do biskupów amerykańskich. Powiedział on wówczas, że dla przestępców, którzy krzywdzą najsłabszych, nie ma miejsca w Kościele. Ten głos przybierał na sile wraz z ujawnianiem skali i wagi problemu. Nikt poza Janem Pawłem II w ówczesnym świecie tego tak ostro nie mówił. Oskarżanie go o sprzyjanie czy „zamiatanie pod dywan” przestępstw wykorzystywania seksualnego małoletnich jest absurdem, a przede wszystkim przeczy faktom.

W tym kontekście nie muszę przytaczać wszystkich słów i podejmowanych przez św. Jana Pawła II konkretnych działań, także na płaszczyźnie prawnej, mających na celu walkę z wykorzystywaniem dzieci. Ostatnie wypowiedzi przedstawicieli Konferencji Episkopatu Polski i opublikowane dokumenty są powszechnie znane.

Zdumiewa mnie jednak fakt, że ani w tamtych czasach, ani dzisiaj nie słychać głosów tak jednoznacznie jak papież piętnujących tego typu zachowania w innych środowiskach. Ujawnione i udokumentowane zjawiska pedofilii w różnych grupach społecznych oraz propagowanie idei legalizacji pedofilii przez niektóre ugrupowania i ruchy polityczne w tzw. cywilizowanej Europie nie wzbudziły, jak się wydaje, aż tak radykalnej reakcji wśród tych, którzy dzisiaj tak zagorzale atakują św. Jana Pawła II, wskazując na jego domniemane zaniedbania. Obawiam się, że taka postawa, przynajmniej w przestrzeni medialnej, może być odebrana jako relatywizowanie przestępstwa pedofilii i jako próba nadawania różnego ciężaru gatunkowego cierpieniu ofiar pedofilów. Bałbym się nawet pomyśleć, że wcale nie chodzi o walkę ze złem, jakim jest pedofilia w każdym jej wydaniu, ale o cyniczne manipulowanie cierpieniem nieletnich ofiar dla uzyskania doraźnych korzyści w walce ideologicznej z Kościołem albo nawet o żałosny kompleks Herostratesa.

« 1 »

reklama

reklama

reklama