W tym świecie, w którym – bądźmy szczerzy – każdy myśli o sobie, Opus Dei szuka sposobów, by ludziom chciało się robić coś dla innych. To może być opieka nad żoną, która jest chora. Albo nad mężem, choć jest uciążliwy – mówi ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski, wikariusz Opus Dei w Polsce i 6 innych krajach.
Ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski jest wikariuszem regionalnym, czyli zwierzchnikiem Opus Dei w Polsce, na Słowacji, w Czechach, na Litwie, na Łotwie, w Estonii i Finlandii, a wkrótce także w Chorwacji i Słowenii. Duchowny udzielił wywiadu Barbarze Kasprzyckiej z „Dziennika Gazety Prawnej”.
Został zapytany o artykuł w „Finacial Times” gdzie napisano, że Opus dei werbuje dzieci. „Byli członkowie opowiadali, że kilkunastoletni ludzie są poddawani psychomanipulacji, wykorzystuje się ich zagubienie, zachęca do umartwień, samobiczowania, noszenia na udach słynnych „łańcuszków” (cilice)” – mówi Barbara Kasprzycka, odnosząc się do tekstu w „FT”.
Zwierzchnik Dzieła w Polsce odpowiada, że nie werbuje ono dzieci i nikt przed 18. rokiem życia nie może do niego wstąpić. Istnieje natomiast formacja dla rodziców i młodzieży.
„Opus Dei towarzyszy rodzicom w bardzo trudnym zadaniu wychowania młodych ludzi – mówi. – Dlaczego ludzie nie chcą mieć dziś dzieci? Pytanie szalenie poważne: jedni z egoizmu. Ale inni z odpowiedzialności. Bo ten świat jest bardzo skomplikowany dziś. I wychowanie dzieci jest bardzo trudne. Organizujemy więc np. letnie akademie familijne dotyczące wychowania dzieci, z analizowaniem kazusów itp. Inspirujemy wspólne wyjazdy. To nie jest networking i to nie jest mafia. W tym świecie, w którym – bądźmy szczerzy – każdy myśli o sobie, Opus Dei szuka sposobów, by ludziom chciało się robić coś dla innych. To może być opieka nad żoną, która jest chora. Albo nad mężem, choć jest uciążliwy”.
Duchowny odnosi się też do sprawy fizycznych umartwień zalecanych członkom Dzieła.
„W życiu duchowym umartwienia to nie najważniejsza sprawa – podkreśla ks. Moszoro-Dąbrowski. – One się mieszczą w naśladowaniu Jezusa i podejmowaniu Krzyża. To jest coś, co przeszkadza: to może być post, włosiennica, która odbiera komfort, to jest praca na stojąco, zamiast siedząc, jeśli komuś to pomaga zachowywać dyscyplinę. Św. Josemaria mówił, że większym umartwieniem bywa uśmiechnąć się, gdy ktoś jest zmęczony; i że należy szukać takich umartwień, które uprzyjemniają życie bliźniemu”.
Ksiądz zaznacza, że do trudnych umartwień nie zachęca się młodych ludzi.
„Raczej zachęcamy, żeby nie korzystali z telefonu po 21. By byli w swoim życiu umiarkowani. Nikt nie będzie zachęcał do postów czy umartwień dziewczyny, która ma gigantyczne problemy, tnie się, czy ma zaburzenia łaknienia! (…) Będziemy zachęcać ją do budowania relacji z rodziną, rówieśniczkami, a nie do wstępowania do Opus Dei i podejmowania umartwień, które będą ją jeszcze bardziej dołować” – mówi.
Barbara Kasprzycka pyta też o atmosferę tajemniczości kojarzoną z Opus Dei. Jej rozmówca odpowiada, że Dzieło się zmienia.
„Statut – dostępny. Zasady finansowania – proszę bardzo. Ile jakich szkół na świecie i w Polsce jest z nami związane – wszystko powiem. Ilu mamy członków – oczywiście. Ale nie powiem, jak się nazywają. Do tego nie mam prawa, bo to są chronione dane osobowe” – wylicza ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski.
„Problem zaczyna się tam, gdzie (Opus Dei) wchodzi w życie publiczne” – zauważa redaktor.
„Zgadza się. Jeśli ktoś się afiszuje, że jest w Opus Dei – na pewno nie jest w Opus Dei. My ich formujemy w tym duchu, by nigdy nie wykorzystywali Kościoła” – odpowiada zwierzchnik Dzieła w Polsce. Odpowiada też na pytanie o Romana Giertycha:
„Znam rodzinę Giertychów. Romana poznałem w latach 90. Od zawsze się angażował w politykę, stał na czele Młodzieży Wszechpolskiej, wychował wielu nietuzinkowych polityków. Krzysztof Bosak, bardzo mądry człowiek, był jego ulubionym wychowankiem. Nie śledzę z bliska mediów społecznościowych i oczywiście nie jestem w stanie dokładnie ocenić, kto ma rację w tych sporach. Jednak zadaję sobie pytanie, czy ten styl polityki, również ten sprzed kilku lat, odpowiada szukaniu dobra wspólnego. A w nim pokój społeczny jest centralny”.
„Opus Dei jest dziś kojarzone z najgorętszym, pełnym najgorszych emocji politycznym sporem w Polsce” – stwierdza dziennikarka.
„Opus Dei tego nie firmuje, ja tego nie firmuję. To jest dla mnie potężny ból głowy. Żaden z polityków, którzy są w epicentrum tego sporu, nie jest twarzą Opus Dei. Proszę ich pytać, czy oni w tym podzielonym świecie stosują naukę papieża Franciszka, żeby budować mosty. Ale to jest pytanie też o rolę biskupów – oni są pasterzami ludu Bożego, i do nich należy zadanie, by dawać wskazówki dla wierzących, którzy działają publicznie” – odpowiada ks. Moszoro-Dąbrowski.
Zapytany o posła Marcina Romanowskiego, którego usiłowano aresztować w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, mówi:
„Ufam instytucjom, ufam prokuraturze i sądom. Od tego zależy pokój społeczny. Jeżeli zostanie skazany, to poniesie karę, kara ma też cel poprawy, można powiedzieć pokutny. Pan Jezus mówił «byłem w więzieniu i odwiedziliście mnie», a nie «byłem skazany niesprawiedliwie». Błędy lub nawet grzechy towarzyszą ludziom Kościoła. One nie przekreślają człowieka. Skazanie nie oznacza wykluczenia z Kościoła ani też z Opus Dei”.
Źródło: DGP