Do białoruskiego aresztu trafiło dwóch księży z zakonu oblatów. Księża zostali oskarżeni o dywersję. Proces przeprowadzono przez internet, a wyroku nie podano publicznie. Nie znają go nawet skazani. Wśród 1,5 tys. więźniów politycznych na Białorusi są Polacy i zwykle niewiele udaje się zrobić. Jednak na takie sytuacje trzeba zareagować.
Sprawa aresztowania na Białorusi dwóch oblatów – posługujących w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie na wschodzie kraju o. Andrzeja Juchniewicza i o. Pawła Lemecha – to wzorcowy przykład działania dyktatury. Księża zostali oskarżeni o dywersję. Nie do końca wiadomo, za co konkretnie, ale przepisy obowiązujące na Białorusi są takie, że wystarczyłby wpis w internecie. Ks. Andrzej Juchniewicz na początku inwazji Rosji na Ukrainę wyrażał solidarność z zaatakowanym narodem, więc mogło to być powodem interwencji władz. Możliwe też jednak, że znalazła się inna przyczyna. Proces przeprowadzono przez internet, a wyroku nie podano publicznie. Nie znają go nawet skazani. Wiadomo tylko, że nie wyszli na wolność, więc najwidoczniej był to wyrok skazujący. Księża przebywają w tzw. areszcie administracyjnym. W Rosji i na Białorusi trafiają do niego osoby oskarżone np. o chuligaństwo czy złośliwe przeciwstawianie się służbom państwowym. W ten sposób karano np. Aleksieja Nawalnego, rosyjskiego opozycjonistę. Areszt administracyjny często trwa kilka tygodni, ale jak będzie w przypadku dwóch oblatów – tego nie wiadomo.
Aresztowanie i wydanie wyroku na oblatów zbiegają się w czasie z ucieczką na Białoruś sędziego Tomasza Szmydta, który od dłuższego czasu miał być podejrzewany przez polskie służby o współpracę ze wschodnim sąsiadem. Afera Szmydta nie przynosi chluby polskiemu państwu, które nie potrafiło zawczasu zareagować. Pozostaje mieć nadzieję, że w sprawie ks. Juchniewicza i ks. Lemecha Warszawa zadziała skuteczniej. Podstaw do optymizmu nie daje to, że wśród 1,5 tys. więźniów politycznych na Białorusi są Polacy oraz współpracownicy polskich mediów i zwykle niewiele udaje się zrobić. Ważne jest to, żeby Polacy – nie chodzi tylko o rząd, ale o obywateli – nie przyzwyczajali się do tego, że za naszą wschodnią granicą źle się dzieje. Na takie sytuacje, jak bezprawne zamknięcie w aresztach dwóch księży trzeba zareagować.