Na zamarzniętym jeziorze w Łagowie trenują strażacy z całego województwa lubuskiego. Jak podał mł. bryg. Arkadiusz Kaniak, rzecznik lubuskiej straży pożarnej, druhowie ćwiczą, jak wyciągać ludzi z lodowatej wody, ale również jak ratować siebie w skrajnych przypadkach podczas akcji.
„Wykorzystujemy fakt, że mamy zamarznięte jezioro, co ostatnio się rzadko zdarza. Ćwiczymy dzięki temu w naturalnych warunkach” – powiedział PAP mł. bryg Kaniak. Dzięki temu strażacy mogą zmierzyć się z ekstremalnymi warunkach panującymi w lodowatej wodzie.
Strażacy ćwiczą akcje ratunkowe z podejmowaniem ludzi z wody, ale nie tylko. „Strażacy, którzy nie są w grupach ratownictwa wodnego, uczą się również, jak pomóc sobie w razie zagrożenie w lodowatej wodzie” – mówi rzecznik lubuskich strażaków. Szkolą ich koledzy na co dzień zajmujący się ratownictwem wodnym.
Wpadnięcie do lodowatej wody jest śmiertelnie niebezpieczne.
„Wychłodzenie organizmu następuje w kilkadziesiąt sekund. Po minucie nie mamy już siły na próbę wydostania się z wody, zasypiamy i opadamy na dno. Następuje śmierć”
– podał mł. bryg. Kaniak.
Tymczasem strażacy w całej Polsce w ostatnich dniach codziennie odbierają zgłoszenia dotyczące osób, które wpadły do zamarzniętych jezior. „Niestety część z tych zgłoszeń zakończyła się tragicznie” – powiedział mł. bryg. Kaniak.
Strażacy przypominają o rozsądku nad wodą. Akcje ratunkowe pod lodem są niebezpieczne również dla strażaków. W niedzielę zielonogórscy strażacy z grupy ratownictwa wodnego zostali wezwani nad zbiornik wodny w Gościszowicach (pow. żarski).
Na brzegu zostały znalezione dwa rowery, trzeci leżał na zamarzniętej tafli zbiornika.
„Pod lodem został znaleziony czwarty rower. Ruszyła akcja poszukiwawcza” – powiedział mł. bryg. Kaniak. Okazało się, że czterech mężczyzn wpadło do wody, ale zdołali wyjść samodzielnie i uciekli do domów. Tam odnalazła ich policja i wówczas poszukiwania zostały przerwane. (PAP)
Źródło: