Zostawiła dziecko w oknie życia, nie mówiąc ojcu. Mężczyzna chce odzyskać córkę

Moja córka została oddana przez matkę do okna życia bez mojej wiedzy i zgody. Robię wszystko, żeby ją odzyskać, ale procedury mnie załamują – mówi 32-letni Marcin. Pokazał policji akt urodzenia dziewczynki, ale to nie wystarczyło. Sprawa przejdzie przez sąd.

Wydarzenie opisał portal trojmiasto.pl.

1 grudnia w oknie życia w Domu Samotnej Matki gdańskiej w Matemblewie znaleziono dziewczynkę. Jej wiek oceniony został na 10 miesięcy. Nie miała przy sobie żadnych dokumentów, ani rzeczy osobistych. Była zdrowa, nie zauważono np. śladów przemocy.

Zakonnice nadały dziewczynce imię Helena i wszczęły odpowiednie procedury. Dziecko trafiło do rodziny zastępczej.

Kilka dni później z prasą skontaktował się mężczyzna imieniem Marcin. Poinformował, że jest ojcem porzuconego dziecka, a ono w listopadzie skończyło rok.

„1 grudnia zostawiłem córeczkę na kilka godzin pod opieką jej mamy, czyli mojej żony. Ponieważ jesteśmy w trakcie rozwodu, to mieszkamy osobno – tłumaczył ojciec dziecka. – Musiałem wyjechać, by załatwić swoje sprawy. Wcześniej dziecko było cały czas ze mną. Wyszedłem z domu o godz. 14, a według informacji, jakie uzyskałem później na policji, córka została zostawiona w oknie życia o godz. 21. Byłem w szoku, że można coś takiego zrobić. Wszystko odbyło się bez mojej wiedzy i zgody. Nie mam odebranych, ani ograniczonych praw rodzicielskich, zacząłem więc walkę o odzyskanie dziecka. Okazuje się jednak, że nie jest to proste”.

Na policji Marcin dowiedział się, że córka trafiła do okna życia. Wtedy po raz pierwszy pozwolono mu zobaczyć dziewczynkę. Widzenie trwało 15 minut.

„Córeczka mnie poznała i od razu się ucieszyła, a ja się rozpłakałem. Nie mogę jednak zabrać jej do domu na święta, bo sąd nie zdąży rozpatrzyć wniosku. Nie mogę jej codziennie widywać, bo są wyznaczone terminy, które są odległe i na krótki czas. Moje dziecko zostało bez niczego. To jest chore, że zostało oddane bez zgody ojca, i że nie mając ograniczonych żadnych praw, nie mogę zabrać córeczki do domu” – mówi Marcin.

Kolejny termin widzenia wyznaczono mu dopiero na 20 grudnia. Wtedy będzie mógł spędzić z dzieckiem dwie godziny.

Sprawa trafiła do sądu. Nie wiadomo, kiedy sędziowie zdecydują o dalszym losie rocznej dziewczynki.

Źródło: trojmiasto.pl

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama