Co właściwie czynimy, adorując Krzyż? Adorujemy miłość mocniejszą niż ból, śmierć i wszelkie zło. Klękamy przed niepojętą, szaloną miłością Boga, który wchodzi w sam środek ludzkiego nieszczęścia, aby nas z niego wybawić – pisze ks. Tomasz Jaklewicz w dzisiejszym komentarzu liturgicznym.
Krzyż, który w starożytności był narzędziem egzekucji, znakiem hańby, stał się znakiem naszego zbawienia.
Krzyż jest płonącym krzewem, z którego dobywa się głos Boga, dzielącego z nami cierpienie i śmierć. Mówi nam: „Ja JESTEM. Ja JESTEM z wami. Biorę na siebie wasz ból, waszą samotność, wasz grzech i waszą śmierć, aby was przeprowadzić przez ciemną dolinę śmierci”.
Chrystusowe słowa „wykonało się” zawierają w sobie wielkie przesłanie nadziei: ostatnie słowo należy zawsze do Boga.
Ostatnim słowem z krzyża było „Wykonało się”. To jakby obwieszczenie końca pracy, ukończenia dzieła, wypełnienia zadania. To słowo, w którym pobrzmiewa ulga, że nadszedł wreszcie kres zmagań, koniec cierpienia ponad siły. To wyznanie, które zapowiada, że to, co wygląda teraz jak beznadziejny, bezsilny i pusty finał jest jednak spełnieniem, jest zwycięstwem na niewyobrażalną skalę. W tym słowie Jezusa można już usłyszeć zapowiedź wielkanocnego poranka.