To człowiek decyduje, czy stać się pokarmem dla algorytmów, czy też karmić swoje serce wolnością – pisał Papież Franciszek. Niestety większość z nas w podejściu do mediów popada w jedną z dwóch skrajności: bez końca chłoniemy płynący z nich przekaz albo próbujemy się od nich izolować. Żadna z tych opcji nie jest dobra.
W zeszłorocznym orędziu na Światowy Dzień Społecznego Przekazu (wydanym 24 stycznia 2024 r.) papież zwracał uwagę na to, że dla chrześcijanina właściwą drogą nie jest izolacja od świata i zamknięcie się w jakiejś bezpiecznej bańce. Potrzebujemy raczej „mądrości serca” niż izolacji. Gdy świat staje się coraz bardziej bezduszny i stechnicyzowany, nie mamy od niego uciekać, ale być w nim „duszą” i świadectwem dla innych. Jak wskazywał Franciszek, nadchodząca epoka będzie „bogata w technologię, a uboga w człowieczeństwo”. Jeśli ktoś ma temu się przeciwstawić, to właśnie my – uczniowie Chrystusa.
Można oczywiście zaznaczyć, że istnieje grono osób konsekrowanych, które poświęcają się życiu w pełni kontemplacyjnemu i świadomie odcinają się od zgiełku mediów. Nawet i one jednak nie żyją w całkowitej izolacji, ale modlą się za aktualne potrzeby Kościoła i świata. Tym bardziej więc większość chrześcijan, żyjąca „życiem aktywnym”, nie może odizolować się od świata, ale musi być w nim ewangelicznym zaczynem.
Mądrość serca – lekarstwem na bezduszność algorytmów
Pierwsze czytanie nadchodzącej niedzieli (23. zwykła) mówi o tym, jak zawodne są ludzkie wysiłki i starania, gdy zabraknie w nich mądrości serca, mającej swe źródło w Mądrości Bożej. A mądrość serca to znacznie więcej niż suma informacji, które spływają do naszego umysłu. To umiejętność scalenia tego wszystkiego i prześwietlenia Bożym światłem.
„Jest ona darem Ducha Świętego, który pozwala widzieć rzeczy Bożymi oczami, rozumieć powiązania, sytuacje, wydarzenia i odkrywać ich znaczenie” – pisał Franciszek.
Takiej mądrości nie da się oczekiwać od maszyn i algorytmów. Owszem, maszyny są w stanie szybko przetworzyć ogrom informacji i wyrzucić z siebie skompilowany wynik, stwarzając pozór „inteligencji”. Sztuczna inteligencja to jednak termin bardzo mylny. W rzeczywistości chodzi jedynie o „machine learning”, czyli opracowanie danych. Żaden komputer nie rozumie sensu tego, co przetwarza i opracowuje. Gdy za bardzo zaufamy maszynom, wypluwany przez nie potok danych może stać się dla nas zgubny. Jeśli wcześniej mieliśmy do czynienia z „fake newsami”, to teraz żyjemy w epoce „deep fake”: nieprawdziwych obrazów, słów i dźwięków, które niemal nie dają się odróżnić od rzeczywistych. Jak temu się oprzeć?
Świadome podejście do mediów i wspieranie „ludzkiej” komunikacji
Franciszek w orędziu na 2024 r. wskazał na dwa istotne pytania: jak sami odbiorcy mediów mają obronić się przed przytłoczeniem ogromem informacji, których wiarygodności nie są w stanie zweryfikować? Jak bronić profesjonalizmu i godności tych, którzy zawodowo zajmują się przekazem informacji?
Odpowiedź na jedno i drugie pytanie nie leży w rozwiązaniach zewnętrznych, ale w nas samych. Nie da się stworzyć systemu, który weryfikowałby za nas informacje, oddzielał prawdę od fałszu. Nie da się także odgórnie zapewnić, aby rzetelna praca w mediach była promowana, a fałsz – eliminowany. „Odpowiedź nie jest zapisana, zależy od nas. To człowiek decyduje, czy stać się pokarmem dla algorytmów, czy też karmić swoje serce wolnością, bez której nie wzrastamy w mądrości” – podkreślał Franciszek.
Jak wzrastać w mądrości?
Tegoroczne orędzie, opublikowane niecałe trzy miesiące przed śmiercią papieża Franciszka, zawiera ważną wskazówkę, którą podjął także jego następca – Leon XIV, posługując się terminem „rozbrojenie” już w pierwszym dniu swego pontyfikatu. Pierwszym krokiem, niezbędnym, aby oprzeć się medialnej manipulacji, jest właśnie owo „rozbrojenie”. Najbardziej powszechną metodą manipulacji jest bowiem wzbudzanie gwałtownych emocji, które przesłaniają trzeźwe myślenie. Pierwsze więc, co trzeba zrobić, to rozbroić te emocje, nie pozwalać, aby media kreowały w nas uproszczony obraz rzeczywistości, wywołując instynktowne reakcje, pozbawione głębszej refleksji. Wyłącz telewizor, włącz myślenie – mówiono nieraz w słusznie minionej epoce komunistycznej propagandy. Dziś to samo zalecenie można by sformułować: „jedna porcja internetu, pięć porcji myślenia”. Mówiąc o „porcjach”, mam na myśli proporcje; nie całkowitą eliminację korzystania z mediów, ale ich radykalne ograniczenie.
Franciszek pisał o niepokojącym zjawisku „zaprogramowanego rozproszenia uwagi”. Biorąc to pod uwagę, musimy podjąć drugi krok. Wobec presji mediów, które walczą o moją uwagę, muszę świadomie zawalczyć o „higienę” mojego umysłu, emocji i ducha. Nie mogę pozwolić na to, aby moje zmysły i rozum były nieustannie bombardowane potokiem informacji i obrazów, tak dobranych przez medialnych manipulatorów, aby usidlić mnie i wprowadzić w stan nieustannego poczucia zagrożenia i irytacji. Powinienem świadomie dobierać to, co czytam, co oglądam i czego słucham. Być może warto wrócić do klasyki: do pism mistrzów życia duchowego, do wielkich dzieł literatury, do ponadczasowej muzyki? To już sugestia moja, nie Franciszka. Muszę powiedzieć, że po chwilowych fascynacjach takim czy innym współczesnym autorem czy tytułem medialnym, coraz chętniej wracam do autorów z wieków ubiegłych, znajdując u nich znacznie więcej pokarmu dla mojego umysłu i ducha niż w dzisiejszym medialnym zgiełku.
Zagłodzić manipulatorów
Jeśli nie jest to tylko moje subiektywne wrażenie, że dzisiejsze media porzuciły jakość na rzecz ilości, to być może trzecim krokiem do ich naprawy jest „zagłodzić” te, które produkują taką medialną sieczkę, a mnie samego traktują jak przedmiot i nieustannie mną manipulują. Zagłodzić – znaczy nie poświęcać im czasu, uwagi ani pieniędzy. Osobiście, po dłuższym przemyśleniu z końcem sierpnia anulowałem dwie subskrypcje.
Nie da się żyć w medialnej pustce. Dlatego oprócz „głodzenia” jednych mediów, trzeba „karmić” te, które starają się dostarczać rzetelnej informacji i pomagają mi wzrastać w mądrości, a nie tylko podsycają moje emocje.
W orędziu na rok 2025 Franciszek podkreślał, że „nadzieja jest zawsze projektem wspólnotowym”. Dobrych mediów nie da się stworzyć w pojedynkę; razem możemy jednak wiele. U progu XX wieku był tego świadomy ks. Jakub Alberione – założyciel Towarzystwa św. Pawła (pauliści) i o. Maksymilian Kolbe, inicjator Rycerza Niepokalanej i wielu innych działań w sferze mediów. Czy w trzeciej dekadzie wieku XXI nie potrzeba nam kogoś na ich miarę, jeśli nie chcemy zostać „pożarci przez algorytmy”?