Kard. Danneels gasł powoli, z tygodnia na tydzień był coraz słabszy, w ostatnim tygodniu nie mógł już mówić. I niestety, pod względem duchowym dużo wycierpiał – mówi kard. Jozef de Kesel, aktualny Prymas Belgii.
Zmarłego wczoraj purpurata znał bardzo dobrze. W ostatnich latach mieszkali obok siebie w Mechelen, odwiedzał go codziennie, wcześniej był jego biskupem pomocniczym odpowiedzialnym za duszpasterstwo w Brukseli.
Kard. de Kesel przypomina, że bolesnym ciosem była dla niego sprawa byłego biskupa Brugii. Kard. Danneelsowi zarzucono wówczas, że chciał zatuszować ten skandal. „On się nie bronił, wolał się wycofać z życia publicznego i dużo cierpiał. Naprawdę przykro było widzieć, jak cierpi” – mówi brukselski arcybiskup. Przyznaje, że tylko raz w tych ostatnich latach widział u niego prawdziwą radość. Miało to miejsce przed 6 laty, kiedy wybrano nowego Papieża.
Podsumowując ponad trzydziestoletnie prymasowanie kard. Danneelsa, aktualny metropolita Brukseli i Mechelen przypomina, że był to okres bardzo trudny. W Kościele i społeczeństwie wszystko się zmieniało – mówi kard. de Kesel.
Kard. de Kesel: wystrzegał się ekstremizmów
“ To wcale nie było łatwe. Musiał rozeznawać, aby podjąć dobre decyzje i unikać opcji skrajnych. To było jego główną troską, wystrzegać się ekstremizmów – powiedział Radiu Watykańskiemu kard. de Kesel. – Nie spodziewał się wiele po zmianach strukturalnych w Kościele. Był człowiekiem bardzo uduchowionym. Dwa lata temu, w jednym ze swych ostatnich wystąpień przyznał, że powinien był zostać mnichem. Miał usposobienie mnicha, a został pasterzem dla Kościoła oraz dla belgijskiego społeczeństwa. Zawsze odznaczał się prostotą i skromnością. Nie był to książę Kościoła. Był wręcz nieśmiały. Nie narzucał się, ale zawsze cieszył się wielkim autorytetem duchowym i pasterskim. Również w społeczeństwie świeckim był odbierany jako wielka osobistość. Naznaczył nie tylko Kościół w Belgii, ale i społeczeństwo. ”