Najważniejsze instytucje opozycji kubańskiej mają charakter chrześcijański. Dotyczy to m.in. Chrześcijańskiego Ruchu Wyzwolenia, który obecnie organizuje protesty przeciwko kryzysowi gospodarczemu i wzywa do zorganizowania wolnych wyborów, jak również Dam w Bieli – ruchu kobiet domagających się zwolnienia dysydentów politycznych.
Wprost oparta na katolickiej nauce społecznej jest działalność twórcy czasopisma „Convivencia” Dagoberto Valdesa, który zainicjował formację elit katolickich.
Mimo półwiecza wojującego ateizmu mieszkańcy Kuby nie poddali się do końca komunistycznej ideologii. 80 proc. Kubańczyków deklaruje się jako wierzący, a jednocześnie są oni zdezorientowani, poszukując między chrześcijaństwem a religiami afrykańskimi.
Wskaźnik praktyk religijnych na Kubie zawsze był niski. Jeszcze przed wprowadzeniem reżimu komunistycznego nie przekraczał 10 procent, obecnie jest to zaledwie 2-3 procent. Zawsze też większość duchowieństwa stanowili cudzoziemcy, co wpływało na postrzeganie Kościoła w społeczeństwie. Było to szczególnie widoczne w okresie walk o niepodległość i wyzwolenie spod panowania Hiszpanii w drugiej połowie XIX wieku.
Kościół „domów misyjnych”
Przed rewolucją tylko 125 spośród obecnych na wyspie 681 kapłanów miało obywatelstwo kubańskie. Pozostali pochodzili z Hiszpanii. Po pierwszych latach ograniczania działalności Kościoła i fali przymusowych deportacji (1961) pozostało na Kubie tylko 228 księży. Kapłanom obcokrajowcom nakazano wyjechać. Po cofnięciu tego nakazu powróciło tylko sześciu. W takiej sytuacji parafie opustoszały, kościoły zamykano lub wyburzono. Obecnie na Kubie pracuje około 300 kapłanów.
Po 50 latach funkcjonowania bez kapłanów i świątyń Kościół zaczął organizować się w małych katolickich wspólnotach, które nadal nie są oficjalnie uznawane i liczą średnio około 20-30 osób, choć w miastach ich liczebność sięga nawet 800 wiernych. W takich wspólnotach prowadzona jest katecheza, przygotowanie do sakramentów, wspólne modlitwy i Msze św. Nie mają one swoich kościołów, lecz tzw. „domy misyjne”, prowadzone przez księży, diakonów i katechetów. Do miejscowości, gdzie jest taki dom, kapłan jedzie wraz z katechetą, pracującym za darmo. Jest to najczęściej ktoś z młodych ludzi, kto po odpowiednim przygotowaniu pomaga księżom w duszpasterstwie. Kapłani sprawują głównie posługę sakramentalną. Bardzo dobrze rozwinięte są rady parafialne, z przewodniczącymi, którymi zazwyczaj są osoby o dużym autorytecie moralnym, oraz różne duszpasterstwa. Świetnie działają wizytatorzy chorych, którzy jednocześnie są szafarzami, mogącymi udzielać komunii. Ponadto prężnie działa Caritas. Symbolem przebudzenia religijnego wśród dorosłych jest katechumenat. Prawie w każdej parafii grupa 15-20 osób dorosłych przygotowuje się do chrztu.
Przed rewolucją Kościół katolicki mocno angażował się w szkolnictwo, ale w wyniku upaństwowienia utracił swe placówki. Kilka lat temu odzyskał szkołę, niegdyś należącą do jezuitów w Bayamo. W diecezji Santa Clara biskup tak rozbudował pomieszczenia kurii diecezjalnej, aby można było w nich zorganizować Diecezjalne Centrum Formacyjne. Są tam prowadzone kursy z teologii, antropologii, katolickiej nauki społecznej, katechetyki itp. Tamtejsza biblioteka zebrała kilkanaście tysięcy tytułów; wpisano ją nawet do Narodowego Systemu Bibliotek.
Stosunki państwo-Kościół
Zwrot zabranych przez państwo i odbudowa zniszczonych świątyń, trudności księży w przemieszczaniu się po kraju, dostęp Kościoła do środków społecznego przekazu i oświaty – to główne problemy w stosunkach państwo-Kościół na wyspie.
W ostatnich latach pojawiły się nadzieje na zintensyfikowanie procesu zwrotu zagarniętej przez władze własności kościelnej (kościołów, domów parafialnych, gruntów wywłaszczonych po rewolucji). Jednak stan techniczny budynków jest często bardzo zły. Być może to właśnie względy ekonomiczne skłaniają kubańskie władze do ich przekazania pierwotnym właścicielom, rząd nie ma bowiem środków na ich odrestaurowanie i utrzymanie. Rząd wydał też po raz pierwszy pozwolenia na budowę kilku nowych kościołów. Koszt ich wzniesienia pokryją przede wszystkim ofiary zebrane przez katolików ze Stanów Zjednoczonych.
Kościół prowadzi stały dialog z władzami. Dzięki jego mediacji 130 więźniów politycznych na Kubie odzyskało wolność, a w 2014 r. doszło do wznowienia zerwanych w 1961 r. stosunków dyplomatycznych USA z Kubą oraz rozluźnienia różnych ograniczeń w podróżach i wymianie handlowej z nią. Niestety, w 2017 r. nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump przywrócił część dawnych restrykcji.
Kościół doprowadził też do trzech wizyt papieży na wyspie: św. Jana Pawła II w styczniu 1998 r., Benedykta XVI w marcu 2012 r. i Franciszka we wrześniu 2015 r. Pielgrzymki te zaowocowały konkretnymi zmianami wprowadzonymi przez tamtejszy reżim, ułatwiającymi funkcjonowanie Kościoła: przywrócenie dnia wolnego w Boże Narodzenie, zgoda na otwarcie wielu świątyń, na powstawanie parafii, na wydawanie wewnętrznych pism, ustanowienie dnia wolnego w Wielki Piątek itp. Ponadto w styczniu 2016 r. Franciszek spotkał się na lotnisku w Hawanie z prawosławnym patriarcha moskiewskim Cyrylem.
Podczas gdy oficjalnie stosunki państwowo-kościelne uznawane są za dobre, to – zdaniem opozycji w kraju i na emigracji – przedstawiciele Kościoła okazują zbytnią uległość wobec reżimu. Odnosząc się przed kilku laty do tej krytyki ówczesny arcybiskup Hawany kard. Jaime Ortega y Alamino zapewnił, że Kościół jest zawsze gotów wspierać zachodzący na wyspie proces transformacji. A w odpowiedzi na inne zarzuty, że nie zajmuje stanowiska politycznego zbieżnego z opozycją, przypomniał, że „Kościół nie jest częścią władzy”, a zarazem nie jest „oddzielony od społeczeństwa”. Powołał się na słowa, które usłyszał od Benedykta XVI o tym, iż Kościół „jest w świecie nie po to, aby zmieniać rządy, ale aby przenikać Ewangelią serca ludzi, a oni zmienią świat”.
Zdaniem abp. Thomasa Wenskiego, metropolity Miami w USA, Kościół katolicki na Kubie stara się zapewnić pokojowy charakter przemian w tym kraju. Kościół „chce miękkiego lądowania” w doprowadzeniu ich do końca, „gdyż alternatywą będzie chaos, dlatego pracuje na ich rzecz”.
Kryzys gospodarczy
Kuba od lat jest pogrążona w nieustannym kryzysie gospodarczym. Większość ludności żyje w skrajnej biedzie. Chociaż minęło już 60 lat od rewolucji, którą wciąż się tam świętuje i wychwala, to ludzie przymierają głodem. Powszechny jest brak pracy, są problemy ze zorganizowaniem żywności nawet dla dzieci. Obowiązują kartki żywnościowe, półki sklepowe świecą pustkami, ludzie mają trudności z kupnem podstawowych artykułów. Nawet cukier, który był podstawą kubańskiej gospodarki, jest w niektórych regionach trudno dostępny. Zarobki są niskie – bywa, że lekarze, aby żyć godnie, pracują dodatkowo nocą jako kelnerzy. Wszystko jest kontrolowane przez rząd, nawet dystrybucja mleka i mięsa. Za samowolny ubój można trafić do więzienia.
To wszystko sprawia, że wielu ludzi próbuje uciec z wyspy. Mimo przeprowadzanych przez Raula Castro ostrożnych reform, co roku opuszcza ją około 40 tys. osób, głównie do USA, zwłaszcza do Miami na Florydzie (nazywanego „małą Kubą”). To emigracja w znacznym stopniu wpływa na warunki życia na wyspie, gdyż krewni i przyjaciele z Florydy posyłają swym bliskim w ciągu roku znaczne sumy dolarów, które nie tylko wspierają samych odbiorców, ale w poważnym stopniu podreperowują budżet państwa, ożywiając skostniałą gospodarkę planową.
Czas przemian
Przewodnicząc konferencji episkopatu Kuby w latach 2009-2017, abp Dionisio Guillermo García Ibáñez już w 2017 r. podkreślał w rozmowie z KAI, że kraj ten „przeżywa czas dynamicznych przemian”. – Cieszymy się większą wolnością religijną, która dotyczy nie tylko Kościoła katolickiego, ale także innych wyznań. Zmienia się też społeczeństwo pod wpływem coraz większego dostępu do środków masowego przekazu, przede wszystkim do internetu i tym samym informacji z całego świata, a to wpływa na zmianę mentalności ludzi. Przy większym dostępie do informacji płyną do nas także nowe idee i prądy myślowe, które chłoną przede wszystkim ludzie młodzi. Z racji wieku są bardziej dynamiczni i otwarci na świat – tłumaczył metropolita Santiago de Cuba.
Przyznał, że „władze na Kubie zdały sobie sprawę, że muszą się liczyć z wierzącymi i dzięki temu poszerzyliśmy naszą obecność w przestrzeni publicznej. Staliśmy się coraz bardziej widzialni w obszarach edukacji i kultury. Podejmujemy coraz więcej inicjatyw związanych z tymi dziedzinami”.
Jednak rolą Kościoła nie jest „zmiana systemu politycznego”. – Naszym głównym zadaniem jest głoszenie Jezusa Chrystusa każdemu człowiekowi, a z tego wynikają inne podstawowe zasady, jak: szacunek dla godności każdego człowieka, kierowanie się prawdą, miłością i wolnością – wskazał hierarcha.
tom, pb (KAI) / Hawana