Były ateista, a dziś działacz pro-life przekonuje, że w sprawie aborcji nie można milczeć. „Jeśli musimy coś powiedzieć, zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby powiedzieć to tak dobrze, jak potrafimy” – mówił Jay Watts przy okazji tegorocznego Marszu dla Życia w Kanadzie.
Był on jednym z prelegentów towarzyszącej marszowi konferencji online. Podkreślał, że aborcja to „wielka zbrodnia moralna i nie możemy milczeć w jej obliczu”.
„Nie zawsze jest to możliwe, ale musimy najlepiej jak potrafimy przekonywać ludzi do naszego poglądu. Nie tylko po to, abyśmy mogli wygrać i uzyskać prawa, które chcemy uchwalić, ale abyśmy mogli mieć społeczeństwo, które traktuje wszystkich swoich członków lepiej i głęboko rozumie nasze wzajemne zobowiązania” – powiedział J. Watts.
J. Watts dorastał na południu Stanów Zjednoczonych i, jak mówił, przez całe studia był ateistą, „przez długi czas jawnie pro-choice”. Jedną z pierwszych rzeczy, które zauważył, kiedy został chrześcijaninem, było to, że wszyscy dookoła byli w obronie życia, podczas gdy on nadal był zwolennikiem aborcji.
Jak wspominał, w modlitwie zapewniał Boga, że zrobi wszystko, co zechce… byle nie musiał mówić o aborcji. „Musiałem przekonać się, że aborcja jest zła. Dotarcie do miejsca, w którym zdaję sobie sprawę, że nienarodzone dziecko jest jednym z nas, zajęło dużo czasu” – powiedział.
Jak mówił, pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, rozmawiając z kimś, kto może być zwolennikiem aborcji, jest zapytać go: „Czym jest nienarodzone dziecko?”. Dodał, że czasami ludzie po prostu zakładają, że nienarodzone dziecko „nie jest takie jak my, nie jest jednym z nas”.
Jego zdaniem rozmawiając o aborcji z kimś, kto ją popiera, najlepiej jest jasno powiedzieć, że aborcja jest zła, czyniąc tę rozmowę „dyskusją o tym, co jest dobre, a co złe”.
O tym, jak prowadzić skuteczny dialog o aborcji, mówił także drugi z prelegentów konferencji – Will Witt, prezenter PragerU, prowadzący internetowe programy. Wspominał, że sam przeszedł ewolucję od liberalnego ateisty do konserwatywnego chrześcijanina.
Jak tłumaczył, gromadzenie faktów o aborcji to dopiero początek. „Jeśli nie możesz efektywnie wykorzystać tych faktów do zmiany czyjegoś zdania, to jest to praktycznie bezużyteczne” – wyjaśnił.
Przypomniał jedno ze swoich nagrań, w którym prosił mieszkańców Los Angeles o podpisanie petycji w ochronie jaj młodych orłów, co spotkało się z szerokim poparciem. Chwilę później tym samym ludziom przedstawił inną petycję – w obronie nienarodzonych dzieci. W tym przypadku reakcja była zupełnie inna.
Zamiast ganić zwolenników aborcji albo z nich kpić, Will Witt radził, by spokojnie zadawać pytania, aby krok po kroku obalić logikę proaborcyjną. Jak mówił, najpotężniejsze rezultaty daje spokojne i cierpliwe prowadzenie ludzi do zmiany własnego zdania przez stopniowe kwestionowanie ich własnych, wcześniejszych założeń.
Szczegółowo opisywał też standardowe reakcje na tematykę aborcji – od hasła „moje ciało, mój wybór” po pogląd, że mężczyźni nie powinni mieć nic do powiedzenia w debacie na temat aborcji. Radził osobom wspierającym życie, by zaczęły od zapytania zwolenników aborcji, czy popierają aborcję w wieku dziewięciu miesięcy – by następnie przejść do wcześniejszych etapów ciąży, wprowadzając po drodze fakty dotyczące rozwoju płodu.
„Nie masz pojęcia, jak duży możesz mieć wpływ, jeśli po prostu się wypowiesz i porozmawiasz z kimś” – zachęcał W. Witt.
Źródło: Life Site News