W niedzielę po odmówieniu modlitwy Anioł Pański Papież wyraził uznanie dla krajowych Caritas, stowarzyszeń oraz osób prywatnych, które na co dzień wspierają migrantów i uchodźców.
Dla osób zaangażowanych na trudnym odcinku posługi miłosierdzia słowa Franciszka stanowiły wielkie pocieszenie. Tak jest w przypadku Secours catholique – francuskiego oddziału Caritas.
Juliette Delaplace, odpowiedzialna w Secours Catholique za pomoc migrantom i uchodźcom na północnym wybrzeżu Francji zwraca uwagę, że w obozie w Calais przebywa obecnie 1200 osób: mężczyzn, kobiet i nieletnich bez opieki, głównie z Sudanu, Erytrei i Afganistanu, którzy na co dzień żyją w niezwykle trudnym położeniu. Są nękani poprzez eksmisje z obozów, kradzieże rzeczy osobistych, namiotów i śpiworów, mają utrudniony dostęp do żywności i wody. W rozmowie z Radiem Watykańskim Juliette Delaplace wyraża wdzięczność Ojcu Świętemu za jego wczorajsze słowa.
„Słowa Papieża są dla nas wielkim zaszczytem. To ogromnie znaczące dla nas wsparcie moralne i duchowe, ponieważ wolontariusze i pracownicy, którzy obecnie pracują z uchodźcami na granicy francusko-brytyjskiej nie są przyzwyczajeni do tego typu wsparcia ze strony władz. Tutaj raczej podważa się sens naszej pracy i krytykuje się nasze zaangażowanie. W Calais jest nie mniej niż szesnaście dekretów zabraniających stowarzyszeniom rozdawania żywności i napojów uchodźcom – podkreśla Delaplace. Pracujemy w nieprzychylnej atmosferze pośród przeciwności. Dlatego wsparcie Papieża jest nam bardzo potrzebne. Dzięki temu wierzymy w to, co robimy, wierzymy w miłosierdzie i w braterstwo. Niezależnie od wrogiego spojrzenia na nas, które czasami jest bolesne i trudne do zniesienia, słowa Papieża dają siłę, zaufanie i również nadzieję.“
Przedstawicielka Secours Catholique dodaje, że katastrofa statku z 24 listopada, w której zginęło 27 osób, oraz śmierć sześciu osób, które utonęły w kanale La Manche od końca września, nie wspominając o zaginięciu na morzu sześciu innych osób, potęgują niepokój i obawy wśród chętnych do przeprawienia się przez morze. Nie mają jednak wyboru, bo władze francuskie nie pozwalają większości z nich na pozostanie w kraju. Znacząca ich część chce udać się do Wielkiej Brytanii, aby odnaleźć tam mieszkającego już krewnego. Calais staje się zatem podwójnym impasem, ludzkim i politycznym, ponieważ żadne rozwiązanie nie wydaje się możliwe w krótkim czasie.