Pod koniec 1968 trzej mężczyźni krążyli wokół księżyca. Ich statek miał na pokładzie kamerę telewizyjną, a ostatnia transmisja miała miejsce w Wigilię. Mieli powiedzieć coś „odpowiedniego”.
Stany Zjednoczone uruchomiły program Apollo w 1965 r., w odpowiedzi na wyzwanie prezydenta Johna F. Kennedy'ego z 1961 r., by do końca dekady umieścić człowieka na Księżycu. Związek Radziecki poczynił postępy w swoim własnym programie kosmicznym i krążyły pogłoski, że pokonają USA w kosmicznym wyścigu.
NASA wrzuciła wyższy bieg, a misja Apollo 8, na której opierały się księżycowe ambicje USA, była oszałamiająco ambitna. Rakieta, której planowali użyć, nigdy wcześniej nie miała załogi. Ostatnia bezzałogowa misja testowa, Apollo 6, nie powiodła się. Co gorsza, w 1967 roku podczas pożaru w kapsule testowej zginęło trzech astronautów Apollo.
Ważną rolę odgrywał czas – według obliczeń NASA właśnie pod koniec grudnia 1968 roku odległość między Ziemią a Księżycem miała być optymalna do rozpoczęcia misji.
21 grudnia 1968 r. rakieta Saturn V była gotowa na wyrzutni na Florydzie. Na pokładzie znaleźli się astronauci Frank Borman, Jim Lovell i William Anders. W Wigilię Apollo 8 osiągnął orbitę księżycową. Borman, Lovell i Anders jako pierwsi ludzie opuścili ziemską orbitę i jako pierwsi dostrzegli dalszą stronę Księżyca.
Statek miał na pokładzie kamerę telewizyjną, a mężczyźni wysłali w sumie sześć transmisji, z których ostatnia miała miejsce właśnie w Wigilię. NASA nie przekazała astronautom dokładnych wytycznych odnośnie do transmisji – mieli powiedzieć coś „odpowiedniego”.
Jakie przesłanie astronauci postanowili przekazać milionom śledzących każde ich słowo ludzi, którzy zostali na Ziemi? „Dla wszystkich ludzi na Ziemi załoga Apollo 8 ma wiadomość, którą chcielibyśmy wam wysłać. Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” – zaczęli, przytaczając biblijny opis stworzenia świata.
Później powiedzieli, że wybrali ten fragment z Księgi Rodzaju ze względu na jego znaczenie nie tylko dla chrześcijan, ale także dla wielu głównych religii świata.
Brat Guy Consolmagno, amerykański jezuita pracujący w Watykańskim Obserwatorium Astronomicznym, powiedział, że wybór tego konkretnego fragmentu pisma był nieoczekiwany, ale wywarł na nim trwałe wrażenie. „Spodziewałem się Psalmu o tym, jak niebiosa głoszą chwałę Boga” – przyznał. Jak dodał, wybór opisu stworzenia świata był „aktem geniuszu, o którym nigdy bym nie pomyślał”.
W bożonarodzeniowy poranek astronauci włączyli silnik statku i udali się do domu. Gdy nabrali prędkości, ucztowali na świątecznej kolacji składającej się z indyka, farszu i małych butelek brandy. Kilka dni później ich statek kosmiczny wylądował na Oceanie Spokojnym, skąd odebrał ich lotniskowiec. Po tym, jak po raz pierwszy w dziejach ludzkości spędzili święta Bożego Narodzenia w kosmosie, bezpiecznie dotarli do domu, by powitać nowy rok.
Historia bożonarodzeniowego przesłania astronautów nie ma sielankowego zakończenia. Anders, który przeczytał część fragmentu Biblii, powiedział w późniejszych latach, że widok maleńkiej ziemi pod nimi przyczynił się do utraty jego katolickiej wiary – być może dlatego, że wszystko wydawało się tak małe.
Poza tym, jak można się było spodziewać, nie wszyscy byli zadowoleni, że astronauci przeczytali właśnie fragment Biblii. Jeden z ateistów złożył nawet pozew przeciwko NASA, który odrzucił Sąd Najwyższy.
Mimo to Guy Consolmagno uwielbia opowiadać o tym epizodzie z historii. Pomogło mu to wkroczyć na ścieżkę, którą podąża dzisiaj, jako wierzący, ale także jako naukowiec.
Źródło: Catholic News Agency