Kościół towarzyszy ludziom na Ukrainie

Wobec niezmiennie trudnej sytuacji na Ukrainie spowodowanej działaniami Rosji, codzienne życie mieszkańców tego kraju, w tym chrześcijan, jest naznaczone głębokimi problemami, obawami i ranami.

„Dążymy do tego, aby iść naprzód w kierunku wolnej wspólnoty państw, europejskiej rodziny narodów. Nie ma dla nas powrotu do czasów Związku Radzieckiego” – powiedział abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego w tym kraju.

Linia frontu przebiega przez rodziny

23 grudnia podczas dorocznej konferencji prasowej w Moskwie Władimir Putin powiedział dziennikarzom, że winę za napięcia ponosi Ukraina i jej zachodni zwolennicy. Wielu uważa z kolei, że Rosja nigdy nie zaakceptowała niepodległości Ukrainy z 1991 r., uzyskanej po siedmiu dekadach surowych rządów sowieckich, a obecnie dąży do utrzymania kraju w stanie destabilizacji i podziałów.

Choć Ukraińcy przyzwyczaili się do rosyjskich manewrów, to boją się o swoje życie oraz swój kraj. „O inwazji wiosną, latem, jesienią bądź zimą mówiło się już wcześniej” – wyjaśnia bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na wschodzie Ukrainy. „Tym razem jednak ludzie bardzo obawiają się prawdziwej eskalacji. Jest tu wiele mieszanych ukraińsko-rosyjskich małżeństw, więc linia frontu przebiega w zasadzie przez rodziny. Nasi parafianie modlą się o pokój i by mogli znowu odwiedzać naszych bliskich po obu stronach granicy” – opisuje duchowny.

Kościół towarzyszy

Niezależnie od interpretacji długoterminowej strategii Rosji wobec Ukrainy, ukraińscy przywódcy religijni towarzyszą swojemu ludowi, bolejąc nad skutkami trwającego od ośmiu lat konfliktu we wschodniej Ukrainie. Wśród walczących w ukraińskiej armii żołnierzy wielu oddało życie, w tym wielu katolików. Bp Sobiło i kapelani wojskowi przeprowadzają wspólne pogrzeby z duchownymi prawosławnymi, protestanckimi i muzułmańskimi.

„Pozostawił on tak wiele szkód w ludzkich sercach… Ostatecznie możemy się tylko modlić o pojednanie, za tych, którzy zginęli, i o to, by Bóg uleczył zadane rany” – powiedział bp Jan Sobiło w wywiadzie dla National Catholic Reporter. „Ci, którzy mają rodziny i wystarczające środki, już wyjechali na zachodnią Ukrainę, do Polski lub innych krajów, podczas gdy inni udali się do Rosji, obawiając się, że nadchodząca inwazja na zawsze naznaczy ich życie” – dodał hierarcha.

Wobec ciężkiej sytuacji u polskiego sąsiada, Kościół katolicki od początku kryzysu jest zaangażowany we wsparcie ludzi oraz działania na rzecz niepodległości i suwerenności Ukrainy. Doświadcza jednak na tym polu trudności. Caritas, która dostarczała pomoc humanitarną do Donbasu oraz pracujący w niej księża otrzymali zakaz wstępu do tego regionu, na rzecz duchownych z powiązanego z Moskwą Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. Choć o wolność religijną apelowała OBWE, jej roszczenia zignorowano.

Katolicy bezpośrednio narażeni na atak

Gdyby doszło do rosyjskiej inwazji, wiele parafii katolickich znalazłoby się na linii frontu, zwłaszcza w takich miastach jak Charków czy Odessa. Mimo to, duchowni zachowują determinację by nadal pracować i nie ulec presji z powodu wiszącej w powietrzu eskalacji agresji.

„Niektórzy ludzie bardzo obawiają się rosyjskiej ekspansji, ale przecież mają mnóstwo innych zmartwień. W telewizji codziennie oglądamy wojska i czołgi na granicach. Jednak rosyjskie działania na szeroką skalę są mało prawdopodobne. Mimo to, ludzie są zdenerwowani” – powiedział ks. Anatolij Kozak, rektor parafii św. Antoniego Padewskiego w Chersoniu, blisko granicy z Krymem. Diecezja odesko-symferopolska, do której należy parafia, w szybkim tempie rozrosła się od czasu ogłoszenia niepodległości kraju. Wtedy pracował w niej zaledwie jeden ksiądz, obecnie jest ich ponad 70.

Apele o pokój grekokatolików

Greckokatolicki Kościół wielokrotnie apelował o pokój. W listopadzie jego synod ostrzegł przed wywieraniem przez Rosję presji przez podnoszenie cen energii i apelował o reformy w kraju, dzięki którym udałoby się uniknąć zagrożenia ze strony wroga i zapewnić Ukrainie lepszą przyszłość. W grudniu, na Forum Bezpieczeństwa w Kijowie, abp Światosław Szewczuk, kijowsko-halicki arcybiskup większy i zwierzchnik Kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego, powiedział, że Ukraina „walczy o swoją przyszłość”, aby uniknąć powrotu do czasów, gdy wiara chrześcijańska była prześladowana i zepchnięta do podziemia. „Retoryka z północy mówi nam, abyśmy wrócili do czasów Związku Radzieckiego, ale my dążymy do tego, aby iść naprzód w kierunku wolnej wspólnoty państw, europejskiej rodziny narodów. To nie jest wojna między dwoma narodami, ale wojna między dwiema perspektywami na przyszłość, jedna idzie do przodu, druga do tyłu. Nie ma jednak nie ma dla nas drogi odwrotu” – dodał Szewczuk.

Skomplikowane są także stosunki między chrześcijanami prawosławnymi, którzy są podzieleni między jurysdykcją Patriarchatu Moskiewskiego Rosji i nowy, utworzony trzy lata temu, autokefaliczny Kościół Prawosławny Ukrainy, pod przewodnictwem patriarchy Bartłomieja. Stosunki między Cerkwią Rosyjską a patriarchą Konstantynopola zostały zerwane po proklamacji nowej struktury na Ukrainie.

„Wizyta Franciszka mogłaby pomóc odbudować zniszczony most”

Głosy nt. wizyty Papieża Franciszka na Ukrainie, są wyrazem nadziei na podjęcie działań na wysokim szczeblu, które pozwolą załagodzić konflikt. Podczas audiencji 12 grudnia abp Szewczuk przedstawił Franciszkowi jak wygląda obecnie sytuacja w kraju. Podczas bożonarodzeniowego błogosławieństwa Urbi et Orbi, Ojciec Święty wypowiedział się przeciwko „nowym wybuchom długotrwałego konfliktu”. Według ambasadora Ukrainy w Watykanie, Andrija Jurasza, Franciszek ma nadzieję, na omówienie kwestii Ukrainy podczas ewentualnego spotkania z rosyjskim prawosławnym patriarchą Cyrylem po Wielkanocy. „Rosyjscy dyplomaci zrobią wszystko, by zapobiec papieskiej wizycie na Ukrainie. Franciszek pragnie stworzyć tam jednak klimat modlitwy, który mógłby pomóc w postępie pokoju i dialogu, a także komunikacji między ludźmi, w tym wspólnotami religijnymi” – dodał Jurasz.

Z nadzieją na możliwość papieskiej wizyty patrzy bp Sobiło. „Możliwość takiej wizyty zależałaby od wielu czynników, ale modlimy się, by była możliwa jeszcze w tym roku, by zbliżyć Rosjan i Ukraińców. Wojna nie oszczędza nikogo, cierpią z jej powodu wszyscy, katolicy i prawosławni. Gdyby Ojciec Święty mógł dotrzeć do obszarów położonych blisko linii frontu, mógłby odbudować, poprzez modlitwę i obecność, most, który został zniszczony w 2014 r., pomagając egzorcyzmować i wypędzić złe duchy, które tak długo uderzały w nasze życie duchowe” – uważa duchowny.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama