Podczas porwania zrozumiał sens kapłaństwa. „Myślałem, że Go znam, bo głosiłem Słowo Boże na peryferiach świata"

Ojciec Maccalli jest członkiem Stowarzyszenia Misji Afrykańskich w Bomoanga w Nigrze. Został porwany przez muzułmańskich radykałów. Więziono go przez 750 dni na pustyni. W tym czasie zrozumiał głębię swojego kapłaństwa. 

W rozmowie z ACI Prensa o. Macalli szczegółowo przedstawia niektóre z duchowych i życiowych lekcji, które odcisnęły piętno w jego życiu. 

Przebaczenie oznacza miłowanie nieprzyjaciół

„Nauczyłem się przebaczać, co oznacza również miłować nieprzyjaciół” – stwierdza o. Maccalli, wspominając, że w swojej niewoli wołał do Boga „dlaczego mnie opuściłeś?”.

Misjonarz opowiada, jak w dniu swojego uwolnienia powiedział do jednego z porywaczy: „niech Bóg da nam pewnego dnia zrozumieć, że wszyscy jesteśmy braćmi”, ponieważ był głęboko przekonany, że „przebaczenie i ludzkie braterstwo przełamują kajdany przemocy”.

Bóg nie dopuszcza zła 

O. Maccalli jest przekonany, że „Bóg nie dopuszcza zła”, ale potrzebował głębokiej refleksji, aby to zrozumieć. Uważa, że nie należy mówić cierpiącemu, że Bóg dopuszcza zło dla czegoś większego. Bóg w takich momentach cierpi z nami. W odniesieniu do cierpienia, jakiego osobiście doświadczył ojciec Maccalli wyjaśnia, że „Bóg nie dopuścił do mojego porwania, lecz był blisko mnie podczas niego. Bóg też został porwany”. 

Bóg jest milczeniem

Ojciec Maccalli dzieli się tym, jak doświadczenie porwania zmieniło jego wiedzę o Bogu.

„Myślałem, że Go znam, bo jako misjonarz głosiłem Słowo Boże na peryferiach świata, ale będąc uwięziony, zapytałem Boga, czy nie ma mi nic do powiedzenia. Jego odpowiedzią było milczenie. Zrozumiałem to” – zaznaczył. 

Nadzieja jest jak gwiazdy

Misjonarz przyznaje, że trudno mu wytłumaczyć, jak po traumatycznym przeżyciu porwania rozumie teologiczną cnotę nadziei. Jego zdaniem noc na pustyni „jest kopułą nieskończonych gwiazd”. Spoglądając na gwiazdy, „czułem nadzieję, że Bóg mnie ujrzy” – tłumaczył duchowny. 

Dlatego każdy dzień, przez ponad dwa lata, kończył słowami „poczekajmy do jutra”.

Wierność w obliczu strachu 

Misjonarz przyznaje, że bał się śmierci od pierwszej chwili, gdy powiedziano mu „nie ruszaj się, zastrzelę cię”. Podobna scena miała miejsce kilka miesięcy później, gdy ponownie zagrozili, że przyłożą mu pistolet do głowy.

Duchowny wspomina, że w sercu powtarzał „będę wierny Jezusowi, za którego oddałem życie, aby głosić Jego Ewangelię".

Głębia kapłaństwa

Kolejną nauką, którą ojciec Maccalli przyswoił po porwaniu, jest odkrycie prawdziwej głębi „tak Chrystusowi” w kapłaństwie. 

Wspomina, że ​​w Wielki Czwartek, „mój Wielki Czwartek na pustyni” – zaznacza, jeden z jego oprawców spędził godzinę, próbując przekonać go do wyrzeczenia się wiary i zostania muzułmaninem. 

Duchowny tłumaczył, że kiedy został sam zrozumiał, że „moi bracia kapłani są teraz na Mszy Krzyżma, gdzie odnawiają przyrzeczenia kapłańskie wonią kadzidła. Moje kadzidło było piaskowym wiatrem” – wspomina. 

„Wtedy powiedziałem, że «tak» chcę tego" – podkreśla o. Maccalli. 

Ten moment porwania pomógł zrozumieć, że jego dzisiejsze „tak” nie jest tym samym, które wypowiadał podczas swoich święceń.

Wszystkie doświadczenia, które duchowny przeżył podczas porwania, pomogły ukształtować jego kapłaństwo i głębie relacji z Bogiem, który, jak podkreśla o. Maccali, „był blisko mnie". 

Źródło: ACI Prensa

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama