Projekt „Unbroken”: Ukraina jest niezłomna i jej dusza przetrwa

„Żadna rosyjska rakieta nie zrobi tego, co chce” – wskazał w wywiadzie dla Radia Watykańskiego mer Lwowa. Andrij Sadowy podkreślił, że choć sytuacja w jego ojczyźnie jest niezwykle trudna, naród pozostaje wytrwały i z nadzieją patrzy w przyszłość.

„Przeżyjemy (…) i zwycięstwo będzie z nami (…), zwycięstwo świata demokracji – Polaków, Włochów, wszystkich ludzi dobrej woli razem z nami” – zaznaczył. Odnosił się tu też do rozwijanego w jego mieście projektu „Unbroken” („Niezłomni”).

„Lwów (…) stanowi duszę Ukrainy, Kijów to serce, a my jesteśmy duszą” – wskazał p. Sadowy. Powiedział, że przygotowują się do zimy, posiadając już tysiąc specjalnych ogrzewanych schronisk. Sytuacja bowiem pozostaje trudna, a w mieście przebywa obecnie 150 tys. wewnętrznych uchodźców. Dziękując, m.in. Polakom, za otrzymane wsparcie, mer Lwowa wyjaśnił, na czym polega projekt „Unbroken”.

„11 tys. rannych przyjechało do Lwowa w tych czasach wojny. Więc pierwsza rzecz, która musi być zrobiona, to zoperowanie ich. Następna sprawa, wielu ludzi potrzebuje protez, na początek tych tymczasowych, [choć] trzeba myśleć i o protezach stałych. Mamy małą wytwórnię, ale potrzebujemy zbudować dużą [fabrykę] dla całego państwa. Każdy potrzebuje otrzymać rehabilitację psychologiczną, społeczną, fizyczną. Muszę myśleć o tym, jaką pracę można dać tym ludziom, bo już na pewno powrót do poprzedniej sytuacji jest niemożliwy, kiedy człowiek pozostaje np. bez nogi czy bez ręki. [Muszę też myśleć o tym,] gdzie ludzie będą mieszkać. Starsze osoby, które po prostu nie mają na przykład gdzie wrócić, ludzie z Mariupola, Melitopola – oni przebywają u nas i wielu jest rannych – wskazał p. Sadowy. – To wszystko razem stanowi «Unbroken» – taki «ekosystem rehabilitacji». Nie jestem lekarzem, ale muszę o tym wszystkim myśleć i dziękuję wszystkim dobrym ludziom: Polacy pomagają, Włosi pomagają, Niemcy pomagają, Stany pomagają. Dziś cały świat z nami i jestem przekonany, że po wojnie nasza medycyna musi być wielokrotnie lepsza, aby to doświadczenie, które mamy, dało się przekazać innym państwom nie posiadającym po prostu takiego doświadczenia. Bo teraz większość naszych pacjentów to osoby z traumą wojenną. Ciężko sobie uzmysłowić [sytuację] dziecka bez nogi, bez ręki – i to wojna to zabrała. A ja muszę myśleć jak ojciec: jak to dziecko przeżyje następne lata, że te protezy trzeba co rok zmieniać, że cały czas potrzeba rehabilitacji psychologicznej, bo takie jest życie. Ale mamy wytrwałość, mamy optymizm.“

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama