USA: Weigel krytykuje teologów, atakujących moralność na uniwersytetach katolickich

Z surową krytyką „rozkładu katolickiej teologii moralnej” na niektórych uczelniach katolickich w Rzymie wystąpił znany publicysta amerykański, biograf św. Jana Pawła II – George Weigel. W artykule zatytułowanym „Recykling tych samych starych rzeczy”, zamieszczonym na łamach amerykańskiego pisma „First Things” wytknął grupie współczesnych teologów, zwłaszcza jezuickich, iż zaprzeczają oni istnieniu czynów „z samej swej istoty złym”. Podkreślił, że jest to stary pogląd, który jednak przedstawia się obecnie jako nowość.

Autor przypomniał, że w grudniu 2021 wygłosił w Rzymie cykl wykładów nt. św. Jana Pawła II katolikom różnych środowisk, którzy – jak się okazało – byli zaskoczeni niektórymi tezami, które im przedstawił. Sobór Watykański II – najważniejsze wydarzenie światowe i kościelne XX wieku, zwołane w celu uaktualnienia pewnych spraw w Kościele – „słusznie wezwał do odnowy katolickiej teologii moralnej, lecz to, co nastąpiło potem, stało się jej rozkładem”, stwierdził Weigel.

Jego zdaniem rozkład ów posunął się tak daleko, że „czołowi teologowie moralni utrzymywali, że nie ma już czegoś takiego, jak «czyny z istoty złe», to znaczy, iż nie istnieje czyn grzeszny moralnie z samej swej istoty, zawsze i gdziekolwiek by był, nie uwzględniając intencji danej osoby i skutków jej działań”.

Publicysta powiedział ponadto swym słuchaczom pół roku temu, że jednym z zamiarów św. Jana Pawła II, o którym wspomniał on w swej encyklice „Veritatis Splendor”, było uściślenie, że rzeczywiście istnieją tego rodzaju czyny, a przekonanie to powtórzył później w innej swej encyklice „Evangelium Vitae”, ogłoszonej w 1995 roku.

Jako czołowych przedstawicieli poglądu o nieistnieniu czynów istotowo złych Weigel wymienił filozofów Immanuela Kanta i Davida Hume'a, „których prace rozłożyły jedno z najbardziej podstawowych przekonań cywilizacji zachodniej, iż są prawdy zbudowane w świecie i w nas, do których możemy dojść rozumem”. W obliczu tych błędnych poglądów w ostatnim ćwierćwieczu podjęto słuszne działania wyjaśniające z punktu widzenia teologii moralnej, jednakże „w ostatnich 9 latach stare błędy pojawiły się na nowo, a niektóre z nich przeważają na rzymskich uniwersytetach papieskich” – stwierdził z ubolewaniem biograf papieża Wojtyły.

Jednym z czołowych reprezentantów takiego myślenia jest – niewymieniony przezeń z imienia – hiszpański jezuita o. Julio Luis Martínez Martínez, były rektor Papieskiego Uniwersytetu Comillas w Madrycie i profesor wizytujący Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Pod koniec maja na łamach amerykańskiego pisma jezuickiego „America” napisał on, że adhortacja apostolska „Amoris laetitia”, którą Franciszek poświęcił miłości w rodzinie, „rozwiązała węzły” na temat małżeństwa, jakie pozostawili po sobie święci papieże: Paweł VI i Jan Paweł II.

Ta dawna perspektywa, przedstawiana obecnie jako nowa, iż nie ma czynów istotowo złych, jest czymś „szkodliwym, wyjałowionym intelektualnie, bezpłodnym duszpastersko i nieodpowiedzialnym społecznie” – wskazał Weigel.

Wyjaśnił następnie, że jeśli dobro postępuje w niektórych obszarach Kościoła, to dzieje się tak dlatego, że „istnieje zrozumienie, iż prawda i miłosierdzie idą razem i że Kościół jako «szpital polowy» nie powinien jedynie łagodzić chwilowo ran, ale winien leczyć osoby i wysyłać je jako świadków mocy Chrystusa”.

Amerykański publicysta odniósł się również do pojawiających się ostatnio ataków na św. Jana Pawła II. Wskazał, że „żaden papież we współczesnych dziejach Kościoła nie uczynił tak wiele na rzecz wyjaśnienia prawd wiary katolickiej sceptykom i cynikom”. Zdaniem autora „ci, którzy atakują intelektualny i moralny heroizm tego papieża w smutnym zamiarze obrony starego, katolicyzmu rozmytego, który doświadczył upadku ewangelicznego z wszystkich stron, mogą uważać się za wrażliwych duszpastersko i z pewnością są nimi”. Jednakże „dla moich uczniów wydają się oni jedynie przykładami zmęczenia intelektualnego i małoduszności ewangelicznej w obliczu agresji kulturalnej «woke»” – stwierdził z mocą George Weigel.

To angielskie słowo – jedna z form czasownika „wake”, czyli „obudzić się” – zaczęło być używane w Stanach Zjednoczonych w odniesieniu do „przebudzenia” sumienia nt. rasizmu. Stopniowo nastąpiło rozszerzenie jego stosowania na inne pola nierówności społecznej z punktu widzenia lewicy, ideologii gender, lobby LGBT i radykalnego feminizmu.

kg (KAI/ACI Prensa) / Nowy Jork

« 1 »

reklama

reklama

reklama