Abp Szewczuk o wydarzeniach wokół Ławry Kijowsko-Pieczerskiej: to dla nas bardzo bolesne

Wydarzenia ostatnich tygodni związane z kompleksem tzw. Ławry Pieczerskiej pokazują prawdziwe motywacje przedstawicieli Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego - mające niewiele wspólnego z duchem chrześcijańskim

"Bardzo bolesne jest dla nas obserwowanie wszystkiego, co dzieje się wokół klasztoru. Ten ból ma kilka przyczyn. Po pierwsze, bardzo bolesne jest obserwowanie haniebnych zachowań przedstawicieli Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego [niegdyś Patriarchatu Moskiewskiego - KAI], które niekiedy przypominają zachowania oligarchów. I to jest pewne wyzwanie dla moralności publicznej" – powiedział arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) skomentował wydarzenia wokół Ławry Kijowsko-Pieczerskiej w wywiadzie dla Radia Maria.

"Nie chcę nikogo potępiać, ale to dotyka wszystkich, powoduje moralne szkody dla autorytetu Kościoła jako takiego" – powiedział abp Szewczuk dodając, że ubolewa też, że państwo ukraińskie przez ponad 30 lat nie uregulowało swoich stosunków z dzierżawcami jako właściciel tego narodowego pomnika historycznego.

"A kiedy dziś państwo domaga się przestrzegania prawa, to oczywiste jest, że ci, którzy nigdy go nie przestrzegali, czują się prześladowani. Ci, dla których prawo było niepisane, jak wielu oligarchów, czują się obrażeni, gdy zmusza się ich do przestrzegania tego prawa" – zaznaczył arcybiskup.

Zwierzchnik UKGK zauważył, że czasami państwu brakuje jasnej polityki wobec Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. "I aby naprawdę zobaczyć światło wokół tego wielkiego bólu i skandalu, obie strony muszą przestrzegać prawa. Będziemy uważnie obserwować działania władz, ponieważ dziś nie są one w pełni zrozumiałe, w szczególności przez społeczność międzynarodową" - powiedział arcybiskup.

Zauważył również, że gdy chodzi o sanktuarium będące własnością całego narodu, to zarówno właściciel, czyli państwo, jak i dzierżawca muszą przestrzegać prawa państwowego.

Zwierzchnik UKGK przypomniał sytuację z Włoch, kiedy wspólnota klasztorna wyremontowała cele zakonne w zabytku dziedzictwa narodowego, który był własnością państwa, ponieważ warunki życia mnichów w XXI wieku różnią się od siedemnastowiecznych. Mnisi przebudowali pewne pomieszczenia bez konsultacji z państwową służbą ochrony zabytków. Potem opat o mało nie wylądował w więzieniu. I nikomu nie przyszło do głowy, by oskarżyć państwo o prześladowanie Kościoła.

Abp Szewczuk powiedział też o innej bolączce w tym względzie. "Dzisiaj coraz częściej słyszymy, że istnieje niebezpieczeństwo wylania dziecka z kąpielą. Tego rodzaju skandal wokół Ławry kształtuje bardzo radykalny stosunek do życia duchowego Kościoła w ogóle... Słyszeliśmy wypowiedź metropolity Epifaniusza z negatywną oceną tańców, które miały tam miejsce, gdy inni ludzie się modlili. Niebezpieczne dla pokoju i harmonii społecznej są również wezwania grup czysto ateistycznych, które wykorzystując jako pretekst tego typu skandaliczne zachowania duchownych, starają się wyeliminować z dyskursu publicznego, zdyskredytować jakiekolwiek kościelne życie religijne" – powiedział zwierzchnik UKGK.

Zauważył, że skandal wokół klasztoru staje się wyzwaniem dla całego środowiska religijnego: dla protestantów, grekokatolików, rzymskich katolików i prawosławnych. "Ludzie tracą wskazówki moralne i duchowe, gdy kościół staje się niebezpieczny z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Tutaj państwo powinno karać kolaborantów, zdrajców. Ale rozumiemy, że jeśli Kościół traci wiarygodność, to może wywołać potężną falę sekularyzacji. Dlatego bardzo mnie to boli" – powiedział zwierzchnik UKGK.

Na zakończenie abp Szewczuk wyraził nadzieję: "Mimo to wierzę w mądrość narodu ukraińskiego. Wierzę, że jesteśmy narodem chrześcijańskim, wierzącym i że nasze duchowe kryteria oceny dramatycznych sytuacji pomogą nam znaleźć właściwe rozwiązanie nawet tych problemów, które nie były rozwiązywane przez dziesiątki lat, a zaostrzyły się teraz, w czasie wojny”.

Ławra Pieczerska [nazwa ta bywa spolszczana także jako „Peczerska”] jest wizytówką Kijowa i składa się z około 140 budynków. Jest jednym z trzech opactw na Ukrainie i dwóch innych w Rosji, obdarzonych honorowym tytułem Ławry. Od 1990 znajduje się na prowadzonej przez UNESCO liście światowego dziedzictwa. Klasztor jest własnością państwa, dzierżawioną przez Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM). Mieści się w nim siedziba tego Kościoła, który przez długi czas wchodził w skład Patriarchatu Moskiewskiego na prawach szerokiej autonomii. Dopiero w maju 2022 UKP PM ogłosił formalną niezależność od Moskwy, ale decyzja ta jest nadal przedmiotem dyskusji i Kościół rosyjski jej nie uznał i nadal uważa Ukrainę za swoje terytorium kanoniczne.

Władze ukraińskie nakazały niedawno UKP PM opuszczenie w całości Ławry do 29 marca. Minister kultury i polityki informacyjnej tego kraju Ołeksandr Tkaczenko uzasadnił wypowiedzenie umowy najmu tym, że klasztor naruszył przepisy, m.in. stawiając na tym terenie budynki bez pozwolenia.

Po ogłoszeniu nakazu opuszczenia Ławry przez UKP PM tysiące jego zwolenników zbierało się co niedzielę na modlitwę w klasztorze. 29 marca rano, jak podaje portal internetowy "orthochristian.com", setki wiernych przyszły do cerkwi na, jak się okazało, ostatnią liturgię. Tymczasem media miejscowe podały, że mnisi zaczęli już dzień wcześniej wywozić rzeczy z kompleksu klasztornego.

Tymczasem Synod Biskupów Autokefalicznego Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU) postanowił 28 marca br. poprosić władze państwowe o przekazanie mu Ławry Kijowsko-Pieczerskiej. Ponownie zaapelował też do mnichów Ławry o przyłączenie się do PKU.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama