Chociaż nie wynaleziono jeszcze skutecznej szczepionki na trąd, będący od wieków synonimem największego nieszczęścia, jakie może spotkać człowieka, to tę chorobę można dziś efektywnie leczyć, a ci, którzy zostali nią dotknięci mogą się uczyć, pracować, zakładać rodziny i rodzić zdrowe dzieci. Przy okazji 70. Światowego Dnia Chorych na Trąd przypomina o tym doktor Helena Pyz, która od ponad 30 lat pracuje wśród trędowatych w Indiach.
Polska lekarka należąca do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego zauważa, że w ciągu minionych lat liczba zakażeń uległa zmniejszeniu. Coraz rzadziej dochodzi też do późnego wykrywania choroby, a co za tym idzie spóźnionego leczenia trądu, co powoduje poważne okaleczenia będące powodem stygmatyzacji w społeczeństwie. Problem jednak nie zniknął, a Indie pozostają krajem z największą liczbą trędowatych na świecie.
„Światowy Dzień Chorych na Trąd jest wciąż potrzebny, ponieważ przypomina o tych, którzy z powodu okaleczającej choroby nadal muszą żyć poza swoim naturalnym środowiskiem. W wielu krajach żyją w miejscach odosobnionych bez możliwości zdobywania własną pracą środków do życia, bez możliwości godnego życia – mówi Radiu Watykańskiemu doktor Helena Pyz. – Zepchnięci na margines społeczności z konieczności wyciągają dłonie po jałmużnę. Tak naznaczone są całe rodziny, los ich dzieci jest pozbawiony perspektyw na jakąkolwiek zmianę. Myślę, że dzisiejsze troski odsuwają w niebyt tę jedną z najstarszych chorób świata, a przecież dotychczas nie zdołaliśmy jej pokonać. Z ogromną radością mogę powiedzieć, że czasy, gdy każdego roku rozpoznawałam i zaczynałam leczenie (nie zawsze konsekwentnie prowadzone przez pacjentów) kilkuset nowych przypadków trądu minęły już bezpowrotnie. Dziś rzadziej też zbyt późno rozpoznajemy chorobę, gdy dochodzi do okaleczeń i zniekształceń. To naznaczenie przez trąd powodowało wydalanie chorych z miejsc ich pobytu, z rodzin. Ale oczywiście jak każda zakaźna choroba częściej dotyka ubogie warstwy ludności, gdzie nadal jest powszechne niedożywienie jakościowe, a więc niższa odporność na choroby, gorsze warunki sanitarne, słabsze wykształcenie.“
Doktor Helena Pyz jest jedynym lekarzem w Ośrodku Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya, który od 1969 roku działa w środkowych Indiach. Ośrodek został założony przez ks. Adama Wiśniewskiego, pallotyna i lekarza w jednym. Powstał ze składek polskich emigrantów rozproszonych na całym świecie, jako wotum dziękczynne za Milenium Chrztu Polski. Od samego początku założyciel stawiał na edukację dzieci trędowatych wiedząc, że tylko ona otworzy przed nimi bramy do godniejszego życia. Tak też się stało. W ciągu pół wieku w świat poszły tysiące dzieci, które zdobyły w Jeevodaya wykształcenie, kręgosłup moralny i wartości, które teraz przekazują w swoich rodzinach. Polacy wsparli ośrodek także w 1989 roku, gdy po śmierci założyciela przyjechała do niego doktor Pyz. Jak wspomina był to dla mieszkańców ośrodka czas wielkiego głodu. Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya od ponad pół wieku pozostaje dziełem Polaków. Chodzi zarówno o ks. Wiśniewskiego i dr Pyz, która nadal ofiarnie służy na miejscu, ale także o tysiące rodziców adopcyjnych, dzięki których wsparciu ośrodek zwycięsko przeszedł różne trudne chwile, m.in. trudną próbę pandemii i związanego z nią wymogu zdalnego nauczania. Świt życia (bo właśnie to w sanskrycie oznacza nazwa Jeevodaya) otworzył się przed kilkoma pokoleniami ludzi odpowiedzialnych za swój los, co w przypadku osób naznaczonych trądem jest wyjątkowe.
Więcej informacji na temat życia ośrodka i adopcji serca na: www.jeevodaya.org.