Czy macierzyństwo zastępcze różni się, co do istoty, od adopcji? Co z dziećmi poczętymi w ten sposób, rodzonymi przez surogatki na zamówienie rodziców? Historia Olivii Maurel może być ostrzeżeniem dla entuzjastów tej metody.
Życie pisze rozmaite scenariusze. Niespodziewana choroba, wypadek, a w konsekwencji – śmierć rodziców małego dziecka. Kto się nim zajmie? Czy ma trafić do domu dziecka, czy raczej powinno zostać adoptowane? Tu raczej nie ma wielkich wątpliwości: dziecko powinno się wychowywać w rodzinie, a dom dziecka jest ostatecznością lub etapem przejściowym.
Zdarza się i tak, że rodzice dziecka żyją, ale z jakichś względów (wiek, niepełnosprawność, nieprzezwyciężalne problemy finansowe) nie są w stanie podjąć opieki nad nim. Choć jest to sytuacja odmienna niż poprzednia, także i tu większość przyzna, że aby zapewnić dziecku właściwą opiekę i możliwości rozwoju, być może lepiej jest powierzyć je do adopcji.
Macierzyństwo zastępcze to jednak całkowicie odmienna sytuacja: nie chodzi tu o wyjście naprzeciw potrzebie samego dziecka, ale o spełnienie potrzeby pary, która chciałaby mieć dziecko. Choćby próbować opisywać tę sytuację nie wiadomo jak okrągłymi słowami, fakt pozostaje faktem: jest to dziecko na zamówienie, a cały proces nosi znamiona wymiany handlowej.
Historia Olivii Maurel
Olivia Maurel zawsze przeczuwała, że kwestię jej narodzin otacza atmosfera tajemnicy. W końcu dotarła do jej sedna: kobieta, która ją wychowała, nie urodziła jej i nie była jej biologiczną matką. Nie chodziło jednak o adopcję, ale o macierzyństwo zastępcze.
Mająca obecnie 31 lat kobieta urodziła się dzięki macierzyństwu zastępczemu w amerykańskim stanie Kentucky. Obecnie mieszka w Cannes, na południu Francji i jest matką trójki dzieci. W kontekście dyskusji nad macierzyństwem zastępczym toczącej się obecnie w tym kraju zdecydowała się opowiedzieć o długich latach poszukiwaniu własnej tożsamości: „Nie zastanawiamy się nad wpływem macierzyństwa zastępczego na dzieci” – mówi Olivia.
Pod względem materialnym nic jej nie brakowało. Dorastała w zamożnej rodzinie, otrzymała dobre wykształcenie. Sferą, w której były jednak poważne braki, była kwestia emocji, rodzicielskiej troski i czułości. „Tak trudno było mi dorastać w rodzinie, w której niewiele mówiło się o emocjach i uczuciach” – mówi dzisiaj. „Mój mąż czasami mówi, że rzadko go przytulam. Cóż, nikt nigdy nie nauczył mnie przytulać”.
Próbując zrozumieć samą siebie i oschłe nastawienie jej własnej mamy, Olivia mając kilkanaście lat odkryła, że zbyt wiele elementów po prostu się nie zgadza. Zaawansowany wiek matki, zasadnicze różnice w wyglądzie, zupełnie odmienny temperament i osobowość matki i córki – to wszystko nie pasowało do siebie. W końcu Olivia zdecydowała się przeprowadzić test DNA w ramach serwisu MyHeritage. Test potwierdził ojcostwo jej taty i brak wspólnych genów z matką, wskazał natomiast na genetyczne związki z pewną rodziną w USA.
Dzięki MyHeritage Olivia Maurel dotarła do swej biologicznej matki. „Była szczęśliwa, że mogła ze mną porozmawiać i była naprawdę zaskoczona. Nie sądziła, że kiedykolwiek mnie spotka”. Rozmowy z biologiczną matką dały Maurel odpowiedzi na pytania, które zadawała sobie przez całe życie, a przede wszystkim – wypełnił emocjonalną pustkę, którą odczuwała przez długie lata.
Zrozumiała także historię własnego życia. Rodzice Maurel nawiązali kontakt z jej biologiczną matką na początku lat dziewięćdziesiątych za pośrednictwem agencji macierzyństwa zastępczego. Ze względu na wiek matki Olivii, macierzyństwo zastępcze było jedyną możliwą opcją. Dla surogatki zasadniczym powodem podjęcia tej procedury były kwestie finansowe – miała czwórkę własnych dzieci, którymi musiała się opiekować. Do tego wcześniej straciła w wypadku jedno z dzieci, odczuwała więc psychologiczną potrzebę wypełnienia pustki po nim.
Pieniądze. Społeczeństwa nie stać na pomoc matce czwórki dzieci. Nie stać na pomoc matkom dzieci niepełnosprawnych. Stać jednak na finansowanie macierzyństwa zastępczego, bez refleksji nad tym, jak czynienie z dziecka przedmiotu transakcji wpływa na jego tożsamość, emocje i relacje z rodzicami.
W miarę postępu nauk medycznych i biologicznych dowiadujemy się coraz więcej o skomplikowanych zależnościach między różnymi, na pierwszy rzut oka niezwiązanymi ze sobą sferami. Nasze geny nie funkcjonują w próżni – środowisko ma istotny wpływ na ekspresję genetyczną; macierzyństwo oznacza nie tylko przekazanie genów, ale także cały proces ciąży, wraz z przemianami hormonalnymi; układ odpornościowy matki „uczy się” traktować dziecko nie jako zagrożenie, ale jako szansę; dziecko czerpie od matki znacznie więcej niż tylko pokarm. Innymi słowy – biologiczna więź matki z dzieckiem jest niezwykle istotna, a kobieta jest czymś zdecydowanie więcej niż tylko inkubatorem.
Olivia Maurel jest świadoma tego, że jej historia może nie być reprezentatywna dla każdego dziecka urodzonego dzięki macierzyństwu zastępczemu. „Może ktoś inny, kto urodził się dzięki macierzyństwu zastępczemu, nie ma takich problemów”. Jednak jej historia jest prawdziwa i z pewnością nie jest jedyną osobą, która doświadczyła negatywnych skutków surogacji. „Dziś we francuskich mediach widzimy tylko pozytywne aspekty macierzyństwa zastępczego” – podkreśla Olivia. „A ja chcę edukować ludzi na temat tego, że macierzyństwo zastępcze może być złe i jest złe. Zarówno dla kobiety, jak i dla dziecka”. Na swoim koncie TikTok, z ponad 30 000 obserwujących, Maurel dzieli się swoimi uwagami na temat macierzyństwa zastępczego i wynikających z niego problemów psychicznych.
Urzędujący obecnie prezydent Francji Emmanuel Macron nazwał legalizację macierzyństwa zastępczego „czerwoną linią”, której nie chce przekroczyć. Maurel obawia się jednak wyborów, które zaplanowano na 2027 rok: „mamy już ministra transportu (Clément Beaune, LN), który chce zalegalizować tę praktykę. Ale ja powtarzam: posiadanie dzieci nie jest prawem”.
Prawo do posiadania dziecka?
Kwestia legalizacji macierzyństwa zastępczego jest obecnie dyskutowana w wielu krajach. Belgia i Holandia skłaniają się ku liberalizacji prawa w tej materii. We Włoszech natomiast Senat rozważa wprowadzenie ustawy mającej na celu karanie rodziców, którzy sprowadzają dzieci za pośrednictwem matek zastępczych z zagranicy. Rosja i Gruzja, które do tej pory były „otwartymi rynkami”, od przyszłego roku zamykają możliwość świadczenia tego rodzaju usług dla obcokrajowców. Pozostaje Ukraina – tu przemysł macierzyństwa zastępczego kwitnie, a władze, skupione na obronie kraju przed rosyjską inwazją, nie dostrzegają problemu.
Dyskusja nad macierzyństwem zastępczym zanadto skupia się na prawie dorosłych osób do posiadania dzieci. Stanowczo za mało zastanawiamy się nad prawem dziecka do integralnego rozwoju, nad jego relacją do matki biologicznej i surogatki. Historia Olivii Maurel jest przykładem, że tego aspektu nie można pominąć.
Nie jest to bynajmniej przykład jednostkowy. Problemy osób takich jak Olivia znane są psychologom i terapeutom. Belgijska psychoterapeutka Anne Schaub jest autorką książki na temat więzi między dzieckiem a matką w czasie ciąży i tuż po niej (Un cri secret d'enfant - attachement mère-enfant, mémoires précoces, séparation-abandon). „W ciągu dziewięciu miesięcy życia prenatalnego dziecko rozwija silne przywiązanie do matki, która go nosi. Mamy tu badania ekspertów w tej dziedzinie, takich jak Winnicott i Bowlby. Tam zakorzeniona jest podstawa jego tożsamości”. Po 25 latach obserwacji cierpienia dzieci, psychoterapeutka mówi kategorycznie: „Żadne dziecko nie pozostaje obojętne na ostateczne zerwanie z matką, która go urodziła i pozbawienie go biologicznego rodowodu. Lęk przed porzuceniem jest bardzo częstą konsekwencją. Drugą częstą jest poszukiwanie tożsamości. Psychologiczne skutki takiej separacji po urodzeniu wymagają dalszej analizy”.