„Maks i ja”. Animowany film o o. Maksymilianie Kolbe wchodzi do kin w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej [wideo]

Meksykański film o polskim świętym jest dziełem artystów, którzy pracowali przy „Gdzie jest Nemo?”, „Cristiadzie”, „Facetach w czerni” i „Pocahontas”. Twarzy o. Kolbemu użyczył Piotr Adamczyk. Film „Maks i ja” od 15 listopada będzie można oglądać w Hiszpanii, a od 14 listopada w Peru, Kostaryce, Salwadorze, Hondurasie, Gwatemali i Panamie.

„Zbuntowany nastolatek zmuszony jest przebywać wraz z pozoru nieprzyjemnym staruszkiem, który opowiada mu historię Maksymiliana Kolbe i pod wpływem tej historii zmienia się ich wzajemny stosunek, niechęć zamienia się w przyjaźń” – tak fabułę filmu streścił Piotr Adamczyk.

„Zobaczycie jego (Maksymiliana Kolbego) życie od dzieciństwa, jak był psotny, jak dorastał, jak poszedł do seminarium i jak został księdzem. Potem, jako misjonarz, stworzył w Polsce Niepokalanów, wreszcie udał się do Japonii, wrócił do Polski i trafił do obozu koncentracyjnego” – mówi z kolei producent animowanej opowieści, Pablo José Barroso, znany jako twórca słynnej „Cristiady”. „Max y yo”, czyli „Maks i ja” to film meksykańskiego studia Dos Corazones Films.

Scenarzystą filmu jest Bruce Morris, który pracował przy takich filmach jak „Pocahontas”, „Herkules” czy „Gdzie jest Nemo”.

Pan zagra, albo nie, albo jednak tak

Zdaniem Barroso, Morris „wykonał fantastyczną robotę”.

„Film opowiada nie tylko o życiu świętego, ale też zabawną współczesną historię, w której starszy mężczyzna, Günter, zatrudnia młodego chłopaka, sierotę i buntownika, jako kierowcę. A wszystko splata się z historią miłości św. Maksymiliana, który oddaje życie za drugiego” – powiedział producent.
Autorem muzyki jest Mark McKenzie, znany m.in. ze ścieżek dźwiękowych do filmów „Lilo i Stich” oraz „Faceci w czerni”.

Piotr Adamczyk pracował nad swoją rolą w mieście Meksyk. Początkowo miał użyczyć głosu Franciszkowi Gajowniczkowi. Świętego grało kolejno kilku innych aktorów, w tym Neal McDonough („Raport mniejszości”, „Patrol”, „Sztandar chwały”). Ostatecznie producenci uznali, że aktor mówiący z polskim akcentem dostanie główną rolę.

„Zdziwiłem się, bo wiedziałem, że rola ta już została zagrana przez innego aktora. Okazało się, że po zmontowaniu całego materiału, producenci podjęli decyzję o jej przekręceniu, łącznie z całą animacją postaci. Kosztowna decyzja, ale podobno podjęta nie po raz pierwszy przy realizacji tego projektu” – opowiadał Piotr Adamczyk. Jak tłumaczył, nie chodziło tylko u dubbing, ale o pracę w technice Motion Capture, polegającej na zapisywaniu ruchu i mimiki aktora przez komputer.

„Głos, ruch i mimika twarzy to wystarczające środki dla aktora, by wyrazić emocje i zbudować postać. To także o wiele trudniejsze zadanie niż praca jedynie głosem w dubbingu” – mówił Adamczyk.

Dekada pracy

Praca nad filmem zaczęła się już w 2012 r. Animacja miała trafić do kin w 2016 r., a premierę zamierzano połączyć ze Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie. Jednak dopiero w 2023 r. produkcję zobaczyli widzowie z Meksyku i Brazylii, a teraz „Maks i ja” trafia do kin Hiszpanii i kolejnych krajów Ameryki Łacińskiej.

„Cieszę się, że powstaje film o polskim świętym, choć po raz kolejny zaskoczony jestem tym, że polski temat realizowany jest przez zagranicznych producentów, którzy widzą w tej historii międzynarodowy potencjał

– mówił w 2015 r. Piotr Adamczyk. – Zwróciłem uwagę na scenę, w której w przejrzysty sposób wyjaśniony jest początek II wojny światowej. Mapę przedwojennej Polski zalewa z zachodu hitlerowska armia, a w chwilę potem ze wschodu Armia Czerwona. Dla nas to takie oczywiste, ale dla milionów widzów na całym świecie ten obraz może być najprostszym wyjaśnieniem historii Polski, o której przecież często nie mają pojęcia”.

 

Źródła: aciprensa.com, dzieje.pl, imdb.com

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama