W języku potocznym nieraz używamy terminu „adwokat diabła”, oznaczającego pierwotnie osobę próbującą odkryć ewentualne problemy i słabości postaci, której dotyczy proces kanonizacyjny. Dziś jednak nie ma już w Watykanie takiego „adwokata”, a jego rolę przejął ktoś inny...
Dziś zamiast „adwokata diabła” mamy promotora wiary. Funkcję tę w Dykasterii do Spraw Świętych sprawuje obecnie prałat Alberto Royo Mejía. Jednak jego rola nie różni się zasadniczo od tej, którą wcześniej miał „diabelski adwokat”. Hiszpańska agencja prasowa przeprowadziła z ks. Mejią wywiad, w której wyjaśnia on, dlaczego jego funkcja jest nadal potrzebna, a wręcz niezbędna w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyzjnym.
W rzeczywistości, jak wyjaśnia Royo Mejia, sam termin „adwokat diabła” nie istniał nigdy w oficjalnej nomenklaturze kościelnej, było to raczej potoczne określenie roli osoby, która zgodnie z postanowieniem papieża Sykstusa V, miała doszukiwać się wszelkich nieścisłości, niejasności i problemów w toczącym się procesie beatyfikacyjnym. Rolą owego „adwokata diabła”, obecnie promotora wiary, było przygotowanie na piśmie wszystkich możliwych argumentów przeciwko beatyfikacji i kanonizacji danej osoby.
„W postępowaniu cywilnym lub karnym byłby tym, kogo mniej więcej znamy jako prokuratora: tym, który musi szukać prawdy w szczególny sposób, ponieważ tutaj jedyną rzeczą, której szukamy, jest prawda, jak w każdym postępowaniu, jak w każdym śledztwie” – wyjaśnia hiszpański prałat.
Procesy kanonizacyjne są więc swego rodzaju „dochodzeniem”, którego celem jest „rozeznanie woli Bożej wobec kandydata na ołtarze”. W tym rozeznaniu „ważne jest, aby ktoś pomógł w poszukiwaniu prawdy, ponieważ czasami z powodu nadmiernego uczucia, pobożności, rozproszenia lub innych powodów, [kandydat] może być przedstawiony w niewłaściwy sposób, ponieważ brakuje badań lub dokumentacji historycznej”. Świętość nie polega na perfekcjonizmie. Każdy święty upadał i miał swoje wady lub słabości. Wszystkie te wady, niejasne sytuacje z życia kandydata na ołtarze trzeba zbadać i wyjaśnić. Nie chodzi tu o „bronienie diabła” – jak mogłaby sugerować potoczna nazwa roli obrońcy wiary, ale przeciwnie – właśnie o obronę wiary, aby była ona oparta na faktach, a nie na pobożnych odczuciach. Potrzebna jest tu zarówno wiedza teologiczna, jak i historyczna dociekliwość.”
Nowe podejście do procesu kanonizacyjnego
Od czasów Sykstusa V proces kanonizacyjny ewoluował. Pierwszą reformę tego procesu zawdzięczamy papieżowi Urbanowi VIII (1568-1644). Papieżem, który bodaj najbardziej przyczynił się do ścisłego ustalenia procedur, był Benedykt XIV (1675-1758). Był on wybitnym teologiem i promotorem wiedzy. Bez przesady można powiedzieć, że był on jednym z największych naukowców na tronie papieskim. To on ustalił normy szczegółowe dotyczące procesu kanonizacyjnego, w tym wymóg potwierdzenia przez medyków i teologów cudu niezbędnego do beatyfikacji.
W XX wieku zasadnicze zmiany wprowadził do procedur beatyfikacyjny papież Jan Paweł II, konstytucją apostolską Divinus perfectionis magister. Miały one na celu uproszczenie procesu kanonizacyjnego i dostosowanie systemu do współczesnych czasów.
Według obecnego promotora wiary, stało się to „w wyniku naturalnej ewolucji procesu”, ponieważ na przestrzeni wieków „proces stawał się coraz bardziej legalistyczny, a jednocześnie dostrzegano potrzebę nadania mu charakteru historycznego – opartego na faktach”.
Jak zauważa ks. Royo „przez wieki praca, którą dziś wykonują relatorzy [to nowa funkcja ustanowiona przez Jana Pawła II], była wykonywana przez audytorów Roty Rzymskiej” – którzy zajmują się także innymi procesami kościelnymi, w szczególności – o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Wraz z rozwojem nauk historycznych dostrzeżono potrzebę zagłębienia się w historyczny kontekst przyczyn.
„Duży wpływ miał również rozwój nauk psychologicznych. Psychologia sługi Bożego, kandydata na ołtarze, wpływa na osobę... to wszystko nie było wcześniej brane pod uwagę” – wyjaśnił kapłan.
Nowe funkcje w procesie beatyfikacyjnym, a zwłaszcza funkcja relatora, mają służyć lepszemu naświetleniu tych kwestii
„Relator jest postacią pośrednią między fazą diecezjalną, materiałem, który dociera do Rzymu, a studium przeprowadzonym przez promotora wiary” – mówi ks. Royo.
„Bardzo cenną pracą relatorów jest przygotowanie sprawy” – kontynuował. „To oni pierwsi dostrzegają trudności, problemy i to, co należy podkreślić w każdym słudze Bożym”. Relatorzy „systematyzują więc pracę i kiedy dociera ona do promotora wiary, a zatem do konsultantów teologicznych, sprawa jest już bardzo dopracowana i bardzo przygotowana”. Funkcja promotora wiary nie istnieje więc w proceduralnej próżni, inaczej bowiem stałaby się wąskim gardłem, przez które nie mogłyby się przecisnąć kolejne sprawy beatyfikacyjne.
Dziś nie ma więc „adwokata diabła” i w rzeczywistości nigdy go nie było, choć zarówno kiedyś, jak i obecnie bada się drobiazgowo postać każdego kandydata na ołtarze. Zmieniły się procedury i rola poszczególnych osób w ramach tych procedur, nie zmieniła się jednak istota rozumienia świętości jako życia będącego świadectwem heroicznej realizacji cnót chrześcijańskich – przede wszystkim trzech cnót teologalnych: wiary, nadziei i miłości, potwierdzonej cudem dokonanym po śmierci kandydata (z tego wymogu rezygnuje się tylko w przypadku męczeństwa).
Opr. na podst. ACI Prensa, CNA, Vatican.va