Dopóki my sami lub ktoś z naszych bliskich nie stanie się ofiarą sekty, mamy skłonność do bagatelizowania problemu. Mylimy się też, gdy odwołujemy się w takich przypadkach do wolności wyznania. Czym innym jest faktyczna wolność religijna, a czymś całkowicie innym – metody stosowane przez sekty i ruchy ezoteryczne.
Początek nowego roku szkolnego to czas, gdy młodym ludziom proponowane są rozmaite zajęcia dodatkowe, kursy, a wśród nich – niestety także rozmaite praktyki mające swe źródło we dalekowschodnich sektach i ruchach ezoterycznych. Nie są one bynajmniej obojętne dla rozwoju młodego człowieka, a za obietnicami psychicznego ładu, poprawy samopoczucia czy koncentracji kryją się groźne techniki manipulacji.
W Polsce świadomość tego problemu jest ciągle niewielka. We Francji z okazji nowego roku szkolnego Krajowy Związek Stowarzyszeń Obrony Rodzin i Jednostek – Ofiar Sekt we Francji (UNADFI) wydał oświadczenie ostrzegające „rodziców i nauczycieli przed ryzykiem związanym z wprowadzaniem określonych praktyk do instytucji oświatowych". Jako przykłady wymieniono medytacje jogi, reiki, lekcje mandali, kółka rozmów i techniki oddychania (Pranayama) i inne. Związek wyjaśnił, że „te nowe warsztaty są przedstawiane często jako formy poprawy samopoczucia uczniów, zmniejszenia ich stresu, ułatwienia ich koncentracji, umożliwienia im lepszej samoświadomości, poznania i regulowania swej równowagi emocjonalnej".
Według organizacji „instytucje lub nauczyciele, którzy to proponują, mówią zwykle, iż chcą zaspokoić różne potrzeby uczniów i ich zamiary są niewątpliwie szczere". Autorzy oświadczenia zwracają jednak uwagę na cztery podstawowe zagrożenia, kryjące się za takimi praktykami. Przede wszystkim stanowią one „część arsenału technik wykorzystywanych w procesach kontroli i prozelityzmu [przeciągania na swoją stronę] stosowanych przez różne ruchy sekciarskie”. Oznacza to, że wpuszczone oficjalnie do szkoły mogą one, stosując subtelną indoktrynację, wprowadzać ezoteryczną wizję świata, daleką od rzeczywistości życia – ostrzega UNADFI.
Następnie podkreślono, iż „techniki te, związane z wnętrzem człowieka, mogą zachwiać równowagę dzieci i dorastającej młodzieży, szczególnie narażonych na takie działania". Trzeciem niebezpieczeństwem jest to, że „wprowadzenie koncepcji ezoterycznych lub pseudonaukowych do szkoły może także zakłócić racjonalne i naukowe punkty odniesienia uczniów, wywołać zamęt między wierzeniami a wiedzą, dotykając ich zdolności do refleksji i krytycznego myślenia”. I wreszcie wskutek swej istoty introspektywnej techniki te mogą oddzielać uczniów od tego, co szkoła winna przekazywać, to znaczy od poczucia zbiorowości i w efekcie od pojęcia obywatelskości – podkreślono w oświadczeniu Związku.
W tej sytuacji wskazuje on na „konieczność większej czujności ze strony rodziców, nauczycieli i wychowawców" oraz prosi o upewnienie się, czy „osoby, które proponują te techniki lub warsztaty, nie są powiązane z ruchami sekciarskimi". Organizacja wezwała również do „wymagania [od tych osób] szczegółowej informacji o pochodzeniu, treści i celach proponowanych działań".
Ezoteryka jest nie do pogodzenia z chrześcijaństwem i nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim rozumieniem mistyki. Ezoteryka zakłada istnienie „wiedzy tajemnej”, w którą adeptów wtajemnicza się poprzez określone praktyki. Właściwie rozumiana chrześcijańska mistyka nie mówi o żadnej wiedzy tajemnej, ale o wchodzeniu w coraz głębszą relację z Bogiem. Jest to pogłębienie procesu wzrostu duchowego, który dotyczy każdego chrześcijanina. Proces ten nie wymaga żadnych wyszukanych metod, a choć modlitwę osobistą w chrześcijaństwie można określić terminem „medytacja”, nie przypomina ona w niczym medytacji dalekowschodnich, polega bowiem na rozumowym rozważaniu Słowa Bożego i odnoszeniu go do własnego życia, a nie na pozwalaniu, by myśli płynęły swobodnie czy – tym bardziej – na wchodzeniu w „odmienne stany świadomości”.
Chrześcijańska medytacja zawsze skupia się na Słowie Bożym; „medytacje” dalekowschodnie – na moim własnym „ja”, które w wielu sektach i religiach uważane jest za złudzenie; celem takiej medytacji ma być porzucenie tego złudzenia, przerwanie strumienia świadomości i wejście w określaną różnymi mianami świadomość kosmiczną (na przykład, w hinduizmie określaną mianem „brahmana”). Chrześcijańska medytacja jest zawsze spotkaniem osoby z osobą. Moje „ja” nie jest tu nieistotne, nie jest złudzeniem – jest potrzebne, aby móc spotkać się z Boskim „Ja”. To spotkanie oczyszcza naszą świadomość i uwalnia naszą wolę do czynienia dobra, a nie „przerywa strumień świadomości”. Jeśli można powiedzieć, że chrześcijańska medytacja cokolwiek przerywa – to jest to przerwanie mojego egoizmu, mojego skupienia się na swoich własnych przyjemnościach i własnym zysku. W tym procesie świadomość nie tylko nie jest przeszkodą, ale jest wręcz niezbędna. Jej sens streścić można słowami św. Pawła z Listu do Rzymian: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,1-2).
Źródło: KAI