Socjologiczne badania nad religią przynoszą ciekawe spostrzeżenia: osoby religijne mają większe szanse na pokonanie choroby, są bardziej pogodne i optymistycznie nastawione do rzeczywistości. Jednocześnie coraz bardziej rozpowszechnia się mniemanie, jakoby religia przynosiła więcej szkody niż pożytku. Jak wyjaśnić tę rozbieżność?
W zeszłym roku firma zajmująca się badaniami socjologicznymi Ipsos przedstawiła wyniki obszernego badania dotyczącego przekonań religijnych, obejmującego 26 różnych krajów. Wnioski, jakie płyną z tego opracowania są zupełnie różne od obrazu religii serwowanego w mainstreamowych mediach. Propagowany często pogląd, jakoby religia w naszych czasach miała chylić się ku upadkowi, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Co ciekawe, w znacznej części Europy pokolenie Z jest bardziej religijne niż ich rodzice i dziadkowie. Można powiedzieć, że wyraźny spadek współczynników religijności daje się zaobserwować wśród osób urodzonych w latach 80-tych i 90-tych XX wieku (końcówka tzw. pokolenia X oraz millenialsi), ale nie tych urodzonych w XXI wieku. Dotyczy to zarówno chrześcijan, jak i wyznawców innych religii.
Raport IPSOS stwierdza:
Im młodsi są ludzie, tym bardziej prawdopodobne jest, że wierzą w niebo, piekło, diabła i istoty nadprzyrodzone – zwłaszcza w krajach, w których poziom wiary wśród wszystkich dorosłych jest niski. W wielu z tych krajów, zwłaszcza w Europie Północnej i Zachodniej, rozpowszechnienie tych przekonań jest wyższe wśród pokolenia Z niż wśród pokolenia wyżu demograficznego (baby boomers) o ponad 20 punktów procentowych.
20 punktów procentowych nie może być wynikiem przypadku. To nie błąd statystyczny, ale zauważalny i istotny trend. Wieszczenia samozwańczych proroków nieuchronnej sekularyzacji zachodnich społeczeństw nie spełniły się. Rację mieli natomiast ci, którzy podkreślali, że życie nie znosi pustki – także w wymiarze religijnym – i nawet wśród nachalnej propagandy sekularyzatorów ludzie wciąż będą szukać odpowiedzi na pytania egzystencjalne, pragnąc odnaleźć sens życia wśród chaosu codzienności.
Badanie IPSOS ujawnia jednak także trudną do zrozumienia ambiwalencję. Widać ją szczególnie mocno w Szwecji, gdzie połowa wszystkich respondentów odpowiedziała pozytywnie na pytania dotyczące wpływu religii na jednostkę, a jednocześnie 70 procent stwierdziło, że religia powoduje więcej szkód niż pożytku na całym świecie. Zaledwie 22 procent respondentów zgodziło się ze stwierdzeniem, że ludzie wierzący są lepszymi obywatelami niż niewierzący.
Skąd taka rozbieżność? Jak pogodzić przekonanie o pozytywnym wpływie wiary religijnej na konkretną osobę z przeświadczeniem, że w wymiarze społecznym religia przynosi więcej szkody niż pożytku? Czy przeświadczenie to jest wynikiem analizy faktów, czy raczej uleganiem iluzji wpychanej ludziom do głów przez dominujące media?
Jeśli chodzi o fakty, nie brakuje poważnych badań naukowych, które dowodzą pozytywnego wpływu religii na społeczeństwo. Jest to szczególnie wyraźne w przypadku społeczności chrześcijańskich i żydowskich.
Na przykład światowej sławy profesor socjologii Rodney Stark wskazał na następujące wyniki badań w kontekście amerykańskim [https://www.rutgersuniversitypress.org/americas-blessings/9781599474458/]:
Podobne wyniki uzyskano również w Europie. Niedawne duńskie badanie wykazało, że aktywni religijnie mężczyźni potrzebowali o jedną trzecią mniej wizyt w szpitalu niż ich niewierzący rówieśnicy.
Co równie niezwykłe, gdy duński zespół badawczy przeanalizował wskaźniki umieralności, okazało się, że osoby, które były praktykującymi wyznawcami religii, miały od 30 (mężczyźni) do 44 (kobiety) procent niższe wskaźniki umieralności niż inne osoby, które trafiały do szpitala.
Nie są to przekonania, ale stwierdzalne statystycznie fakty. Ich wyjaśnieniem zajmują się różne nauki – socjologia, psychologia, medycyna. Przyczyny są zapewne złożone: osoby religijne statystycznie prowadzą zdrowszy tryb życia (na przykład, rzadziej – w stosunku do ogólnej populacji – uzależnione są od alkoholu i tytoniu). Mają też bardziej optymistyczne nastawienie do rzeczywistości. Medycyna nie potrafi dokładnie wyjaśnić tego zjawiska, jednak zależności psycho-somatyczne (wpływ życiowej postawy na stan zdrowia) są zjawiskiem stwierdzalnym empirycznie.
Skąd więc tak rozpowszechnione przekonanie, że religia powoduje więcej szkód niż pożytku? Wydaje się, że głównym źródłem są media, które nieustannie wtłaczają ludziom do świadomości, że to religie prowadzą do wojen i podziałów. Nie ma to wiele wspólnego z faktami. Jak wykazał szwedzki historyk religii Mattias Gardell, w przypadku ponad 90 procent wszystkich konfliktów zbrojnych na świecie w latach 1945-2001 podłożem nie była religia, ale zupełnie inne czynniki.
Amerykański profesor socjologii i nauk politycznych Robert Woodberry prowadził badania porównawcze, w których analizował sytuację polityczną różnych krajów w Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej i Oceanii. Jego wnioski były zaskakujące: ponad połowa krajów, w których rozwija się społeczeństwo demokratyczne, zawdzięcza to wcześniejszemu wpływowi misjonarzy chrześcijańskich.
Można więc powiedzieć, że choć religia nosi w sobie pewien potencjał „zapalny” (podobnie zresztą jak każda inna ważna kwestia w życiu) i z tego powodu może powodować podziały społeczne, nie jest prawdą, że „religia przynosi więcej szkody niż pożytku”. Wręcz przeciwnie, zarówno w życiu indywidualnym, jak i społecznym religia, a w szczególności – chrześcijaństwo – przynosi wielkie korzyści, wzmacniając zarówno jednostkę, jak i społeczność. To, co jest szkodliwe – to instrumentalizacja religii dla celów politycznych czy militarnych, a nie religia sama w sobie.
Z badaniem IPSOS można zapoznać się tu: https://www.ipsos.com/en/two-global-religious-divides-geographic-and-generational
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.