Fińska posłanka, była minister Päivi Räsänen, która od kilku lat ciągana jest po sądach za swoje chrześcijańskie przekonania, z zawodu jest lekarzem. Wobec trwającej właśnie w Finlandii debaty na temat eutanazji przestrzega, aby nie dać się zwieść argumentom o „uśmierzaniu cierpienia”. Eutanazja nic nie leczy, nie uśmierza – ale pozbywa się problemu wraz z chorym.
W artykule opublikowanym na portalu CNE Räsänen podkreśla, że z punktu widzenia lekarza eutanazja nie jest dobrym rozwiązaniem. To nie lekarze promują „uśmierzenie cierpienia” poprzez śmierć, ale rozmaite grupy aktywistów, którzy posługują się wszelkimi możliwymi narzędziami, aby urobić opinię publiczną.
Fińska Komisja Społeczna i Zdrowia prowadzi konsultacje z ekspertami, biorąc pod uwagę argumenty zarówno za, jak i przeciw. Stanowisko Fińskiego Stowarzyszenia Medycznego jest jasne: w maju ubiegłego roku wyraźnie opowiedziało się przeciw eutanazji. Po co jednak słuchać ekspertów, skora można zrobić sondaż opinii publicznej na zamówienie i przez takie zmanipulowane sondaże udowadniać, że „większość” pragnie eutanazji. Nie jest tajemnicą, że coraz mniej mamy polityków z zasadami, a coraz więcej takich, którzy kierują się słupkami wyczytanymi z sondaży. Nic więc dziwnego, że większość fińskich parlamentarzystów deklaruje przed wyborami, że popiera legalizację eutanazji. Nawet gdy parlament odrzuci propozycje, aktywiści nie ustają. Jak pisze Räsänen:
Ostatni raz ten sam temat był omawiany w 2018 roku. Wówczas parlament odrzucił podobną inicjatywę obywatelską stosunkiem głosów 128 do 60. Uważam to za cud, ponieważ w tamtym czasie większość posłów również opowiadała się za eutanazją. Fińscy chrześcijanie masowo modlili się o podjęcie takiej decyzji i przedstawiali swoje poglądy posłom. Eksperci w dziedzinie opieki paliatywnej i hospicyjnej również prezentowali swoje stanowisko przed parlamentem, mówiąc, że eutanazja nie jest konieczna i że jest szkodliwa dla pacjentów i etyki opieki zdrowotnej.
Zabijanie nie ma nic wspólnego z leczeniem
Fińska posłanka, lekarz, uważa za konieczne ciągłe przypominanie o tym, czym naprawdę jest eutanazja, aby nie dać się zmanipulować jej propagatorom:
Prośby o eutanazję często opierają się na błędnych przekonaniach. Eutanazja nie oznacza rezygnacji z nieprzynoszącego efektów leczenia, nie jest formą intensywnego uśmierzania bólu. Każde przyjmowane lekarstwo ma na celu wyleczenie osoby, a nie jej zabicie. Tymczasem eutanazja podaje pacjentowi truciznę. Nie jest zatem procedurą medyczną, ale przestępstwem, które pod pewnymi warunkami pozostaje bezkarne w krajach, które ją zalegalizowały. Lekarze w Finlandii zadają konkretne pytanie: dlaczego to oni mieliby przeprowadzać eutanazję. Te same śmiercionośne substancje są stosowane w egzekucjach, w których pracownicy służby zdrowia nie uczestniczą ze względów etycznych. Dlaczego więc to oni mieliby być zmuszani do stosowania trucizny w innych warunkach? Zabijanie nie jest trudne i nie wymaga wykształcenia medycznego. Lekarz otrzymał swe wykształcenie po to, aby chronić życie, a nie – aby zabijać.
Mocne to słowa, ale bardzo prawdziwe i bardzo potrzebne. Jeśli propagatorzy eutanazji chcą ją wprowadzać na siłę, niech sami podejmą odpowiedzialność za egzekucję, a nie przerzucają ją na lekarzy!
Termin „prawo do śmierci” jest mylący i wewnętrznie sprzeczny. Międzynarodowe umowy dotyczące praw człowieka uznają prawo człowieka do życia, a nie prawo do śmierci. Eutanazji nie można wywodzić z żadnej proklamacji praw człowieka, wbrew temu, co próbują twierdzić aktywiści. Dokumenty i regulacje dotyczące praw człowieka wzywają rządy do ochrony życia. Międzynarodowa Deklaracja Praw Człowieka stwierdza: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby” (1948, art. 3). Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych stanowi: „Każda istota ludzka ma przyrodzone prawo do życia. Prawo to powinno być chronione przez ustawę. Nikt nie może być samowolnie pozbawiony życia”. Jak z tym pogodzić „prawo do śmierci”?
Niepełnosprawność to nie powód, aby pozbywać się osoby niepełnosprawnej
„Traktaty ONZ zapewniają silną ochronę osobom chorym, niepełnosprawnym i starszym, czyli dokładnie tym, których eutanazja lub wspomagane samobójstwo dotykają w największym stopniu” – podkreśla Räsänen. „Wartość daru życia często staje się jasna dopiero wtedy, gdy zbliża się poważna choroba lub śmierć. Jako młoda lekarka pracowałam w klinice onkologicznej. Tam zobaczyłam, jak pacjenci, których rokowania były złe i którzy musieli stawić czoła ograniczeniom swojego życia, umieli docenić swoje życie. Mówili o tym, jak każdy dzień, który otrzymali, miał dla nich znaczenie po tym, jak zachorowali.”
Życie jest cenne i warto żyć, nawet z ograniczeniami, jakie niesie ze sobą choroba. Tak widzi to lekarz, tak widzi to sam chory. Gdzie więc jest problem? W otoczeniu chorego, wśród osób, które powinny zatroszczyć się o niego, a kierując się fałszywym współczuciem proponują mu samobójstwo.
„Pacjent może czuć, że jest ciężarem lub jest bezużyteczny z powodu swojej choroby. Dlatego każde życzenie śmierci zawiera pytanie: «Czy komuś na mnie zależy? Czy jestem już zupełnie nieistotny?» Odpowiedzią na takie pytanie nie powinna być śmierć, ale ludzka troska i wysokiej jakości opieka hospicyjna.”
Eutanazja to nie wybór
Eutanazja nie jest wyborem, ale wynikiem poczucia beznadziei i odrzucenia. Skoro staramy się na wszelki możliwy sposób zapobiec samobójstwom, oferując opiekę psychologiczną, telefony zaufania i różnego rodzaju wsparcie, dlaczego inaczej patrzymy na eutanazję? Räsänen pisze:
Śmierć nie powinna być traktowana wyłącznie jako indywidualny wybór. Ma ona ogromne znaczenie społeczne. Samobójstwo wpływa na życie dziesiątek, a nawet setek osób. To samo dotyczy eutanazji, której broni się argumentem, że człowiek powinien mieć prawo do decydowania o swoim momencie śmierci. Załóżmy, że prawo do samostanowienia jest uważane za uzasadnienie eutanazji; dlaczego istnieje tak wiele kampanii przeciwko samobójstwom?
Odpowiedzią na trud i cierpienie związane z chorobą nie jest propozycja wspomaganego samobójstwa, ale dobra opieka:
Opieka hospicyjna jest bardziej zaawansowana niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Ból i niepokój można skutecznie kontrolować, a cierpiących pacjentów można w razie potrzeby uspokoić i wprowadzić w śpiączkę, z której można ich również wybudzić. W dobrej opiece hospicyjnej uwzględnia się również opinie bliskich. Mój ojciec zmarł po kilku latach cierpienia na chorobę Alzheimera. Czy ostatnie lata jego życia były bezużytecznym cierpieniem? Myślę, że był tak samo wartościową osobą w swojej chorobie, jak w latach swojej siły. Kto wie, ile znaczących i szczęśliwych chwil przeżył zamknięty w swoich wspomnieniach?
Nie dać się zwieść eufemizmom
Fińska posłanka zwraca też uwagę na taktykę, jaką często posługują się organizacje promujące eutanazję. Chodzi manipulację językiem – tworzenie nowych terminów lub stosowanie eufemizmów.
Aby zamazać rzeczywistość zabijania, używają pięknie brzmiących wyrażeń, takich jak pomoc w śmierci, dobra śmierć, śmierć wspomagana czy godna śmierć. Inicjatywa obywatelska wniesiona do parlamentu proponuje legalną eutanazję „dla dobrej śmierci”.
Czy naprawdę samobójstwo w asyście lekarza to „dobra śmierć”? Czy egzekucja chorego ma coś wspólnego z jego dobrem? „Godna śmierć wskazuje na dobrą, wysokiej jakości opiekę, gdy zbliża się śmierć, natomiast zabicie osoby nie jest godziwym działaniem.”
Chory nie jest bezużyteczny!
Wbrew temu, co usiłują do naszych głów wtłoczyć propagatorzy eutanazji, choroba nie jest życiową klęską, nie oznacza, że jesteśmy dla społeczeństwa bezużyteczni, że jesteśmy tylko ciężarem. Paivi Räsänen przytacza tu przykład, z którym zetknęła się wiele lat temu i który dał jej zupełnie nowe spojrzenie na chorobę:
Jako student wydziału medycznego spędziłam chwilę ze sparaliżowaną staruszką. Nigdy tego nie zapomnę. Opowiedziała mi o znaczącej rozmowie z lekarzem wiele lat wcześniej. Po tym, jak została przykuta do łóżka, była przygnębiona i narzekała: «Na co komu my, słabi starcy? Powinniśmy umrzeć». Lekarz odpowiedział: «Wykonujesz najważniejsze zadanie dla społeczeństwa. Uczysz nas, co to znaczy kochać bliźniego».”
O tym nie wolno nam zapomnieć. Miarą naszego człowieczeństwa, a także naszego chrześcijaństwa, jest to, jak podchodzimy do innych. Czy jest w tym wszystkim autentyczna troska, autentyczna miłość, czy tylko rachunek zysków i strat. Nie wolno nam zastanawiać się, czy „opłaca się” dalej opiekować chorym. Ta „pseudo-ekonomiczna” logika nie powinna mieć w ogóle miejsca w naszym życiu. Cierpienie i słabość chorego powinniśmy odbierać jako wezwanie do większej troski, a nie do „ulżenia” mu poprzez jego fizyczną eliminację. Pamiętajmy o tym, że pewnego dnia staniemy przed naszym Panem, od którego usłyszymy: „co uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnie uczyniliście.”
Źródło: CNE