Dobra polityka zaczyna się od miłości do własnego kraju, nie tracąc z oczu problemów całego świata – podkreśla proboszcz katedry w stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, nawiązując do powoli poprawiającej się sytuacji społecznej w tym kraju.
„Proszę moich braci i siostry, obywateli Republiki Środkowoafrykańskiej, aby żyli jednością. Razem osiąga się sukcesy. I życzę sobie, żeby Kościół stanowił zawsze strażnika patrzącego daleko oraz wskazującego właściwą drogę” – takie nadzieje wyraża proboszcz katedry stołecznego Bangui. Ks. Mathieu Bondobo zaznacza w wywiadzie dla Radia Watykańskiego, iż ten kraj powoli wychodzi z wojen domowych i odbudowuje się. Dlatego pomoc zewnętrzna jest przydatna i mile widziana – wskazuje duchowny.
„Ale uważam też, że nie powinniśmy myśleć o rozwoju kraju wyłącznie poprzez ciągłe otrzymywanie wsparcia” – zaznacza następnie. Potrzeba raczej strategii i stworzenia systemów prowadzących do autonomizacji własnej ojczyzny. „Każdy kraj ma swoje trudności, więc kiedy nawiązuje się kontakty, każdy chce coś wygrać. Dlatego każdy lider musi prowadzić dobrą politykę. Dla mnie dobra polityka zaczyna się od miłości do własnego kraju z uwzględnieniem też globalnej wizji” – wyjaśnia kapłan.
Ks. Bondobo podkreśla motto Republiki Środkowoafrykańskiej: „Jedność, godność, praca”. „Wierzę, że jeśli mamy taką humanizującą wizję naszych ojców założycieli i ciężko nad nią pracujemy, to będzie to również sposób na podniesienie się naszego kraju, niezależnie od pomocy, która może nadejść lub nie” – wyznaje duchowny.
Ks. Bondobo odnosi się też do sytuacji powrotu części uchodźców, którzy ponad dziesięć lat temu w olbrzymiej liczbie opuszczali Republikę Środkowoafrykańską z powodu narastającej przemocy oraz wojny domowej. „Od 2013 roku podjęto wiele pozytywnych kroków, ale nie możemy powiedzieć, że pokój został osiągnięty w 100 proc. Nadal istnieją obszary, w których trudno jest się poruszać, zwłaszcza obecnie, w czasie pory suchej, w Republice Środkowoafrykańskiej. W rezultacie niektóre rejony pozostają nadal niebezpieczne, a rebelianci z różnych grup zbrojnych tam krążą i napadają” – opisuje kapłan. „Uważam jednak, że jeśli chodzi o naszych braci uchodźców, kluczem nie jest zabieranie ich do miejsc, gdzie wciąż istnieją napięcia, ale zabieranie ich do miejsc, gdzie poczyniono znaczne postępy, aby ułatwić nie tylko ich powrót, ale także ich integrację z życiem społecznym” – wyznaje duchowny.