Adoptował 46 dzieci, których nikt nie chciał. Ambasada nieba na ziemi

Matka Jeana zażywała tabletki poronne. Alexa próbował zabić jego ojciec. Inni podopieczni przeżyli aborcję, albo zostali porzuceni przez rodziców. Wspólnota Katolicka Dzieciątko Jezus jest konsekrowaną rodziną.

Pochodzący z Petropolis niedaleko Rio de Janeiro Antonio Tavares de Mello nie myślał o tym, by opiekować się niepełnosprawnymi. Miał być lekarzem. Jako 23-latek trafił jednak przypadkiem jako wolontariusz na imprezę w ośrodku dla dzieci z upośledzeniami. Jakiś czas później zobaczył, w jakich warunkach żyją one na co dzień i to go zszokowało.

Zamieszkaj z nimi

„Ta niesprawiedliwość wołała o pomstę do nieba. Poszedłem zapytać Boga, jak mógł na to pozwolić” – opowiadał po latach Antonio. Bóg natchnął go, by zamieszkał razem z niepełnosprawnymi. Trwało dłuższy czas, zanim de Mello – po rozmowie z biskupem – zdecydował, jak to ma wyglądać. Mając 26 lat, adoptował troje dzieci mających różne niedomagania. Jak potem mówił, nie obawiał się, czy będzie w stanie je utrzymać, bo liczył na Bożą pomoc - skoro Bóg powołał go do tej roli. Tak narodziła się grupa nazwana Katolicką Wspólnotą Dzieciątko Jezus. Jak podkreśla Antonio, nie jest to NGO, ani klinika, ale rodzina. Od chwili jej powstania minęło ponad 30 lat. Pierwszy okres był trudny pod względem finansowym. Dziś jest nieco łatwiej, choć powinno być odwrotnie, bo Antonio adoptował aż 46 dzieci. Oprócz domu w rodzinnym Petropolis, wspólnota prowadzi inny w stołecznej Brasilii i trzeci w Oporto w Portugalii. W stolicy Brazylii mieszka ok. 80 dzieci, z których wszystkie (stan na 2021 r.) są przykute do łóżka.

Niechciani

Jednym z dzieci Antonio jest Jean. Jego matka w czasie ciąży zażywała tabletki poronne, dawkę 20-krotnie większą, niż potrzeba. Mimo to chłopiec przyszedł na świat. Urodził się jednak z anencefalią, czyli bezmózgowiem. Antonio adoptował go już jako noworodka, bo matka oddała nie chciała swojego syna, nazywając go kawałkiem mięsa. Podręczniki medyczne podają, że ludzie z tą chorobą oznaczającą dosłownie brak większej części mózgu nie mają kontaktu ze światem i niczego nie odczuwają. Lekarze twierdzili, że chłopiec przeżyje najwyżej kilka miesięcy. Tymczasem Jean nie umarł. Jako kilkuletni chłopak towarzyszył adopcyjnemu ojcu, gdy ten występował na forum ONZ przeciwko aborcji dzieci z bezmózgowiem. Jean ma nawet kontakt z innymi, reaguje na obecność osób, które lubi.

Równie dramatyczną historię ma Alex. Kiedy jego matka byłą w ciąży, ojciec dziecka stosował wobec niej przemoc, usiłując wywołać poronienie. Nie udało mu się, ale chłopiec urodził się niewidomy i częściowo sparaliżowany. W domach w Petropolis są też dzieci, które nie zostały poddane aborcji tylko dlatego, że ich matki wiedziały, że mogą je oddać Antonio zaraz po porodzie.

Cisza Nazaretu

„Ambasada nieba na ziemi” – tak Nestor Forster Junior, ambasador Brazylii w USA określił dom w Petropolis. Miejsce nazwano Miasteczkiem Maryi. 

„W domu panuje cisza, cisza Nazaretu – opowiada założyciel wspólnoty. - W ciągu dnia jest dużo normalnej pracy i chwil na modlitwę”.

Dom ma szkołę, część dla hodowlanych zwierząt i kaplicę. Z młodymi niepełnosprawnymi pracują konsekrowani świeccy. Jest też lekarz i psycholog, który ma pomagać w codziennym funkcjonowaniu i w chwilach, kiedy któreś z dzieci odchodzi.

Antonio dużo podróżuje po świecie. Wystąpił ze świadectwem podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, Panamie i Lizbonie. Spotkał się z papieżem i przemawiał na forum ONZ. 19 stycznia 2024 r. ma pojawić się na Marszu dla Życia w Waszyngtonie. Podróże są okazją do walki o prawa niepełnosprawnych, którzy często giną przed narodzeniem. Ułatwiają też zdobycie środków na życie, bo samo utrzymanie domu w Petropolis kosztuje 20 tys. dol. miesięcznie. Mimo tak napiętego grafiku Antonio nie zapomina o swoim najważniejszym zadaniu, jakim jest opieka nad dziećmi, których nikt inny nie chciał.

Źródła: lifesitenews.com, aleteia.org, ncregister.com

 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama