Krwawy problem Kenii. Islamiści masowo zabijają chrześcijan, a świat od rzezi odwraca wzrok

Prawie 150 osób zginęło od początku czerwca na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga w wyniku zabójstw przypisywanych zbrojnemu ugrupowaniu powiązanemu z tzw. Państwem Islamskim. „Nie możemy zrozumieć, dlaczego świat odwraca wzrok od zbrodni popełnianych w naszym kraju, podczas gdy krew niewinnych ludzi wciąż płynie” – podkreślił kard. Fridolin Ambongo.

Przewodniczący kongijskiego episkopatu wskazał na ogromny chaos panujący w rejonie Kiwu Północnego oraz diecezji Butembo-Beni, gdzie dochodzi do największych masakr. W rozmowie z francuską redakcją Vatican News zauważył, że ostatnie miesiące doprowadziły na wschodzie Konga do umocnienia i rozprzestrzenienia islamskich fundamentalistów. Winą za to obarczył m.in. sąsiednią Ugandę, skąd napłynęli rebelianci ze Zjednoczonych Sił Demokratycznych (Adf), którzy w 2019 roku złączyli swe szeregi z członkami tzw. Państwa Islamskiego, wpisując tym samym dżihadyzm do agendy swych zbrodniczych działań.

Hierarcha przypomniał, że DR Konga w 90 proc. jest krajem chrześcijańskim, a dotychczasowe relacje ze wspólnotą muzułmańską były bardzo dobre i opierały się na wzajemnej współpracy.

„To, co się dzieje obecnie, to twardogłowy islam skoncentrowany na podboju. Są to ludzie, którzy dopuszczają się bezdusznych morderstw i mamy wrażenie, że są przez kogoś wspierani. Jakże inaczej można wyobrazić sobie to, że niewielka grupa spali całą wioską, dokona masakry, poderżnie gardła, a następnie bezkarnie wycofa się do dżungli” – pytał retorycznie kard. Ambongo.

Hierarcha zauważył, że władze w Kinszasie nie radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Na poprawę bezpieczeństwa nie wpływa też obecność błękitnych hełmów z MONUSCO, czyli pokojowego kontyngentu ONZ, który od lat krytykowany jest za swą nieudolność.

Kard. Ambongo wytknął też palcem postawę wspólnoty międzynarodowej, która z obojętnością przygląda się temu, co dzieje sią w Kongu. „Nikt nie jest poruszony rzezią kongijskiego narodu. Masowe przesiedlenia ludności kongijskiej w kraju i za granicą pozostawiają sumienie społeczności międzynarodowej obojętnym. Co my, Kongijczycy, zrobiliśmy, żeby zasłużyć na takie traktowanie” – zauważył arcybiskup Kinszasy w rozmowie z Vatican News.

Kard. Ambongo zapytano też o to, jakie przesłanie w tym trudnym czasie kieruje do swego narodu. „Przemocy doświadczamy od kilkudziesięciu lat i gdyby nie to, że jesteśmy ludźmi nadziei pewnie nie istnielibyśmy już jako naród” – podkreślił kongijski hierarcha. Wskazał, że ludziom wiele mówi o nadziei i prosi, by nie poddawali się pokusie zniechęcenia. „Kiedy bowiem ulegniemy zniechęceniu, to ofiarujemy nasz kraj wrogowi, jak ciasto na talerzu” – podkreślił dodając, że mimo wszelkich przeciwności chrześcijańska nadzieja wspiera Kongijczyków w codziennej walce o przetrwanie i godne życie.

Przewodniczący kongijskiego episkopatu, który jest także jednym z najbliższych doradców papieża przypomniał, że w sierpniu odbędzie się beatyfikacja czterech misjonarzy, którzy zostali zamordowani w 1964 roku. Ceremonia odbędzie się w Uwirze. „Wierzyliśmy, że krew tych męczenników pomoże Kongu iść ku lepszej przyszłości. Niestety 60 lat później krew Kongijczyków nadal płynie, a w naszej ojczyźnie wciąż giną nowi męczennicy” – podkreślił kard. Ambongo.

W ostatnich tygodniach Ojciec Święty wielokrotnie przypominał o dramacie rozgrywającym się na wschodzie Konga.  Papież zobaczył m.in. film nakręcony przez islamistów z egzekucji czternastu chrześcijan, w tym kilku nastolatków, którzy zostali zabici po tym, jak odmówili przejścia na islam. Zostali zamordowani maczetami i strzałami z kałasznikowa a nagranie z tej masakry fundamentaliści upublicznili w sieci, z przekazem w języku suahili, że taki los czeka wszystkich niewiernych.

Do tej tragedii Franciszek odniósł się w czasie audiencji dla przedstawicieli Papieskich Dzieł Misyjnych podkreślając, że dziś wielkość Kościoła przejawia się w męczeństwie.

„Chciałbym podziękować za świadectwo męczeństwa, które dała grupa katolików z Konga, z Północnego Kiwu. Poderżnięto im gardło, tylko dlatego, że byli chrześcijanami i nie chcieli przejść na islam. Wielkość Kościoła, która przejawia się w męczeństwie” – powiedział Franciszek. Przypomniał też męczeństwo Koptów, którzy zostali zabici przez islamistów pięć lat temu na plaży w Libii. „Podcinano im gardło, a oni na kolanach mówili: Jezus, Jezus… Kościół męczeński to Kościół, który z wytrwałością Pana idzie na przód” – dodał Ojciec Święty.

Źródło: KAI

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama