Zagrożona zachodnia cywilizacja wraz z jej wolnością słowa, islamscy terroryści domagający się cenzury. „Wszyscy jesteśmy Charlie Hebdo”. Tego typu opinie przeważały w mediach 10 lat temu po ataku na francuską redakcję. Podobne słowa pojawiają się w europejskich mediach 10 lat później. Nic się nie nauczyliśmy, nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków.
Wolność słowa, wolność artystycznej ekspresji to rzekomo wartości tak wysokie, że nadpisują niemal wszystkie inne. W imię tej rzekomej wolności wolno kpić, obrażać, cynicznie szydzić z innych. Zwłaszcza – jeśli chodzi o szyderstwa dotyczące przekonań religijnych. Czy naprawdę tak właśnie ma wyglądać cywilizacja i kultura zachodnia? Jeśli tak, to w czym jest lepsza od „prymitywnych” kultur wschodnich? Czy brak szacunku dla innych jest rzeczywiście wyrazem jakiejkolwiek kultury?
Evert van Vlastuin, redaktor jednego z holenderskich czasopism chrześcijańskich, Reformatorisch Dagblad wspomina to, co stało się dziesięć lat temu. Nie był wtedy w pracy, zmogła go bowiem grypa, ale doskonale pamięta przerażenie i szok w swoim dziennikarskim środowisku. Trudno, żeby było inaczej, biorąc pod uwagę tragiczny bilans ataku terrorystycznego na redakcję Charlie Hebdo: dwanaście ofiar śmiertelnych. Vlastuin ma jednak odwagę napisać coś, co nie może przejść przez gardło wielu jego kolegom:
Byłem zszokowany nie tylko brutalną przemocą ze strony napastników. Zszokowała mnie również polityka czasopisma Charlie Hebdo. Wyśmiewanie wszystkiego, co dla kogoś święte, jest wyśmiewaniem wszystkiego, co transcendentne w każdej kulturze. Ale jeśli cała transcendencja zniknie, co w ogóle pozostanie z naszej kultury?
Potępienie brutalnego terroryzmu nie musi oznaczać aprobaty dla cynicznego szydzenia z wartości, które było stałym modus operandi holenderskiej redakcji. Jak zauważa Vlastuin, właściwie całe dziedzictwo Charlie Hebdo to wyśmiewanie wszystkiego, co święte i szlachetne. Jeśli faktycznie temu ma służyć wolność słowa, to co mówi to o naszej europejskiej kulturze? Czy jest to kultura cyników i szyderców? Czy humor musi być tożsamy z kpiarstwem? Pomiędzy szczerym śmiechem dziecka a grubiańskim rechotem szydercy jest przepaść. To, że taka czy inna redakcja promuje grubiaństwo i prostactwo, to raczej powód do wstydu, niż do chluby.
Holenderski redaktor zadaje ważne pytanie: czy to, co prezentowało i nadal prezentuje Charlie Hebdo, ma cokolwiek wspólnego z europejską kulturą? W jego przekonaniu nie – to raczej skrajne wypaczenie kultury i negacja europejskiego dziedzictwa.
Postrzegam kulturę zachodnią jako ukształtowaną przez wartości chrześcijańskie. Jedną z tych wartości jest szacunek. Każdy człowiek został stworzony przez samego Boga na Jego podobieństwo. Oznacza to, że musimy traktować siebie nawzajem jak cenną porcelanę. Należy obchodzić się z nią ostrożnie! (...) Dla chrześcijan wyrażanie tego, co jest dla nich święte, nie jest trudne. Dla ateistów może to być bardziej skomplikowane. Tymczasem Charlie Hebdo sprawia wrażenie, że nic nie jest święte.
Vlastuin dodaje jeszcze jedno cenne spostrzeżenie: jeśli popatrzymy na współczesne zachodnie media i na to, co dzieje się w polityce, można odnieść wrażenie, że jest tylko jedna świętość. To „tożsamość seksualna”. Gdy ktokolwiek usiłuje mówić o ludzkiej seksualności jako stworzonej przez Boga, o dwóch komplementarnych płciach, o heteroseksualnym małżeństwie, rozlega się jazgot mediów, pojawiają się procesy sądowe. I znów trzeba zadać pytanie: co mówi to o naszej zachodniej kulturze? W czym jesteśmy lepsi od muzułmanów, z których szydzimy? Czy seksualne wyuzdanie i perwersje to faktycznie „wyższa kultura”?
Nie ma usprawiedliwienia dla terroryzmu. Ekscesów takiego czy innego czasopisma nie zwalcza się podkładaniem bomb. Potępiając terroryzm nie trzeba jednak pochwalać zachodniej degeneracji i cynizmu. Trzeba powiedzieć jasno: to, co robią redakcje takie, jak Charlie Hebdo, nie ma nic wspólnego z kulturą. To antykultura. Vlastuin ma odwagę to powiedzieć:
Publikowanie prześmiewczych kreskówek nie ma nic wspólnego z otwarciem na drugiego człowieka. Nie przyczynia się do rozwoju własnej kultury. To po prostu bekanie prosto w twarze nieznajomych. To niegrzeczne i chamskie. Bekanie może technicznie podpadać pod wolność słowa, ale nie o to chodzi w wolności.
Dobrze, że są jeszcze na zachodzie redaktorzy, którzy umieją to zrozumieć i nazwać po imieniu. Wyczyny Charlie Hebdo to wulgarne i chamskie „bekanie w twarz”. Szkoda, że niewielu dziennikarzy ma taką odwagę, jak Vlastuin i nawet po dziesięciu latach w kółko większość z nich powtarza slogany o „wolności słowa”, nie dostrzegając, że bronią w ten sposób zdziczenia.
Źródło: CNE, RD