Zakłamanie celebrytów: wiedza o seksualnych przestępstwach Seana Diddy’ego była powszechna, wszyscy milczeli

Raper Sean „Diddy” Combs przez ponad 20 lat dopuszczał się molestowania seksualne nieletnich, handlu ludźmi, przymusu aborcji i wielu innych poważnych przestępstw. W jego imprezach uczestniczyły setki celebrytów z pierwszych stron gazet. Wszyscy wiedzieli. Wszyscy milczeli.

Nic tak dobrze nie ukazuje zakłamania i dwulicowości świata tak zwanej „kultury” popularnej, jak sprawa amerykańskiego rapera Seana P. Diddy’ego (znanego także jako Puff Daddy). To zresztą nie pierwsza sprawa tego rodzaju. Dwanaście lat temu wypłynęła na jaw afera Jimmy’ego Savile’a, brytyjskiego producenta muzycznego, pracującego m.in. w BBC, który wykorzystał seksualnie setki ofiar. I także wtedy było to tajemnicą poliszynela: wszyscy wiedzieli, nikt się nie odezwał. Jak w Sodomie i Gomorze: nie znalazł się ani jeden sprawiedliwy.

Przemysł rozrywkowy nie wyciągnął żadnych wniosków z tamtej afery. To, co dziś wychodzi na jaw odnośnie do Seana „Diddy’ego” Combsa, mrozi krew w żyłach. Również on ma na swym koncie setki ofiar, kolejne zgłaszają się niemal codziennie. Opisują one, jak zostały wykorzystane seksualnie, jak padły ofiarą całej siatki przestępczej zajmującej się handlem ludźmi, jak były zmuszane do aborcji. Sam Combs został aresztowany w zeszłym miesiącu i wygraża się teraz, że ujawni wszystkich celebrytów, którzy bywali u niego na imprezach. Na środowisko artystyczne padł blady strach.

Co najmniej 25 ofiar amerykańskiego rapera było nieletnich, gdy doszło do wykorzystania seksualnego. Proceder trwał 20 lat, począwszy od 2000 roku, a ofiary były w wieku od 9 do 38 lat. Większość z nich była czarnoskóra. Przestępcze czyny dokonywały się w wielu miejscach: w Nowym Jorku, Los Angeles i Miami, w hotelach i domach prywatnych. Działo się to także podczas słynnych „White Parties” Combsa, w których uczestniczyła cała elita Hollywood i przemysłu muzycznego.

Jedną z ofiar był dziewięcioletni chłopiec, który został zwabiony na spotkanie z Combsem obietnicami kariery muzycznej, a następnie został zgwałcony. Inną – 15-letnia dziewczyna, która została przewieziona do Nowego Jorku, odurzona narkotykami, a następnie wielokrotnie zgwałcona przez Combsa i innych. Kolejna ofiara w czasie wykorzystania była w ciąży, została odurzona jakąś substancją, a następnie brutalnie wykorzystana.

Tony Buzbee, jeden z głównych prawników prowadzących proces mówi, że z zeznań świadków wynika, iż zachowanie Combsa było dobrze znane w branży rozrywkowej i że przedstawi nazwiska tych, którzy znali lub uczestniczyli w przestępstwach Combsa.

„Największy sekret w branży rozrywkowej, który tak naprawdę wcale nie był sekretem, został w końcu ujawniony światu. Ściana milczenia została przełamana” – powiedział Buzbee podczas konferencji prasowej. Dodał:Nadejdzie dzień, w którym wymienimy nazwiska inne niż Sean Combs. I jest wiele nazwisk ... Nazwiska, które wymienimy, zakładając, że nasi śledczy potwierdzą to, co nam powiedziano, to nazwiska, które będą dla wszystkich szokiem. Mówię tu nie tylko o tych, którzy tchórzliwie milczeli, ale i współwinnych osobach postronnych, czyli tych, o których wiemy, że obserwowali to zachowanie i nic nie zrobili. Mówię też o ludziach, którzy w tym uczestniczyli, zachęcali do tego, zachęcali. Oni wiedzą, kim są.

Buzbee ujawnia też, że Combs groził wielu ofiarom, zmuszając je do zachowania milczenia, innym zaś płacił za milczenie.

Cała sprawa nie ujrzałaby być może nigdy światła dziennego, gdyby nie pozew złożony przez byłą dziewczynę Combsa, Casandrę Venturę. Oskarżyła Combsa o organizowanie handlu ludźmi, odurzanie ofiar narkotykami i gwałcenie ich, a także pozbawianie ich wolności. To uruchomiło lawinę. Kolejne kobiety ośmieliły się przerwać zmowę milczenia i zaczęły zgłaszać się na policję, opisując podobne historie.

Niecały rok po rozstrzygnięciu pozwu Ventury, Combs został aresztowany, a kolejne zarzuty przeciwko niemu w akcie oskarżenia zgadzają się z tym, co przedstawiła Ventura. Podobnie jak w przypadku Ventury, dziewczęta były zastraszane i maltretowane, odurzane narkotykami i zmuszane do udziału w „imprezach”. W akcie oskarżenia stwierdzono również, że zespół Combsa, w tym asystenci, pracownicy ochrony i nie tylko oni, wiedzieli o nadużyciach i je aranżowali. Byli również świadomi fizycznego znęcania się nad kobietami.

Buzbee wezwał opinię publiczną, aby uświadomiła sobie to, co musiały znosić ofiary Combsa. Nie da się jednak uniknąć pytania: dlaczego to wszystko było możliwe i dlaczego, podobnie jak przestępstwa Savile’a w Wielkiej Brytanii, przez długie lata uchodziło mu to płazem? Dlaczego w szerokim gronie celebrytów, którzy uczestniczyli w jego imprezach, którzy znali go na co dzień, nie znalazł się ani jeden, który przerwałby zmowę milczenia? I co to wszystko mówi nam o rzekomej „kulturze”, jaką serwują nam mainstreamowe media, której twórcami są osoby zdeprawowane do cna? Ich opinie w kwestiach społecznych, ich moralizatorstwo skierowane do innych są wyrazem skrajnej hipokryzji. Oblicza gwiazd kreowane przez media nie mają wiele wspólnego z tym, kim są naprawdę. Jeśli czegoś ma nas nauczyć sprawa Diddy’ego, to przede wszystkim tego, żeby z dystansem podchodzić do wszelakich celebrytów, nie traktować ich jako autorytetów w jakiejkolwiek dziedzinie, a już szczególnie – gdy usiłują wypowiadać się w kwestiach etycznych.

Źródło: Washington Post, Live Action

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama