„Minimalne szacunki wskazują, że w Stanach Zjednoczonych zamrożonych jest co najmniej milion zarodków” – pisze Jonathon Van Maren na łamach „First Things”. Donald Trump podpisał zarządzenie wspierające sztuczne zapłodnienie. Tymczasem, jak podkreśla Van Maren, „in vitro jest koszmarem etycznym”.
Trump 18 lutego podpisał zarządzenie nakazuje ochronę dostępu do in vitro i agresywne obniżenie kosztów zabiegu. „Zarządzenie jest pełne pronatalistycznej retoryki i ubogie w konkretną politykę” – zauważa Van Maren. W akcie prawnym czytamy o „znaczeniu zakładania rodziny” i o tym, że „polityka publiczna musi ułatwiać kochającym i tęskniącym matkom i ojcom posiadanie dzieci”, podczas gdy „nawet jedna na siedem par starających się o dziecko nie jest w stanie począć, a wiele z nich staje w obliczu znacznych przeszkód finansowych w dostępie do zapłodnienia in vitro”. W zarządzeniu odnotowano, że koszty zapłodnienia in vitro to od 12 tys. dol. do 25 tys. dol. za cykl.
Dzieci w lodówce
Według Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej w 2021 r. dzięki zapłodnieniu in vitro urodziło się ponad 85 tys. niemowląt. „Ta liczba jednak dokładnie pokazuje, dlaczego zapłodnienie in vitro jest koszmarem etycznym – pisze Jonathon Van Maren. – W raporcie podsumowującym leczenie niepłodności metodą wspomaganego rozrodu CDC (rządowa agencja zwalczania chorób – JJ) z 2021 r. oszacowano, że 238 126 pacjentek przeszło 413 776 cykli wspomaganego rozrodu (ART), z czego w około 99 proc. doszło do zapłodnienia in vitro. Biorąc pod uwagę, że zazwyczaj w każdym cyklu transferuje się wiele zarodków, a zapłodnienie in vitro wiąże się z utworzeniem co najmniej czterech do pięciu zarodków (zwykle znacznie więcej), rzeczywisty wskaźnik urodzeń dzieci poczętych w ten sposób ujawnia przerażającą ludzką skalę tego procesu. Liczba zamrożonych zarodków pozostawionych w zamrażarkach stała się niewidoczną narodową tragedią. Minimalne szacunki wskazują, że w Stanach Zjednoczonych zamrożonych jest co najmniej milion zarodków”.
Nacisk na Alabamę
Publicysta „First Things” zwraca uwagę, że pronatalizm to nie to samo, co obrona życia. Do pronatalistów można by zaliczyć Elona Muska. Współpracownik Trumpa i najbogatszy człowiek świata, ma dwanaścioro dzieci z trzema kobietami (podobno niedawno urodziło się trzynaste) i co najmniej ośmioro z nich zostało poczętych w laboratorium.
„Większość zwolenników pro-life sprzeciwia się zapłodnieniu in vitro, ponieważ przekształca ono nienarodzone dzieci w towar i powoduje masową utratę życia; zwolennicy pronatalizmu chcą mieć więcej dzieci za wszelką cenę”
– pisze Van Maren.
Jak zaznacza, w tym sporze Trump jest po stronie pronatalistów.
Przykładem jego nacisk na władze Alabamy. Tamtejszy Sąd Najwyższy uznał, że zamrożony embrion jest dzieckiem. Prezydent chce, by lokalne władze wydały prawa, które pomimo tego wyroku zapewnią dostęp do sztucznego zapłodnienia w Alabamie (choć w praktyce nie ma in vitro bez niszczenia większości zarodków).
Nie tędy droga
Poparcie dla laboratoryjnego zapłodnienia było jednym z haseł wyborczych Trumpa.
„Nadzieje wielu liderów pro-life , że obietnica polityki zapłodnienia in vitro zostanie po cichu porzucona po wyborach nie spełniły się. Biały Dom ogłosił swój ruch na Twitterze stwierdzając: «Uczyń rodzinę znowu wielką! Prezydent Trump podjął odważne działania w celu rozszerzenia dostępu do zapłodnienia in vitro!»
– przypomina Jonathon Van Maren. – Zatem liderzy pro-life, zwłaszcza ci, którzy mają dostęp do administracji, muszą starać się podkreślać niedobry ludzki koszt zapłodnienia in vitro. Rodziny nie stają się «znów wielkie» poprzez tworzenie nienarodzonych dzieci w laboratoriach, ich klasyfikowanie, wyrzucanie lub przechowywanie w zamrażarkach. Musimy przedstawić tę sprawę zarówno przekonująco, jak i stanowczo”.
Źródło: firtthings.com
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.