Holenderski parlament zagłosował we wtorek za zakazem terapii konwersyjnej. Choć udało się nieco złagodzić ostateczne brzmienie ustawy, pozostają obawy o to, czy w jej rezultacie przed sądami nie będą musieli stawać chrześcijanie, którzy określają praktyki homoseksualne jako grzeszne i wzywają do nawrócenia.
Do zeszłego tygodnia wydawało się, że ustawa dotycząca terapii konwersyjnej nie uzyska większości, częściowo dlatego, że chadecka CDA była jej przeciwna. Okazało się jednak, że tego lata posłowie prowadzili skrywane przed opinią publiczną konsultacje, które nieco złagodziły jej przepisy i ostatecznie została ona przyjęta.
Promotorzy ustawy usiłują uśmierzać obawy, twierdząc, że karalna stanie się tylko próba tłumienia lub zmiany czyjejś orientacji seksualnej w sposób „systematyczny” lub „natrętny”. Teoretycznie więc nie podpada pod nią rozmowa, w której duszpasterz sugeruje homoseksualiście życie zgodnie z nauczaniem Kościoła. Jak jednak obiektywnie stwierdzić, w którym momencie taka rozmowa może zostać uznana za „systematyczną” lub „natrętną”? Czy oznacza to, że duszpasterz może tylko raz wspomnieć o problemie, a później ma przymknąć na niego oczy? A co, jeśli odmówi praktykującemu homoseksualiście sakramentów? Czy nie będzie to uznane za „nękanie” i „dyskryminację”?
Partie chrześcijańskie wyrażały swoje zaniepokojenie tym, że uchwalając takie przepisy, państwo ingeruje w wolność religijną, wyjmując spod prawa przekonania etyczne wielu obywateli.
„Miłości nie trzeba leczyć”
Argumentacja promotorów ustawy nie była niczym nowym. Powtarzane od dziesiątek lat hasła o „miłości homoseksualnej”, prawie do wolności oraz równości tak bardzo odcisnęły się w świadomości społecznej, że próby wskazywania na ich nieadekwatność w odniesieniu do orientacji seksualnej na zachodzie Europy skazane są z góry na niepowodzenie.
„Miłości nigdy nie trzeba leczyć” – tak brzmi retoryka socjalliberała Wieke Paulusma (partia D66). W jego przekonaniu „to prawo chroni osoby wymagające szczególnego traktowania przed szkodliwymi praktykami, które zagrażają ich zdrowiu i bezpieczeństwu. Jest to wybór wolności, równości i godności ludzkiej”.
Zachwycona przyjęciem ustawy była także Bente Becker (partia VVD).
„W naszym kraju możesz być tym, kim jesteś i kochać, kogo chcesz. Niedopuszczalne jest, aby ludzie próbowali «wyleczyć» cię z twojej orientacji za pomocą sesji modlitewnych, czy nawet bicia”.
Co ma bicie do terapii – trudno powiedzieć. Takie irracjonalne argumenty padają jednak z ust tych, którzy uznali za konieczne uchwalenie ustawy.
Głosy mniejszych partii zostały zignorowane.
„Poprawki w żaden sposób nie były odpowiedzią na wszystkie krytyczne pytania i koncepcje podniesione w pierwotnej wersji " – mówi Diederik van Dijk z partii SGP (związanej z Kościołem protestanckim).
Liderka innej partii, ChristenUnie, Mirjam Bikker, uznała za „godne ubolewania” to, że parlament zgadza się na ustawę, której zakres jest niejasny:
„Chrześcijaństwo nie pochwala terapii konwersyjnej, opowiada się jednak za społeczeństwem, w którym pozostaje miejsce na rozmowy o tożsamości i wierze”.
SGP i ChristenUnie próbowały zwrócić się do Rady Stanu o dodatkową opinię na temat zakresu ustawy w drodze wniosku, ale większość izby niższej holenderskiego parlamentu nie zgodziła się na to.
Za ustawą głosowała chrześcijańsko-demokratyczna CDA, choć jeszcze sześć miesięcy temu odnosiła się do niej bardzo krytycznie.
„Jeśli chodzi o kwestie bioetyczne, CDA wydaje się coraz bardziej sprzymierzać z postępowymi, świeckimi partiami” – ubolewa Diederik van Dijk.
Prawo nie dotyczy rozmów duszpasterskich. Czy jednak na pewno?
Poseł chadecki Derk Boswijk broni decyzji swojej partii, twierdząc, że rozmowy duszpasterskie nie podlegają nowej ustawie.
„Rozmowy, których celem jest zmiana lub stłumienie czyjejś orientacji, muszą być strukturalne, wbrew woli zainteresowanego i ostre, tak więc nie chodzi o rozmowy duszpasterskie. O tym również rozmawialiśmy w debacie” – mówił na łamach Nederlands Dagblad.
To, że podczas debaty mogły paść zapewnienia, iż ustawa nie obejmie rozmów duszpasterskich, jest zrozumiałe. Czy jednak takie same zdanie będą miały sądy, gdy trafią do niej sprawy kierowane przez aktywistów LGBT? A to, że ustawa nie pozostanie jedynie na papierze, jest pewne. Została uchwalona w określonym celu – aby zamknąć usta wszystkim, którzy ośmieliliby się nazwać homoseksualizm czymś sprzecznym z naturą i prawem Bożym.
Lobby LGBT: „wielkie zwycięstwo”
Gdyby ktokolwiek miał co do tego wątpliwości, tak właśnie uchwalenie ustawy odebrały środowiska LGBT. Jedna z ich organizacji COC mówi wprost „wielkim zwycięstwie”.
„Tożsamości płciowej i orientacji seksualnej nie da się zmienić. Twierdząc, że jest inaczej, wyrządzasz ludziom szkodę na całe życie” – powtarzają jej aktywiści.
Według rzecznika organizacji już teraz zwracają się do niej osoby, które w przeszłości otrzymywały terapie lub porady duszpasterskie związane z ich skłonnościami seksualnymi.
„Uświadamiają sobie wreszcie, że to nie w nich było coś nie tak, ale w ludziach, którzy im to robili”.
COC jest przekonane, że ustawa wywrze na Kościołach i grupach religijnych presję, aby przestały mówić o homoseksualizmie jako zaburzeniu.
Zwycięstwo w wyborach za cenę rezygnacji z zasad?
To nie pierwszy raz, gdy tuż przed przerwą w obradach holenderskiego parlamentu przepycha się kontrowersyjne ustawy. 29 października odbędą się w Holandii wybory parlamentarne, które mogą zmienić skład izby niższej (dość mocno podzielonej, tak że mniejsze partie mogą odegrać w niej rolę „języczka u wagi”). Notowania PVV i VVD systematycznie spadają w sondażach. Stąd taki pośpiech i próba narzucenia społeczeństwu prawa sprzecznego z przekonaniami znacznej części obywateli. Obecnie ustawa nie ma jeszcze mocy prawnej i czeka na zatwierdzenie przez izbę wyższą.
Najbardziej zastanawiająca w tym wszystkim jest postawa CDA, partii chrześcijańsko-demokratycznej z nazwy, której notowania są niezłe, a jednak zdecydowała się poprzeć kontrowersyjną ustawę. Czy w obawie przed zwycięstwem lewicowego bloku Fransa Timmermansa gotowa jest wesprzeć PVV i zrezygnować z chrześcijańskich fundamentów etycznych? Nawet jeśli PVV zdoła wygrać, będzie to w takich okolicznościach pyrrusowe zwycięstwo.
Źródło: CNE, Reformatorisch Dagblat