Przepraszam, ale się jej należało. Kobieta tłumaczy się z pobicia działaczki pro-life

Rozumiem, że podnoszenie na kogoś ręki nigdy nie jest rozwiązaniem, ale agresja połączona z obłudą jest gorsza – przekonuje Brianna Rivers, która pobiła do krwi aktywistkę na rzecz życia. Sprawczyni przedstawia siebie jako ofiarę hejtu i prawdopodobnie zbiera pieniądze na adwokata.

„Każdy, kto mnie zna, wie, jak bardzo jestem szanowana, nawet nie śmiecę, nie ma mowy o biciu ludzi za to, że nie zgadzają z moim punktem widzenia” – napisała Rivers.

Na nagraniu widać co innego. Film pokazujący agresję Rivers stało się tzw. wiralem w internecie. Według jej słów, zdarzenie miało miejsce w czwartek 3 kwietnia. Savannah Craven, 23-letnia działaczka pro-life zaczepiła ją z kamerą na ulicy Nowego Jorku i zapytała o ocenę działań korporacji Planned Parenthood. Rivers chętnie z nią rozmawiała. Jednoznacznie popierała działalność firmy. Była natomiast zszokowana informacją, że Planned Parenthood dostało w ciągu roku aż 700 mln dol. publicznej dotacji. Nie miała wątpliwości, że podczas aborcji mamy do czynienia z dzieckiem, ale to nie przeszkodziło jej jednoznacznie popierać pozbywania się takich dzieci. Z biegiem czasu w jej zachowaniu widać było coraz większe zdenerwowanie. W pewnym momencie stwierdziła, że można zabijać dzieci będące w opiece zastępczej, a potem nie potrafiła z tego wybrnąć. Wreszcie dwukrotnie uderzyła Craven w twarz, raniąc ją do krwi. Działaczka ma teraz siniaka pod okiem, dwa szwy pod brwią, czuje ból w okolicy nosa i, jak mówi, odczuwa duży ciężar psychiczny.

 

Prawda ma zbyt duże znaczenie

Sprawa została natychmiast zgłoszona policji, ale Rivers nie aresztowano. Napastniczkę odnaleźli dziennikarze dziennika „New York Post”.

„Do Savannah, szczerze przepraszam, ale nie mogę siedzieć i pozwalać ci dalej forsować tej jednostronnej narracji – napisała Brianna Rivers, gdy sprawa się rozniosła. – Rozumiem, że podnoszenie na kogoś ręki nigdy nie jest rozwiązaniem, ale agresja połączona z obłudą jest gorsza”.

Nazwała też Craven „zawodową antagonistką, a nie reporterką” i zażądała ujawnienia całego nagrania.Tak się stało – 21-minutowy film trafił do sieci. Nie widać na nim, by Craven prowokowała agresję. Nie wiadomo też, dlaczego Rivers – skoro nie była zadowolona z przebiegu rozmowy – po prostu nie odeszła.

Na jednej ze stron służących do zbierania datków znalazło się konto mające gromadzić fundusze na prawnika dla Brianny Rivers.

Rzeczniczka nowojorskiej policji sierżant Maria Gonzalez powiedziała w zeszłym tygodniu, że funkcjonariusze prowadzą dochodzenie, ale nie podają szczegółów ze względu na dobro śledztwa.

Craven, która od trzech lat współpracuje z organizacją Live Action obiecała kontynuować swoją działalność. „To mnie nie powstrzyma. Prawda ma zbyt duże znaczenie” – napisała.

Źródła: lifenews.com, nypost.com

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama