reklama

W co i w kogo wierzy Elon Musk? Głównie w siebie samego

Elon Musk wzbudza podziw u jednych, nienawiść u innych. W jego działaniach brak jest spójności: obecny bliski współpracownik Donalda Trumpa osiągnął biznesowy sukces w dużej mierze dzięki lewicowym propagatorom elektromobilności. Kim właściwie jest właściciel Portalu X? W co wierzy? Prawdopodobnie przede wszystkim – w siebie samego.

Maciej Górnicki

dodane 28.03.2025 15:33

Elon Musk jest z pewnością jedną z najbardziej prominentnych postaci w amerykańskim biznesie i polityce. StarX, Portal X, Tesla –to biznesowe oblicza Muska. Nie poprzestaje jednak na biznesie, a jego zaangażowanie polityczne w prezydenturę Donalda Trumpa, a także w DOGE, program redukcji amerykańskiej biurokracji wydaje się obecnie być dla niego wyższym priorytetem niż biznes.

Ma też osobiste powody, aby przeciwstawiać się lewicowym ideologiom, które od kilkunastu lat wywierają coraz bardziej destruktywny wpływ na społeczeństwo USA i innych krajów zachodu. Jedno z jego czternaściorga dzieci padło ofiarą genderyzmu – szarlatanom od „zmiany płci” udało się nakłonić Xaviera Alexandra Muska do poddaniu się procedurze tranzycji płciowej. Każe się on obecnie określać mianem kobiety „Vivian Jenna Wilson”, wyrzekł się swojej dawnej tożsamości i zerwał kontakty z ojcem.

To, że Musk wypowiedział wojnę wobec tych, których postrzega jako winnych zmanipulowania jego dziecka, jest zrozumiałe. Faktem jest jednak i to, że on sam hołduje rozmaitym dziwacznym, czy wręcz groźnym przekonaniom. Wyznaje m.in. pronatalizm, który nie ma wiele wspólnego z chrześcijańskim szacunkiem dla życia czy po prostu z rodzicielską troską o dzieci, ale jest raczej eugeniką w przebraniu. Uważa, że ludzie zdolni i bogaci powinni zadbać o liczne potomstwo, aby zaludnić ziemię osobami o odpowiednich właściwościach genetycznych, przede wszystkim – o wysokiej inteligencji.

Trzeba też odnotować, że spośród własnych dzieci Muska pięcioro urodziło się dzięki technologii in vitro, która niesie ze sobą liczne zagrożenia etyczne. Jednym z głównych jest przedmiotowe podejście do dziecka, jako swoistego „produktu”, zgodnego z oczekiwaniami rodziców. Dzieje się to kosztem innych zarodków, których cechy genetyczne nie pasują do „zamówienia”.

Plan ratunkowy dla ludzkości

Według Muska osobisty sukces jednostki jest ściśle powiązany z jej ilorazem inteligencji. Dlatego zachęca szczególnie inteligentnych ludzi do posiadania jak największej liczby dzieci. Jego cel: „Zamiast uczyć strachu przed ciążą, powinniśmy uczyć strachu przed bezdzietnością”. Nie ma jednak na myśli państwowej polityki prorodzinnej, skierowanej ku osobom uboższym, ale zachęcanie do rodzenia dzieci tych, którzy są społecznie uprzywilejowani.

To część planu ratunkowego dla ludzkości, który wydaje się być najważniejszą ideą przyświecającą Muskowi. Inne elementy tego planu to podbój Marsa i stworzenie tam cywilizacji, budowa superkomputera opartego o sztuczną inteligencję. Diagnoza problemów trapiących współczesny świat, którą wydaje się przedstawiać Musk w swoich nieraz mocno chaotycznych wypowiedziach, jest prawdopodobnie poprawna. Rozwiązania, jakie proponuje, niekoniecznie. Jego pomysły nie opierają się na chrześcijańskiej wizji człowieczeństwa (sam zresztą odpowiada przecząco na pytania o swoje chrześcijaństwo), ale raczej zbieżne są z poglądami transhumanistów, dążącymi do przezwyciężenia ograniczeń ludzkiej natury poprzez technologię.

Dostrzega niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą sztuczna inteligencja – perspektywę zdominowania naszego życia przez superinteligentne komputery. Zamiast jednak postulować wprowadzenie technologicznych i etycznych ograniczeń AI, sugeruje rozwiązanie przeciwne: jego firma Neuralink ma zapewnić znacznie silniejszą integrację ludzkiego mózgu z  możliwościami AI. Pracuje nad chipami, które poprawią nasze zdolności. Mowa jest między innymi o rezygnacji z klawiatury i urządzeń takich jak mysz komputerowa na rzecz bezpośredniego sterowania komputerem za pomocą własnego mózgu z wszczepionym układem scalonym.

Misja międzyplanetarna ocali Ziemię?

Misja międzyplanetarna to także część planu Muska na ocalenie ludzkości. Obawia się bowiem,  że coś stanie się z Ziemią, co mogłoby zniszczyć życie na naszej planecie. Dlatego opowiada się za kolonizacją Marsa. Mając do dyspozycji dwie planety, mamy większą szansę na przetrwanie – tak sądzi. Jego pomysły opierają się na książce, którą czytał w dzieciństwie, The Hitchhiker's Guide to the Galaxy. Jej bohater, Arthur Dent, zostaje uratowany przez obcy statek kosmiczny tuż przed zniszczeniem Ziemi. Obcy budują superkomputer, aby zrozumieć wszechświat. W pewnym momencie komputer wypluwa z siebie liczbę „42”. Nikt jednak nie wie, co ona oznacza. Musk wprost odwołuje się do tej literackiej fikcji: „Wyniosłem z książki, że musimy rozszerzyć zakres świadomości, abyśmy byli w stanie lepiej zadawać pytania dotyczące odpowiedzi, czyli wszechświata”, tak pisze w swojej biografii.

Ocalenie świata – taka jest główna idea Muska. To niemal boska misja, którą, jak uważa, musi podjąć – nawet wbrew opinii większości. Dlatego też z takim zapałem podchodzi zarówno do przedsięwzięć biznesowych, jak i politycznych. Nie chodzi o pieniądze, ale o ratunek dla świata. A siebie samego Musk widzi w mesjańskiej roli, jako tego, który ten ratunek zapewni.

Człowiek wszechmocny i wszechwiedzący?

Ostatecznym celem Muska wydaje się być pełne zrozumienie wszechświata, a także rozwikłanie tajemnicy ludzkiej świadomości. Drogą do tego ma być technologia. „Jeśli zwiększymy zakres i skalę cywilizacji, będziemy mieli znacznie większe szanse na zrozumienie sensu życia i tego, dlaczego tu jesteśmy” – pisze. Może jakaś życzliwa osoba zechciałaby podsunąć mu encyklikę Jana Pawła II Evangelium vitae, która przestrzega:

„Nowe perspektywy otwarte przez postęp nauki i techniki dają początek nowym formom zamachów na godność ludzkiej istoty” (4). „Szacunek dla życia wymaga, aby nauka i technika były zawsze podporządkowane człowiekowi i jego integralnemu rozwojowi” (81)

Innymi słowy, problemów ludzkości nie da się rozwiązać poprzez rozwój technologii, ale poprzez zmierzenie się z kwestiami etycznymi, poprzez nawrócenie i zmianę mentalności. Rozwój technologiczny ma swoje znaczenie, nie jest jednak kluczem do szczęścia, a często wręcz staje się zagrożeniem, gdy nie idzie w parze z rozwojem moralnym.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama