Filokalia to antologia tekstów obejmująca ponad sześćdziesiąt pism pochodzących od trzydziestu ośmiu autorów. Od wieków służą chrześcijanom pomocą w doskonaleniu się modlitwie i w rozwoju duchowym. Tym razem naszym przewodnikiem po tej skarbnicy myśli chrześcijańskiego Wschodu jest ks. prof. dr hab. Józef Naumowicz. Poznajcie zatem "Nową Filokalię".
Kilka słów o samej Filokalii
Ten wielki zbiór pism duchowych powstał w XVIII wieku na świętej górze Atos (północna Grecja). Jedynie tam mogła zrodzić się tego typu antologia. Od kilku stuleci bowiem Atos stanowił największy ośrodek monastyczny nie tylko na Wschodzie, lecz także w całym chrześcijaństwie.
Tam, szczególnie w XIII–XIV wieku, najpełniej rozwinęła się modlitwa Jezusowa i modlitwa serca. Od tego czasu była ona pielęgnowana, chociaż z różnym stopniem intensywności, w tamtejszych kilkunastu wielkich zespołach klasztornych, licznych małych monasterach czy pustelniach. Nawet gdy z biegiem czasu była w praktyce po części zapominana lub pomijana, na Atosie można było znaleźć najwięcej tekstów źródłowych na jej temat: należało jedynie odszukać rzadko używane rękopisy albo zebrać pisma już wydane. Tam też przebywał przez kilka lat Makary, który wygnany ze swej biskupiej stolicy w Koryncie (na skutek okupacji tureckiej) nadal walczył o odnowę życia duchowego w Grecji. Na Atosie zaczął on pieczołowicie zbierać rozproszone manuskrypty, gromadził także gotowe wydania, dotarł do wcześniejszych prób tworzenia ascetycznych zbiorów, być może przywiózł także rękopisy, jakie zebrał podczas swych pobytów na wygnaniu na Chios czy Patmos.
W ostatecznym przygotowaniu antologii do publikacji pomógł mu mnich Nikodem, zwany Hagiorytą (ze Świętej Góry), który zajmował się wydawaniem tekstów ascetycznych, a także pisał traktaty o modlitwie Jezusowej i częstej Komunii Świętej; on opatrzył całość wstępem ogólnym i wstępami do poszczególnych rozdziałów.
Jakim trzeba być na modlitwie?
Jak zwracają uwagę najstarsi autorzy chrześcijańscy, do modlitwy należy się przygotować, właściwie do niej się „usposobić”, a przede wszystkim zdawać sobie sprawę z tego, że w modlitwie stajemy przed obliczem Boga.
Orygenes: Uważam, że kto ma przystąpić do modlitwy, winien przedtem chwilę się skupić i przygotować, aby zachować potem uwagę i gorliwość w całej swej modlitwie. Należy też usunąć wszelkie pokusy i rozproszenie myśli, zwrócić uwagę, w miarę możliwości, na wielkość Tego, do którego mamy się zbliżyć, wiedzieć, jak bezbożną jest rzeczą przystępowanie do Niego bez uwagi i jakby z lekceważeniem, oraz oddalić obce myśli.
Przystępując do modlitwy, winniśmy, jeśli tak można powiedzieć, najpierw wznieść duszę, a potem ręce, podnosić umysł do Boga, nim podniesie się oczy, oderwać od ziemi i wznieść umysł do Pana wszechrzeczy, nim się przed Nim stanie. W końcu trzeba usunąć pamięć krzywd doznanych od ludzi niesprawiedliwych, jeśli się chce, aby i nam Bóg nie pamiętał tego, w czym niesprawiedliwie postąpiliśmy względem wielu bliźnich i co sumienie nam wyrzuca, że uczyniliśmy przeciw prawemu rozumowi. O modlitwie 31, 2
Orygenes: Nie można przychodzić na modlitwę w gniewie i ze wzburzonymi myślami. Natomiast nie można wyobrazić sobie modlitwy bez oczyszczenia serca i niech nie prosi o przebaczenie grzechów, kto nie odpuścił z serca bratu, który względem niego zawinił i chce uzyskać przebaczenie.
Kto dobrze się modli, lub przynajmniej stara się o to, ten, jak wierzę, wiele otrzyma. Po pierwsze, odniesie korzyść, jeśli wewnętrznie nastawi się do modlitwy i już swoją postawą zaznaczy, że stoi przed Bogiem i z Nim rozmawia, wiedząc, że Bóg go widzi i jest obecny. Jak pewne obrazy i wspomnienia wzburzają umysły, które się nimi zajmują, tak pożytek przynosi pamięć o Bogu, w którego się wierzy i który zna najtajniejsze poruszenia duszy starającej się podobać Temu, który jest obecny, widzi, przewyższa wszelki umysł oraz „bada serca i nerki” (Ps 7, 10).
I jeśliby ktoś, przypuśćmy, kto usposobił się dobrze do modlitwy, żadnego innego pożytku nie odniósł, nie należy sądzić, że na nic mu się przydał czas przeznaczony na modlitwę. Od ilu grzechów go to powstrzymało i do ilu dobrych czynów pociągnęło, z doświadczenia wiedzą ci, którzy dużo się modlą. Jeśli bowiem już wspomnienie lub myśl o kimś sławnym i mądrym zachęca nas do Jego naśladowania i często osłabia nasze złe skłonności, to ileż korzyści przyniesie pamiętanie o Bogu, Ojcu wszelkiego stworzenia, połączone z modlitwą do Niego tym, którzy uwierzyli, że stoją wobec Boga i mówią do Tego, który jest z nimi i ich słyszy? O modlitwie 8, 1–2
Cyprian z Kartaginy: Gdy się ktoś modli, winien mówić i prosić ze spokojem i bojaźnią. Musimy zdawać sobie sprawę, że stoimy przed obliczem Boga. Powinna podobać Mu się i postawa ciała, i sposób mówienia; tak bowiem jak człowieka zuchwałego cechuje podnoszenie głosu, tak przeciwnie, człowiekowi skromnemu wypada modlić się pokornymi słowami […].
Bracia najmilsi, człowiek, który się modli, powinien wiedzieć, jak modlili się w świątyni celnik i faryzeusz.
Celnik, podnosząc skromnie oczy i zwyczajnie wznosząc ręce, bił się w piersi i wyznawał znane tylko sobie grzechy. Błagał miłosierdzie Boże o pomoc. Faryzeusz natomiast był z siebie zadowolony. Dlatego też raczej ten zasłużył na usprawiedliwienie, który prosząc, nie spodziewał się, że otrzyma zbawienie dzięki swej niewinności. A ponieważ nikt nie jest niewinny, toteż celnik, który się modlił, wyznając ze skruchą grzechy, został wysłuchany przez Boga przebaczającego pokornym (Łk 18, 10 i nast.). O Modlitwie Pańskiej 4; 6
fragmenty pochodzą z książki ks. prof. Józefa Naumowicza "Nowa Filokalia. Droga do modlitwy serca ", Wydawnictwo Esprit