Cztery wiersze - "kolędy"
Był mróz na grudach, czarny las jak okiem sięgnąć — żywej duszy. Jak źródło w skale zamarł czas by się już nigdy nie poruszyć. I nagle płacz przeciął tę ciszę chyba od lasu, od tych brzóz... I pośród mgieł i rozkołyszeń płacz cichł po chwili i płacz rósł. I tylko serce mogło czuć że to jest płacz w stajence, w sianie... Bo serce powiedziało: zbudź najbliższych na kolędowanie. A gdy już zeszła się nas garść tylko z tym co kto miał pod ręką Jezus zapalił jedną z gwiazd by nam się szkliła w oczach miękko.
Uchylcież Mu drzwiczki przecie dokoła zamiecie weźcie Go do izby zaroz bo ziembi sie Dziecie. I coby Mu było cieplej śpiwojcie na ucho jak ci tu górol Pon Bucka we wigilie słucho. Sypło śniegiem w te i wewte gwiozdki hań nie widać za to w chałpie jedna miska i po kątach bida. Hej! zaruśko nom kolenda cały świat odmieni bedzie dziecie w izbie spało a bydlontka w sieni. Z dawien dawna mądre ludzie uparte godali ze Jezusek nom owiecki bedzie pos na hali. I sie niosła ta nowina po świecie na kierpcach tyle ze one owiecki to som ludzkie serca.
Bóg naprawdę niczego nie musiał sami sobie byliśmy winni że nam smutek grzechotał w duszach jak deszcz nocą o blachy rynny. I nie wiemy czy to z litości z obowiązku, czy z innych przyczyn postanowił przyjść tutaj w gości by się z piekłem wreszcie rozliczyć. A gdy sprawy wziął w swoje ręce to się ludzie dziwili wielce że wystarczy mieć zwykłe serce by od życia nie chcieć nic więcej.
W stajence cieplej bydlątkom pasterzom oczy lśnią jaśniej Maria kołysze Dzieciątko za chwilę cały świat zaśnie. I będzie się wszystkim śniło przekonywało ludzi że może ich tylko miłość w lepszym świecie obudzić.
opr. mg/mg