Pamięci Jana Pawła II
Zanim wyruszył w drogę powrotną do domu Ojca, zdążył nas jeszcze obdarować swoją ostatnią książką, która niczym testament towarzyszyła nam w tych trudnych dniach kwietniowego tygodnia. W samym jej tytule uderza szczególnie słowo „pamięć”, które w kontekście jego odejścia nabrało wyjątkowego ciężaru. Gdy zabrakło Jana Pawła II wśród nas, pozostała nam tylko pamięć. Ale ludzka pamięć bywa zawodna. Z upływem czasu obrazy dawnych wydarzeń ulegają zatarciu, więzi z nieobecnymi rozluźniają się, a miłość — nawet do tych, bez których wcześniej nie wyobrażaliśmy sobie życia — stygnie. Czy jest to absolutnie nieuchronne? Czy właśnie takie są prawa pamięci, których władzy bezwzględnie podlegamy? Czy czas przelewa się przez nas jak rzeka, wypłukując starannie wszelkie wspomnienia? Czy codzienne życie z jego powszednimi troskami, nowe zadania i nowe znajomości skazują nas niejako na niewierność tym, których nie możemy już dotknąć, zobaczyć czy choćby usłyszeć? Czy również po Papieżu-Polaku pozostaną nam tylko starannie ułożone na półce zakurzone książki?
A może prawa pamięci są zupełnie inne? Może pamięć potrafi w jakiś sposób ocalić to, co jeszcze wczoraj było najważniejsze? Może potrafi przeciwstawić się czasowi? Może potrafi zapuścić korzenie, które czerpiąc soki z przeszłości, zapewnią naszej egzystencji ciągłość nie tylko fizyczną, ale także duchową? Prezydent Izraela, Ezer Weizmann, przemawiając w 1996 roku w Bundestagu, powiedział: „Jesteśmy narodem wspomnienia i modlitwy. Jesteśmy narodem słowa i nadziei. Nie stworzyliśmy żadnych królestw, nie zbudowaliśmy żadnych zamków i pałaców. Składaliśmy w całość tylko słowa. Ułożyliśmy po sobie warstwy idei, wznieśliśmy domy wspomnień i wyśniliśmy wieże tęsknoty...”. Niewątpliwie, Izrael jest narodem, który przetrwał straszliwe próby, jakim był poddawany w ciągu dziejów, dzięki swoistej celebracji zbiorowej pamięci. Jest więc przykładem niezwykłej siły wspominania, która okazała się potężniejsza nie tylko od niszczącej władzy upływającego czasu, ale również od uruchomionej machiny systematycznej zbrodni.
Roli pamięci w dziejach w pełni świadomy był także Jan Paweł II, który odwoływał się i do własnych doświadczeń w tym zakresie, i do doświadczenia Kościoła powszechnego. „Pamięć jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości” — można przeczytać we wspomnianej książce. O naszej tożsamości decyduje to, co pamiętamy. Takie jest podstawowe prawo pamięci. Choć możemy się zachwycać kulturą wspominania Izraela, we wspólnocie Nowego Izraela jej znaczenie jest niepomiernie ważniejsze. Pan Jezus odwołał się do tego prawa pamięci, ustanawiając Eucharystię. W jej kluczowym momencie słyszymy: „To czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22,19). Słowa te powtarzamy podczas każdej liturgii, codziennie. Każdego dnia przypominamy sobie to, co zawsze powinniśmy mieć przed oczyma, żeby nie zapomnieć, kim jesteśmy, żeby te słowa, znaki i ich najgłębszy sens dobrze wbiły się nam w pamięć. „Kościół jest poniekąd żywą «pamięcią» Chrystusa: Chrystusowego misterium, Jego męki, śmierci i zmartwychwstania, Jego Ciała i Krwi” — pisze Papież. Eucharystia jest pamiętaniem. Celebrując Mszę świętą, to jest przywołując na „pamięć” na-szego Pana, nieustannie odkrywamy naszą tożsamość. Przy tej myśli warto się zatrzymać, zwłaszcza gdy Kościół obchodzi Rok Eucharystii.
W chrześcijańskim wspominaniu wyjątkowe miejsce zajmuje pamięć Maryi. Jest ona szczególnym, z niczym nieporównywalnym źródłem po-znania osoby Jezusa Chrystusa. Maryja znała Go osobiście od momentu poczęcia, poprzez całe dzieciństwo, pobyt w Nazarecie, różne epizody z życia publicznego, aż po wniebowstąpienie. Była świadkiem Jego ukrzyżowania, a także narodzin Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy. „Ta macierzyńska pamięć Maryi — jak podkreśla Jan Paweł II — jest szczególnie ważna dla bosko-ludzkiej tożsamości Kościoła”. Chodzi tu jednak nie tylko o treści, jaki nosi w sobie Maryja, ale także o właściwy Jej sposób pamiętania, głęboko naznaczony miłością macierzyńską. „Ostatecznie pamięć Kościoła jest również pamięcią matczyną, bo Kościół jest matką, która pamięta.” Stara się on możliwie wiernie zachować w swojej pamięci to, co żywe we wspomnieniach Maryi, a także stara się pamiętać z miłością.
Pamięć Kościoła zakorzeniona jest nie tylko w sakramentalnych znakach, ale również w konkretnych osobach, w ich osobistym doświadczeniu wiary. Każda wiara ma przecież własną historię. Są to dzieje niejednokrotnie burzliwej wędrówki przez życie, w której towarzyszył nam Chrystus. Pamięcią tej wspólnej drogi i wszystkich momentów Jego szczególnej bliskości możemy dzielić się z innymi. Specjalnym przywilejem w tej dziedzinie — zdaniem Jana Pawła II — cieszą się ludzie starzy, co zrozumiałe, oraz kobiety. „W pewnym sensie — pisze Papież — pamięć należy do tajemnicy kobiety bardziej aniżeli mężczyzny”. Wydaje się, że takie jest również doświadczenie wielu z nas. Nasza znajomość dziejów rodziny, narodu, Kościoła często mocniej pozostaje zakorzeniona w pamięci matki aniżeli w pamięci ojca. Z kolei w liście do osób w podeszłym wieku jego adresatów Papież nazwał „strażnikami pamięci zbiorowej”. Rozwój medycyny sprawia, że dzisiaj jest więcej ludzi starych niż dawniej, co powoduje, iż w coraz mniejszym stopniu potrafimy obdarzyć ich należnym szacunkiem i docenić ich obecność pośród nas. Niemniej usuwanie ich, w imię jakiś pragmatycznych kryteriów, na margines społeczeństwa albo nawet poza margines, jest wyrzekaniem się przeszłości, pozbawianiem pamięci i skazywaniem na ciągłą niedojrzałość. Może to mieć także poważne konsekwencje dla pamięci Kościoła.
opr. aw/aw