Przystań pełna Boga

1000 lat obecności zakonu kamedułów w Polsce

Przy bramie wejściowej do klasztoru Kamedułów na Srebrnej Górze pod Krakowem wisi tablica z napisem: „Pustelnia nasza stanowi przystań, dla tych, którzy zmęczeni bałaganem świata, przychodzili tu, aby znaleźć się w obliczu Boga, aby rozważyć swoją udrękę i niedoskonałość, aby z ciszy naszej, z naszego spokoju czerpać otuchę do walki z ziemskimi utrapieniami. Obyś zyskał ją i ty, zadumany przed historią — zabłąkany przechodniu”.

Przed tysiącem lat Bolesław Chrobry w 1001 roku sprowadził kamedułów do Polski. Św. Jan z Wenecji i św. Benedykt z Benewentu osiedlili się w Międzyrzeczu, aby przygotowywać się do pracy misyjnej na ziemiach polskich. Wkrótce dołączyli do nich Polacy: Mateusz, Izaak i Krystyn. W nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku w Puszczy Kazimierskiej ponieśli oni męczeńską śmierć.

Trochę historii

Kameduli z Bielan mają ponadtysiącletnie korzenie. Ich założycielem był św. Romuald. Urodził się ok. 952 roku jako syn księcia Sergio. Przez pewien czas przebywał w klasztorze benedyktyńskim, do którego wstąpił dla zadośćuczynienia za grzech swojego ojca, który w pojedynku zabił krewnego. Klasztor Benedyktynów wydawał się św. Romualdowi nie dość surowy dla pokutnego życia. Po trzech latach opuścił go i udał się do Cuxa, na pograniczu Francji i Hiszpanii, gdzie zakonnicy żyli w osobnych pustelniach, uprawiali ziemię i gromadzili się na wspólnej modlitwie. Po opuszczeniu Cuxa w 988 roku, założył pustelnię w pobliżu opactwa benedyktyńskiego w Rawennie, a w późniejszych latach kilkanaście innych pustelni-eremów. Wśród nich największą sławą cieszy się klasztor Cappo di Camaldoli w Apeninach toskańskich. Erem ten, jedyny z założonych przez św. Romualda, przetrwał do dnia dzisiejszego. Dlatego jest uważany za centrum zakonu kamedulskiego. Od miejsca Camaldoli pochodzi nazwa — kameduli. W 1520 roku Paweł Justiniani dokonał odnowy zakonu. Stworzył on eremy, które dały początek Towarzystwu Pustelników św. Romualda, zwanemu dzisiaj Kongregacją Pustelników Kamedułów Góry Koronnej.

W roku 1604 kameduli zostali ponownie sprowadzeni do Polski przez marszałka koronnego Mikołaja Wolskiego, który wybudował na Srebrnej Górze pod Krakowem pierwszy na ziemiach polskich erem kamedulski. W późniejszym czasie powstało kilka innych, m.in. na Bielanach pod Warszawą. Obecnie na terenie Polski są tylko dwa klasztory: na Bielanach i w Bienieszewie pod Koninem.

Duchowość

Dlaczego człowiek zdobywa się na tak wielkie wyrzeczenie, że całkowicie odchodzi od świata, bliskich oraz godziwych i pożytecznych dóbr materialnych? Odpowiedź znajduje się w konstytucjach zakonu kamedułów. Czytamy tam: „Kto pragnie żyć z samym Bogiem, musi się oderwać całkowicie i zdecydowanie od tego, co Nim nie jest”.

Istotą życia eremickiego, czyli pustelniczego, choć we wspólnocie, jest zbliżenie się do Boga i obcowanie z Nim w samotności. Takie jest powołanie kamedulskie. I trzeba podkreślić, że bez umiłowania ciszy i samotności — co trzeba widzieć jako niezwykły dar od Boga — człowiek nie jest w stanie żyć tutaj nawet przez kilka dni. Wielkim uproszczeniem jest postrzeganie eremitów z Bielan jako pokutników za swoje grzechy. Klasztor przecież to nie rodzaj więzienia czy karnego zesłania, lecz odosobnienie i odejście od świata po to, by pozyskać Boga.

Nie można zatem uważać, że trafiają tam jedynie osoby doświadczone przez los, uciekające od ludzi, nieszczęśliwie zakochani, jak choćby Sienkiewiczowski bohater Michał Wołodyjowski. Tacy nie wytrzymaliby długo. Wszyscy tutaj żyjący — a jest ich obecnie siedmiu — pragnęli kiedyś jednego: bliższego obcowania z Bogiem, nawet za cenę absolutnego milczenia. Wtedy nie jest ono ciężarem, lecz przestrzenią kontaktu z Bogiem. Spotykając się na terenie eremu — a nie jest to częste — pozdrawiają się słowami memento mori. Przy wspólnym stole, zgodnie z regułą zakonną, zasiadają tylko 12 razy w roku. W pozostałe dni każdy zakonnik spożywa posiłek osobno, w swojej celi lub domku. Tak zalecają mistrzowie życia pustelniczego, którzy radzą: „Trwaj sam bracie w celi — ona nauczy cię więcej i pełniej, jak trzeba żyć”.

Codzienność

„Życie w naszym zakonie jest całkowicie nastawione na zjednoczenie z Bogiem w ustawicznej modlitwie i kontemplacji” — czytamy w konstytucjach. Dlatego w tym niezwykłym miejscu jest bardzo dużo modlitwy, zarówno indywidualnej, jak i wspólnotowej. Dzień zaczyna się i kończy wspólną modlitwą. Gdy jeszcze większość ludzi śpi, oni już o 3.30 rozpoczynają dzień brewiarzową modlitwą Godziny Czytań. Przed Mszą św., odprawianą o godz. 6.00, jest czas na Anioł Pański, czytanie duchowne, Jutrznię. Msza św. celebrowana jest przy ołtarzu w prezbiterium, bez śpiewu i jakiegokolwiek instrumentu muzycznego, ponieważ w konstytucjach kamedułów zapisano: „Zgodnie z naszą dawną tradycją rezygnujemy ze śpiewu liturgicznego. Podkreślamy w ten sposób granicę, jaka nas dzieli jeszcze od radości Jeruzalem niebieskiego”.

Po Mszy św. dalej trwa modlitewna obecność przed Bogiem: modlitwy brewiarzowe (przedpołudniowe), Różaniec i dopiero o 7.30 śniadanie. Do południa jest czas na pracę fizyczną. Za piętnaście dwunasta — modlitwy brewiarzowe (południowe), o 12.00 — Anioł Pański i obiad. O godz. 14.00 brewiarzowa modlitwa popołudniowa, a po niej znów czas na pracę fizyczną. O 17.00 kolacja, a później — o 17.30 — czytanie duchowne, 18.30 — nieszpory i litania. Dzień kończy brewiarzowa modlitwa o godz. 19.15. Wieczorny spoczynek o 21.00.

I tak każdego dnia. A wszystko po to, aby być zjednoczonym z Bogiem w modlitwie i kontemplacji.

Oni i my

Zanurzając się w życie kamedułów, ma się wrażenie, że dotyka się wielkiej tajemnicy Boga i ludzkiego wnętrza. Okazuje się, że człowiek może być szczęśliwy nawet wtedy, gdy po ludzku rzecz biorąc nie ma podstaw do tego, aby doświadczać szczęścia. Czy ci, żyjący na Srebrnej Górze, są szczęśliwi? Nie wiem! Ich ślub milczenia nie pozwolił mi z nimi porozmawiać. Jednakże fakt, iż zostają tutaj z własnego wyboru, po wielu latach nowicjatu, w surowych warunkach życia i reguły zakonnej, świadczy, że znaleźli tu swoje miejsce na ziemi i pokój serca. A widok dwóch wież kościoła zdaje się mówić, że trzeba w życiu, obok trosk dnia codziennego, troszczyć się przede wszystkim o zbawienie. Memento mori, czyli pamiętaj o śmierci... i żyj!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama